Gdy
przyjmowała zlecenie na Sao Tatsumiego, Tenten przez myśl nie przeszło, że
będzie to jeden z najważniejszych punktów zwrotnych w całym jej życiu dotychczasowym
i tym przyszłym. Nawet gdyby jej to ktoś powiedział wcześniej, raczej by nie
uwierzyła i zignorowała taką czczą gadaninę. Tenten dobrze wiedziała, że jej
życie nie obfituje w zaskakujące zwroty akcji niczym w powieściach. Uliczne
życie dzieciaka ze slumsów pozbawiło ją wszelkich takich złudzeń. Od małego
musiała walczyć o to, żeby przetrwać w tym gównianym świecie i jeżeli jakieś
zmiany miały miejsce, to tylko i wyłącznie z powodu niej samej i w pełni przez
nią kontrolowane. Jak opuszczenie matki ćpunki w wieku jedenastu lat czy
zabicie pierwszego człowieka w wieku dwunastu. Ciężko jest wybrać między
bezwolnym poddaniem się gwałtowi a samoobroną. A raczej wcale nie tak ciężko.
Zbyt
łatwo.
Pech
chciał, że napastnik nie przeżył. Wtedy też spotkała jednego z pierwszych
swoich nauczycieli, który nauczył jej podstawowej samoobrony. Nie wiedziała kim
był i co robił wtedy w tym zaułku, ale przez kilka dni udzielał jej chyba
najważniejszych lekcji przetrwania w tym gównie i to dzięki niemu przeżyła. A
on zniknął i nigdy więcej go nie spotkała. Potem było wielu innych, którzy
uczyli jej fachu i albo to ona ich opuszczała, albo sami znikali po zleceniach,
których nigdy nie udało im się wykonać. Nie będąc nawet dorosłą, miała arsenał
broni większy, niż na pomniejszej komendzie policyjnej. Miała też pierwszy raz
od bardzo dawna własne pieniądze. Nie miała co liczyć na luksusowe życie, będąc
niepełnoletnią gówniarą w każdym razie. Ale pozwoliło jej to zaszyć się w
jakiejś wcale nie najgorszej norze, gdzie nikt jej nie niepokoił, dopóki
płaciła pieniądze za wynajem. A płaciła bardzo hojnie.
Cokolwiek
się jednak działo, zawsze miała kontrolę, to ona trzymała ten cholerny spust.
Teraz z
kolei czuła się jak zamknięte w klatce dzikie zwierzę ogłupiałe z nagłej niewoli.
W dodatku siedziała w potarganej sukience, bez broni i jedyną jej osłoną była
marynarka, która nawet nie należała do niej. Nie miała szans uciec z tego
pokoju, w pobliżu drzwi spacerował Neji Hyuuga, skurwiel, przez którego się tu
znalazła, tuż obok niej siedział Uchiha, przypatrujący się jej z uwagą, a od
jedynego okna w tej dziurze oddzielała ją siedząca przy biurku blondynka. I ten
ktoś, kto siedział w cieniu na parapecie i wywoływał w niej niezidentyfikowany
niepokój.
- Jak się
nazywasz? – spytała spokojnie Tsunade.
To więcej
niż pewne, że każde z nich ma broń.
- Mitsashi
Tenten. – Odetchnęła, gdy jej głos nie zadrżał.
- Kto cię
wynajął?
Milczała.
Blondynka
westchnęła.
- Do
jakiej organizacji należysz? – Oparła twarz na dłoni przypatrując się jej z
uwagą.
- Nie
należę do żadnej organizacji – powiedziała z naciskiem.
-
Współpracujesz z policją?
- To chyba
jasne, że nie – zaśmiała się ironicznie.
- Kto cię
szkolił?
Tenten
parsknęła, wywracając oczami.
- A skąd
ja mam wiedzieć? Nie poznałam żadnego nazwiska.
- Kpisz
sobie? – spytał lodowatym, opanowanym głosem Hyuuga.
- To byli
zabójcy na zlecenie. – Spojrzała na niego ze złością. – Myślisz, że rzucali
danymi osobowymi na prawo o lewo?
- Rozumiemy. – Tsunade machnęła dłonią. –
Musisz nam powiedzieć, kto dał ci zlecenie. To jest dla nas najważniejsze, nie
każ nam cię zabijać.
Tenten
milczała.
