sobota, 2 lutego 2013

03. My, narodzeni ze strachu...

Gdy przyjmowała zlecenie na Sao Tatsumiego, Tenten przez myśl nie przeszło, że będzie to jeden z najważniejszych punktów zwrotnych w całym jej życiu dotychczasowym i tym przyszłym. Nawet gdyby jej to ktoś powiedział wcześniej, raczej by nie uwierzyła i zignorowała taką czczą gadaninę. Tenten dobrze wiedziała, że jej życie nie obfituje w zaskakujące zwroty akcji niczym w powieściach. Uliczne życie dzieciaka ze slumsów pozbawiło ją wszelkich takich złudzeń. Od małego musiała walczyć o to, żeby przetrwać w tym gównianym świecie i jeżeli jakieś zmiany miały miejsce, to tylko i wyłącznie z powodu niej samej i w pełni przez nią kontrolowane. Jak opuszczenie matki ćpunki w wieku jedenastu lat czy zabicie pierwszego człowieka w wieku dwunastu. Ciężko jest wybrać między bezwolnym poddaniem się gwałtowi a samoobroną. A raczej wcale nie tak ciężko.
Zbyt łatwo.
Pech chciał, że napastnik nie przeżył. Wtedy też spotkała jednego z pierwszych swoich nauczycieli, który nauczył jej podstawowej samoobrony. Nie wiedziała kim był i co robił wtedy w tym zaułku, ale przez kilka dni udzielał jej chyba najważniejszych lekcji przetrwania w tym gównie i to dzięki niemu przeżyła. A on zniknął i nigdy więcej go nie spotkała. Potem było wielu innych, którzy uczyli jej fachu i albo to ona ich opuszczała, albo sami znikali po zleceniach, których nigdy nie udało im się wykonać. Nie będąc nawet dorosłą, miała arsenał broni większy, niż na pomniejszej komendzie policyjnej. Miała też pierwszy raz od bardzo dawna własne pieniądze. Nie miała co liczyć na luksusowe życie, będąc niepełnoletnią gówniarą w każdym razie. Ale pozwoliło jej to zaszyć się w jakiejś wcale nie najgorszej norze, gdzie nikt jej nie niepokoił, dopóki płaciła pieniądze za wynajem. A płaciła bardzo hojnie.
Cokolwiek się jednak działo, zawsze miała kontrolę, to ona trzymała ten cholerny spust.
Teraz z kolei czuła się jak zamknięte w klatce dzikie zwierzę ogłupiałe z nagłej niewoli. W dodatku siedziała w potarganej sukience, bez broni i jedyną jej osłoną była marynarka, która nawet nie należała do niej. Nie miała szans uciec z tego pokoju, w pobliżu drzwi spacerował Neji Hyuuga, skurwiel, przez którego się tu znalazła, tuż obok niej siedział Uchiha, przypatrujący się jej z uwagą, a od jedynego okna w tej dziurze oddzielała ją siedząca przy biurku blondynka. I ten ktoś, kto siedział w cieniu na parapecie i wywoływał w niej niezidentyfikowany niepokój.
- Jak się nazywasz? – spytała spokojnie Tsunade.
To więcej niż pewne, że każde z nich ma broń.
- Mitsashi Tenten. – Odetchnęła, gdy jej głos nie zadrżał.
- Kto cię wynajął?
Milczała.
Blondynka westchnęła.
- Do jakiej organizacji należysz? – Oparła twarz na dłoni przypatrując się jej z uwagą.
- Nie należę do żadnej organizacji – powiedziała z naciskiem.
- Współpracujesz z policją?
- To chyba jasne, że nie – zaśmiała się ironicznie.
- Kto cię szkolił?
Tenten parsknęła, wywracając oczami.
- A skąd ja mam wiedzieć? Nie poznałam żadnego nazwiska.
- Kpisz sobie? – spytał lodowatym, opanowanym głosem Hyuuga.
- To byli zabójcy na zlecenie. – Spojrzała na niego ze złością. – Myślisz, że rzucali danymi osobowymi na prawo o lewo?
 - Rozumiemy. – Tsunade machnęła dłonią. – Musisz nam powiedzieć, kto dał ci zlecenie. To jest dla nas najważniejsze, nie każ nam cię zabijać.