Siedzący koło niej mężczyzna parsknął
śmiechem.
-
Honorowa, stara szkoła – uśmiechnął się kpiąco. – Już takich nie szkolą. Te
szczyle dzisiaj sprzedadzą wszystkie nazwiska za kilka marnych papierków. –
Jego twarz wykrzywił niesmak.
- Chcę ją.
Tenten
wzdrygnęła się gwałtownie. Postać zsunęła się z parapetu i wyszła z cienia.
- Wcielimy
ją do nas – powiedział spokojnie, jakby mówił o popołudniowej herbatce, a Tenten
przeżyła wstrząs. Patrzyły na nią wesołe, intensywnie niebieskie oczy. Uśmiech,
który jej posłał mężczyzna był naprawdę ładny, ale ona była przerażona. Nie
tego się spodziewała. Mimo że jego oczy nieco spochmurniały na jej reakcję, nie
przestawał się uśmiechać. Półdługie jasne włosy muskały smukłe, opalone
policzki i czoło.
- Słucham?
– Chłodny, uprzejmy głos Hyuugi sprowadził ją na ziemię. Uchiha wywrócił
oczami.
Blondyn
spojrzał z lisim uśmiechem na Nejiego.
- Chcę ją
mieć u nas. Nadaje się, pomoże nam. – Jego wzrok przeniósł się z powrotem na
Tenten i uśmiechnął się do niej ciepło.
Hyuuga
zacisnął usta w wyrazie dezaprobaty i to Sasuke powiedział to, o czym myśleli.
- Skąd
pewność, że nas nie zdradzi? Nie wiadomo, od kogo jest, nie możemy ufać każdej
osobie wziętej z ulicy, do cholery. – Jego głos był pełen zniecierpliwienia i
irytacji.
- To wolny
strzelec – wyjaśnił.
- A wiesz
to, bo…? – Sasuke uniósł kpiąco brew.
- Bo wiem
– wyszczerzył się. – Sakura by nas poinformowała, gdyby pochodziła z jakiejś
grupy. Znamy metody większości z tych, które są na tym terenie, a Sakura nie
powiedziała nic, nikogo nie zasugerowała, ona jest wolnym strzelcem. – Uważne
spojrzenie spoczęło na Tenten. Wiedziała, czego chcą te ładne, jasne oczy,
czego potrzebują, żeby ona mogła przeżyć. Jej wybór, tylko i wyłącznie jej
wybór, tak mówiły.
-
Orochimaru – powiedziała. – Orochimaru dał zlecenie na tego faceta.
Zmiana w
pokoju była błyskawiczna. Zaległa cisza była ciężka i pełna napięcia. Wyłapała
kilka szybkich spojrzeń między osobami w tym pokoju, jednak żadne z nich nic
nie powiedziało.
- Tak
myślałem – westchnął blondyn, przymykając oczy w wyrazie znużenia.
- Tak
myślałeś? – warknął Uchiha.
- Ino
trafiła na podobną sytuacje.
- Grizzly
spieprzyła sprawę? – Uniósł brew.
- Nie,
zabiła i cel i przeszkodę. Zleceniodawcą był Orochimaru.
- Czemu
nic nam nie powiedziałeś? – spytała z pretensją Tsunade.
- Chciałem
poczekać na informację od Smoka.
Hyuuga
uśmiechnął się kwaśno do mężczyzny.
- Trzeba
było mnie chociaż słowem uprzedzić.
- Już
wyruszyłeś, zresztą nie ważne. – Machnął ręką. – Zajmiemy się tym jutro, przed
południem Ino powinna wrócić. Sasuke, zabierz ją do Sakury.
W pokoju
ponownie zapadła cisza, a była ona gęsta jak smoła.
- Co
proszę? – Sasuke uśmiechnął się obłudnie spokojnym uśmiechem.
- Zabierz
ją do Sakury – powtórzył, patrząc nieruchomo na Uchihę. – Zostaniesz tam z
nimi. Dzisiaj jeszcze nie może tutaj zostać.
Przez
chwilę mężczyźni mierzyli się spojrzeniami. Oczy Sasuke były na
wpółprzymknięte, a na jego ustach błąkał się niebezpieczny uśmiech. Z kolei
blondyn tchnął niewzruszonym spokojem, a kąciki jego ust były delikatnie
uniesione.
- W
porządku – odezwał się Sasuke przeciągając sylaby. Wstał miękko z kanapy i
zwrócił się do Tenten z bardzo miłym, bardzo groźnym wyrazem twarzy. Ten facet…
Tenten przełknęła ślinę.
- Chodźmy,
kochanie, już późno – wyciągnął w jej kierunku dłoń, najwyraźniej wyśmienicie
bawiąc się jej napiętymi nerwami, co wyraźnie mówiły jego oczy. Ciemne,
nieprzeniknione, pełne rozbawionego sadyzmu oczy.
~*~
Tenten
milczała. Miała ochotę odetchnąć z ulgą, a z drugiej strony niezmiennie czuła
zagrożenie. No ale co się w ogóle dziwi, skoro podróżuje nocą w samochodzie, z
obcą osobą, na którą inni mówią tygrys i która w pełni zasługiwała na taki
przydomek? Mimo wszystko czuła się bezpieczniej ze świadomością, że w trzymanej
na kolanach torbie, na której zaciskała dłonie, spoczywa pistolet.
Przypuszczała, że to marna obrona, gdyby jednak okazało się, że wszystko, co
mówili to jedno wielkie kłamstwo i po prostu zamierzają ją zabić. Ale będzie
mogła się bronić.
W razie
czego.
Poruszyła
się niespokojnie, a Sasuke zerknął na nią przelotnie. Dobrze, że pozbyła się
wreszcie tej potarganej kiecki i tej cholernej marynarki. Pozwolono jej chociaż
zabrać najpotrzebniejsze rzeczy z mieszkania, aczkolwiek w ogóle nie uśmiechało
jej się to, że Uchiha jej towarzyszył. Nikt, kompletnie nikt nie wiedział,
gdzie mieszka, a w związku z tym miała pewne poczucie bezpieczeństwa. A teraz,
no cóż, jest poniekąd zdana na łaskę bądź nie łaskę tych ludzi.
- Jak
długo? – Prawie podskoczyła, gdy jej towarzysz postanowił przerwać ciszę między
nimi. Dobrze, że w radiu grał cicho, ale energicznie rock, bo chyba by
wyskoczyła z tego samochodu z powodu paranoi.
- Co? –
mruknęła, nieco mocniej zaciskając palce na torebce.
- Jak
długo polujesz na ludzkie mięso? – Spojrzał na nią z ironicznie uniesioną
brwią.
Zacisnęła
zęby, lecz po chwili rozluźniła się. On w końcu też nie jest aniołem.
- To
zależy.
- Zależy?
Od czego?
- Co
uznamy za początek – parsknęła nieco gorzkim śmiechem.
- Ach, no
tak, dziecko ulicy. – Zmienił gładko bieg i ruszył, gdy zapaliło się zielone
światło.
- Aż tak
widać? – Tym razem to w jej głosie zabrzmiała ironia.
-
Powiedzmy, że brałem to pod uwagę – mruknął, zakręcając w lewo i mrużąc oczy. –
Jakieś sławy na koncie? – Spojrzał na nią bezczelnie się uśmiechając. Zaśmiał
się cicho, gdy jej spojrzenie spochmurniało, a usta zacisnęły się w złowrogą
kreskę. – W porządku, rozumiem, my też nie lubimy o tym mówić. A ten dupek
mógłby się od czasu do czasu pomylić – mruknął jakby do siebie.
- Czym wy
się tak w ogóle zajmujecie? – burknęła, zsuwając się nieco w fotelu. –
Narkotyki, broń?
- Pudło i
pudło. – Chociaż jego oczy były skierowane na drogę, usta mężczyzny rozciągnęły
się w uśmieszku.
- Czyli
nie powiesz mi? – spytała, gdy nic więcej nie powiedział.
- Dowiesz
się, ale jeszcze nie teraz.
- Świetnie
– uśmiechnęła się kwaśno.
- Jesteśmy
na miejscu – poinformował, gdy zajechali na parking pod blokiem. – Powiem to
raz – spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem - nie wiem, czemu Uzumaki tak
szybko ci zaufał, ale on rzadko się myli, a jemu ufam. Tobie nie. Jeżeli
zrobisz coś nie tak, zabije cię i nawet nie drgnie mi powieka – ostrzegł
mruczącym głosem, a jego oczy zwęziły się niebezpiecznie.