Tenten milczała.
 Siedzący koło niej mężczyzna parsknął śmiechem.
- Honorowa, stara szkoła – uśmiechnął się kpiąco. – Już takich nie szkolą. Te szczyle dzisiaj sprzedadzą wszystkie nazwiska za kilka marnych papierków. – Jego twarz wykrzywił niesmak.
- Chcę ją.
Tenten wzdrygnęła się gwałtownie. Postać zsunęła się z parapetu i wyszła z cienia.
- Wcielimy ją do nas – powiedział spokojnie, jakby mówił o popołudniowej herbatce, a Tenten przeżyła wstrząs. Patrzyły na nią wesołe, intensywnie niebieskie oczy. Uśmiech, który jej posłał mężczyzna był naprawdę ładny, ale ona była przerażona. Nie tego się spodziewała. Mimo że jego oczy nieco spochmurniały na jej reakcję, nie przestawał się uśmiechać. Półdługie jasne włosy muskały smukłe, opalone policzki i czoło.
- Słucham? – Chłodny, uprzejmy głos Hyuugi sprowadził ją na ziemię. Uchiha wywrócił oczami.
Blondyn spojrzał z lisim uśmiechem na Nejiego.
- Chcę ją mieć u nas. Nadaje się, pomoże nam. – Jego wzrok przeniósł się z powrotem na Tenten i uśmiechnął się do niej ciepło.
Hyuuga zacisnął usta w wyrazie dezaprobaty i to Sasuke powiedział to, o czym myśleli.
- Skąd pewność, że nas nie zdradzi? Nie wiadomo, od kogo jest, nie możemy ufać każdej osobie wziętej z ulicy, do cholery. – Jego głos był pełen zniecierpliwienia i irytacji.
- To wolny strzelec – wyjaśnił.
- A wiesz to, bo…? – Sasuke uniósł kpiąco brew.
- Bo wiem – wyszczerzył się. – Sakura by nas poinformowała, gdyby pochodziła z jakiejś grupy. Znamy metody większości z tych, które są na tym terenie, a Sakura nie powiedziała nic, nikogo nie zasugerowała, ona jest wolnym strzelcem. – Uważne spojrzenie spoczęło na Tenten. Wiedziała, czego chcą te ładne, jasne oczy, czego potrzebują, żeby ona mogła przeżyć. Jej wybór, tylko i wyłącznie jej wybór, tak mówiły.
- Orochimaru – powiedziała. – Orochimaru dał zlecenie na tego faceta.
Zmiana w pokoju była błyskawiczna. Zaległa cisza była ciężka i pełna napięcia. Wyłapała kilka szybkich spojrzeń między osobami w tym pokoju, jednak żadne z nich nic nie powiedziało.
- Tak myślałem – westchnął blondyn, przymykając oczy w wyrazie znużenia.
- Tak myślałeś? – warknął Uchiha.
- Ino trafiła na podobną sytuacje.
- Grizzly spieprzyła sprawę? – Uniósł brew.
- Nie, zabiła i cel i przeszkodę. Zleceniodawcą był Orochimaru.
- Czemu nic nam nie powiedziałeś? – spytała z pretensją Tsunade.
- Chciałem poczekać na informację od Smoka.
Hyuuga uśmiechnął się kwaśno do mężczyzny.
- Trzeba było mnie chociaż słowem uprzedzić.
- Już wyruszyłeś, zresztą nie ważne. – Machnął ręką. – Zajmiemy się tym jutro, przed południem Ino powinna wrócić. Sasuke, zabierz ją do Sakury.
W pokoju ponownie zapadła cisza, a była ona gęsta jak smoła.
- Co proszę? – Sasuke uśmiechnął się obłudnie spokojnym uśmiechem.
- Zabierz ją do Sakury – powtórzył, patrząc nieruchomo na Uchihę. – Zostaniesz tam z nimi. Dzisiaj jeszcze nie może tutaj zostać.
Przez chwilę mężczyźni mierzyli się spojrzeniami. Oczy Sasuke były na wpółprzymknięte, a na jego ustach błąkał się niebezpieczny uśmiech. Z kolei blondyn tchnął niewzruszonym spokojem, a kąciki jego ust były delikatnie uniesione.
- W porządku – odezwał się Sasuke przeciągając sylaby. Wstał miękko z kanapy i zwrócił się do Tenten z bardzo miłym, bardzo groźnym wyrazem twarzy. Ten facet… Tenten przełknęła ślinę.
- Chodźmy, kochanie, już późno – wyciągnął w jej kierunku dłoń, najwyraźniej wyśmienicie bawiąc się jej napiętymi nerwami, co wyraźnie mówiły jego oczy. Ciemne, nieprzeniknione, pełne rozbawionego sadyzmu oczy.

~*~

Tenten milczała. Miała ochotę odetchnąć z ulgą, a z drugiej strony niezmiennie czuła zagrożenie. No ale co się w ogóle dziwi, skoro podróżuje nocą w samochodzie, z obcą osobą, na którą inni mówią tygrys i która w pełni zasługiwała na taki przydomek? Mimo wszystko czuła się bezpieczniej ze świadomością, że w trzymanej na kolanach torbie, na której zaciskała dłonie, spoczywa pistolet. Przypuszczała, że to marna obrona, gdyby jednak okazało się, że wszystko, co mówili to jedno wielkie kłamstwo i po prostu zamierzają ją zabić. Ale będzie mogła się bronić.
W razie czego.
Poruszyła się niespokojnie, a Sasuke zerknął na nią przelotnie. Dobrze, że pozbyła się wreszcie tej potarganej kiecki i tej cholernej marynarki. Pozwolono jej chociaż zabrać najpotrzebniejsze rzeczy z mieszkania, aczkolwiek w ogóle nie uśmiechało jej się to, że Uchiha jej towarzyszył. Nikt, kompletnie nikt nie wiedział, gdzie mieszka, a w związku z tym miała pewne poczucie bezpieczeństwa. A teraz, no cóż, jest poniekąd zdana na łaskę bądź nie łaskę tych ludzi.
- Jak długo? – Prawie podskoczyła, gdy jej towarzysz postanowił przerwać ciszę między nimi. Dobrze, że w radiu grał cicho, ale energicznie rock, bo chyba by wyskoczyła z tego samochodu z powodu paranoi.
- Co? – mruknęła, nieco mocniej zaciskając palce na torebce.
- Jak długo polujesz na ludzkie mięso? – Spojrzał na nią z ironicznie uniesioną brwią.
Zacisnęła zęby, lecz po chwili rozluźniła się. On w końcu też nie jest aniołem.
- To zależy.
- Zależy? Od czego?
- Co uznamy za początek – parsknęła nieco gorzkim śmiechem.
- Ach, no tak, dziecko ulicy. – Zmienił gładko bieg i ruszył, gdy zapaliło się zielone światło.
- Aż tak widać? – Tym razem to w jej głosie zabrzmiała ironia.
- Powiedzmy, że brałem to pod uwagę – mruknął, zakręcając w lewo i mrużąc oczy. – Jakieś sławy na koncie? – Spojrzał na nią bezczelnie się uśmiechając. Zaśmiał się cicho, gdy jej spojrzenie spochmurniało, a usta zacisnęły się w złowrogą kreskę. – W porządku, rozumiem, my też nie lubimy o tym mówić. A ten dupek mógłby się od czasu do czasu pomylić – mruknął jakby do siebie.
- Czym wy się tak w ogóle zajmujecie? – burknęła, zsuwając się nieco w fotelu. – Narkotyki, broń?
- Pudło i pudło. – Chociaż jego oczy były skierowane na drogę, usta mężczyzny rozciągnęły się w uśmieszku.
- Czyli nie powiesz mi? – spytała, gdy nic więcej nie powiedział.
- Dowiesz się, ale jeszcze nie teraz.
- Świetnie – uśmiechnęła się kwaśno.
- Jesteśmy na miejscu – poinformował, gdy zajechali na parking pod blokiem. – Powiem to raz – spojrzał na nią przenikliwym wzrokiem - nie wiem, czemu Uzumaki tak szybko ci zaufał, ale on rzadko się myli, a jemu ufam. Tobie nie. Jeżeli zrobisz coś nie tak, zabije cię i nawet nie drgnie mi powieka – ostrzegł mruczącym głosem, a jego oczy zwęziły się niebezpiecznie.