- Jakbym chciała
kogoś zabić, już dawno byś nie żył, wierz mi. – parsknęła z drwiną. – Wy nie
ufacie mnie, ja nie ufam wam, a wiedz, że nie tylko ty potrafisz zabijać.
Usta
mężczyzny rozciągnęły się w pełnym zadowolenia uśmiechu.
- W
porządku, chodź.
Poprowadził
ją do jednej z klatek bloku. Nie był to szczyt luksusu, ale stanowczo lepszy
niż jej własna nora. Uchiha zapukał w drzwi z ciemnego drewna, które po chwili
się otworzyły.
- Czy ja
ci nie mówiłam, że masz spadać? – Sakura uniosła brew, zakładając ręce na piersi.
- Nie
przypominam sobie – powiedział wolno z niezwykle seksownym uśmiechem. – Zresztą
i tak dostałem rozkaz.
- Słucham?
Sasuke
odsunął się tak, że Sakura mogła zobaczyć towarzyszącą mu kobietę.
- Kurwa –
zaklęła z uczuciem. - Czy ja wyglądam jak pieprzony hotel?
~*~
Wszedł
cicho do pomieszczenia, które rozjaśniał tylko niebieski blask komputera, a
ciszę mąciło regularne klikanie klawiszy komputera. Siedzący przy biurku
mężczyzna nawet nie drgnął…
-
Przestaniesz się, do cholery, wiecznie tu zakradać? – mruknął Shikamaru, a pionowa
zmarszczka przecięła jego czoło, lecz nie oderwał spojrzenia od monitora.
- Próbuję
cię zaskoczyć, jesteś jedynym, który zawsze mnie słyszy. – Naruto oparł się o
drzwi, wsuwając ręce do kieszeni.
- Mhym,
miło, że traktujesz mnie jak obiekt badawczy, ale to strasznie upierdliwe,
wiesz? Potrzebujesz czegoś?
- Tylko
czy dowiedziałeś się już czegoś.
- Czegoś
tak – mruknął, sięgając po kubek i skrzywił się, gdy okazało się, że kawa jest
już zimna. – Skorzystałem z adresu przysłanego przez Tygrysa, pogrzebałem tu i
tam, znalazłem jej konto bankowe, nazwisko, które nam podała jest prawdziwe,
nawiasem mówiąc. Kiba sprawdza podziemie, chcemy się upewnić, że obstawiana
przez nas kobieta to ona.
- Czyli
jest tak jak mówiłem, wolny strzelec – uśmiechnął się szeroko.
- Taaa,
czyli jest tak jak pomyślałeś - dobra z niej dziewczyna, hurra, tylko od czasu
do czasu ładuje komuś kulkę w łeb dla kasy. – Nara uśmiechnął się krzywo do
Naruto.
Uzumaki
nie skomentował, tylko jego uśmiech znacznie się poszerzył.
- Jesteś
pieprzonym idealistą i powinieneś się kiedyś na tym przejechać. – Wycelował w
niego papierosem, po czym podsunął pod niego zapalniczkę i zaciągnął się
głęboko.
- Mam
dobre wyczucie. – Mrugnął porozumiewawczo.
- Taa, i
to jest cholernie wkurzające, stary. Naprawdę chcesz ją do nas wcielić, czy
chciałeś wkurzyć Hyuugę i Uchihę?
- Naprawdę
– zaśmiał się cicho. – Chociaż ich dwóch zabawnie się wkurza, to chcę ją mieć u
nas.
- Czemu?
Nie kapuje tego. – Potarł kantem dłoni policzek. – Zwykle nie bierzemy
pierwszych lepszych ludzi z ulicy, a już zwłaszcza tych, którzy nie są związani
z naszą sprawą.
Oczy
Naruto na moment rozbłysły czerwienią, lecz ten krótki błysk zniknął równie
szybko jak się pojawił.
- Mam
dobre przeczucia. A do tego Sasuke je potwierdził.
- Ach tak?
- Mhym.
Trafnie powiedział, że ona jest starą szkołą. Jest lojalna. A takich już nie
szkolą. – Uśmiechnął się nieco posępnie. – Jak się dowiesz czegoś jeszcze to
daj znać, mimo wszystko trzeba ją sprawdzić, zanim tu zamieszka, inaczej Tygrys
i Smok urwą mi w końcu łeb – parsknął śmiechem.