- Jakbym chciała kogoś zabić, już dawno byś nie żył, wierz mi. – parsknęła z drwiną. – Wy nie ufacie mnie, ja nie ufam wam, a wiedz, że nie tylko ty potrafisz zabijać.
Usta mężczyzny rozciągnęły się w pełnym zadowolenia uśmiechu.
- W porządku, chodź.
Poprowadził ją do jednej z klatek bloku. Nie był to szczyt luksusu, ale stanowczo lepszy niż jej własna nora. Uchiha zapukał w drzwi z ciemnego drewna, które po chwili się otworzyły.
- Czy ja ci nie mówiłam, że masz spadać? – Sakura uniosła brew, zakładając ręce na piersi.
- Nie przypominam sobie – powiedział wolno z niezwykle seksownym uśmiechem. – Zresztą i tak dostałem rozkaz.
- Słucham?
Sasuke odsunął się tak, że Sakura mogła zobaczyć towarzyszącą mu kobietę.
- Kurwa – zaklęła z uczuciem. - Czy ja wyglądam jak pieprzony hotel?

~*~

Wszedł cicho do pomieszczenia, które rozjaśniał tylko niebieski blask komputera, a ciszę mąciło regularne klikanie klawiszy komputera. Siedzący przy biurku mężczyzna nawet nie drgnął…
- Przestaniesz się, do cholery, wiecznie tu zakradać? – mruknął Shikamaru, a pionowa zmarszczka przecięła jego czoło, lecz nie oderwał spojrzenia od monitora.
- Próbuję cię zaskoczyć, jesteś jedynym, który zawsze mnie słyszy. – Naruto oparł się o drzwi, wsuwając ręce do kieszeni.
- Mhym, miło, że traktujesz mnie jak obiekt badawczy, ale to strasznie upierdliwe, wiesz? Potrzebujesz czegoś?
- Tylko czy dowiedziałeś się już czegoś.
- Czegoś tak – mruknął, sięgając po kubek i skrzywił się, gdy okazało się, że kawa jest już zimna. – Skorzystałem z adresu przysłanego przez Tygrysa, pogrzebałem tu i tam, znalazłem jej konto bankowe, nazwisko, które nam podała jest prawdziwe, nawiasem mówiąc. Kiba sprawdza podziemie, chcemy się upewnić, że obstawiana przez nas kobieta to ona.
- Czyli jest tak jak mówiłem, wolny strzelec – uśmiechnął się szeroko.
- Taaa, czyli jest tak jak pomyślałeś - dobra z niej dziewczyna, hurra, tylko od czasu do czasu ładuje komuś kulkę w łeb dla kasy. – Nara uśmiechnął się krzywo do Naruto.
Uzumaki nie skomentował, tylko jego uśmiech znacznie się poszerzył.
- Jesteś pieprzonym idealistą i powinieneś się kiedyś na tym przejechać. – Wycelował w niego papierosem, po czym podsunął pod niego zapalniczkę i zaciągnął się głęboko.
- Mam dobre wyczucie. – Mrugnął porozumiewawczo.
- Taa, i to jest cholernie wkurzające, stary. Naprawdę chcesz ją do nas wcielić, czy chciałeś wkurzyć Hyuugę i Uchihę?
- Naprawdę – zaśmiał się cicho. – Chociaż ich dwóch zabawnie się wkurza, to chcę ją mieć u nas.
- Czemu? Nie kapuje tego. – Potarł kantem dłoni policzek. – Zwykle nie bierzemy pierwszych lepszych ludzi z ulicy, a już zwłaszcza tych, którzy nie są związani z naszą sprawą.
Oczy Naruto na moment rozbłysły czerwienią, lecz ten krótki błysk zniknął równie szybko jak się pojawił.
- Mam dobre przeczucia. A do tego Sasuke je potwierdził.
- Ach tak?
- Mhym. Trafnie powiedział, że ona jest starą szkołą. Jest lojalna. A takich już nie szkolą. – Uśmiechnął się nieco posępnie. – Jak się dowiesz czegoś jeszcze to daj znać, mimo wszystko trzeba ją sprawdzić, zanim tu zamieszka, inaczej Tygrys i Smok urwą mi w końcu łeb – parsknął śmiechem.