No, i
kolejna część na Wasze ręce. Chcę tylko powiedzieć, że prawo to nie mój konik,
zatem stworzyłam pewnie niezłą fikcję, no ale cóż, taki przywilej piszących. :D
~*~
Raaany,
co za upierdliwy dzień, stwierdził w myślach Aomine, ciężko wchodząc po
schodach. Najpierw rano nie mógł dobudzić smarkacza i byłby się spóźnił do
pracy, a tam nie było wcale lepiej. Papiery, papiery i jeszcze więcej papierów.
Koszmarrrr.
-
Wróciłem – mruknął, zamykając za sobą drzwi mieszkania. Zamarł w trakcie
ściągania butów. Czemu, do cholery, jest tak cicho?
Przygotowując
się w duchu na najgorsze, podążył do kuchni, z której dochodziły odgłosy
czyjejś intensywnej pracy.
- Co się
stało? – spytał stanowczo, opierając się o framugę.
- Nic –
odpowiedział mu dwugłos, który brzmiał niezwykle niewinnie.
- Tetsu –
mruknął, patrząc na chłopca, który tylko zerknął na niego przelotnie i wrócił
do grzebania w talerzu.
Aomine
przeniósł spojrzenie dalej, na tańcującego koło kuchenki mężczyznę.
- Kise…
- Taaak?
– spytał lekko mężczyzna, nadal odwrócony do niego tyłem i mieszający coś
zawzięcie na patelni.
- Kogo
zabiliście?
- Hej,
nikogo nie zabiliśmy! – oburzył się Kise.
- Dobrze,
to skoro nie ma żadnych trupów, to słucham.
- Niech
ci Kurokocchi opowie – powiedział szybko Kise. Niebieskie, zawiedzione
spojrzenie spoczęło na mężczyźnie, a potem przeniosło się na Aomine. Chłopiec
westchnął i oparł się na krześle.
- Pani kśyczała
– mruknął.
- Co? –
Daiki uniósł brew.
- Pani
przedszkolanka, łosiu, dzisiaj krzyczała – wyjaśnił usłużnie Kise.
- Sam
jesteś łoś. I czemu jakaś baba krzyczała na Tetsu?
- Bo
Kagami mnie zaszczypował! – poskarżył się chłopiec.
-
Uszczypnął – poprawił Kise.
-
Uszczypnął. I ja też go zaszczypowałem, a on kśyczał.
- I? –
spytał Kise, a Kuroko milczał zakładając te swoje małe łapki na piersi
niezwykle buntowniczo. Ryouta miał ochotę parsknąć śmiechem. Jak wiele gestów
maluch przejął od swojego opiekuna.
- I co
dalej? – spytał wyraźnie rozbawiony Aomine.
- No i
potem się z przepychali – podjął gładko Kise – pozrzucali z krzesełek, narobili
siniaków, wrzasku i dostali obaj karę, cały dzień przy stoliku.
Daiki
zaśmiał się otwarcie.
- No i
bardzo dobrze! Trzeba się bronić. – Pstryknął chłopca w ucho, a ten uśmiechnął
się szeroko.
- Aominecchi!
Nie można uczyć dzieci przemocy! – oburzył się.
- A
następnym razem masz mu od razu dać w zęby – pouczył. – Chodź, stary, idziemy
pooglądać kreskówki.
Kuroko
zeskoczył z krzesła, biegnąc do drugiego pokoju.
-
Aominecchi! Nie możesz mu mówić takich rzeczy!
- Jasne,
jasne. – Machnął lekceważąco ręką. – Musi się bronić, nikt nie będzie robił
ofiary z mojego dzieciaka.
Kise
westchnął, opierając się o kredens. Co za nieodpowiedzialny kretyn. I od kiedy
to twój dzieciak, co, Aominecchi?
~*~
Czując
rosnącą irytację, Aomine podążał znajomym korytarzem. O co, do cholery,
chodziło tej przeklętej babie? Przecież dopiero u nich była i wszystko było w
porządku, mimo że zastała w domu tylko Kise i smarka. Dobrze, jego wina, on
zapomniał powiedzieć Kise o wizycie tej całej Asako, ale przecież wszystko się
wyjaśniło, tak? No właśnie!
- Dzień
dobry – mruknął, gdy wszedł do gabinetu, widząc, że ktoś już u niej jest. – Mam
poczekać?
- Nie,
nie, proszę – powiedziała trochę nerwowo. – To właśnie jest pan Aomine, a to jest…
- Kuroko
Masashi, miło mi, panie Aomine. – Mężczyzna wyciągnął w jego stronę dłoń, a
jego uśmiech wybitnie nie spodobał się Aomine tak samo jak ten europejski
akcent i zachowanie. A już najmniej to, że stał przed nim wujek Tetsu.
~*~
- Gnój
jeden! Pieprzony skurwysyn! – zawarczał wściekle, chodząc po kuchni jak lew
zamknięty w klatce.
- Nie
przeklinaj – mruknął Kise.
- Jakie
nie przeklinaj?! Kurwa jego mać! I jeszcze będzie pieprzył coś o więzach
rodzinnych! – Uderzył dłonią w ścianę. – Gdzie był, ja się pytam?! Gdzie był
wcześniej, skurwysyn?!
-
Aominecchi… – próbował coś powiedzieć, czując, jak siedzący mu na kolanach
Kuroko coraz mocniej się o niego opiera i sztywnieje.
- Niech
wypierdala w cholerę do tej chrzanionej Europy i odpieprzy się od nas!
Przypomniał sobie w porę, kurwa jego mać! – wysapując wściekłość, kopnął z
rozmachem z stołek, który uderzył w kredens.
- Aomine,
straszysz go.
Daiki
umilkł słysząc ostry ton Kise. Popatrzył na niego, a potem na siedzącego mu na
kolanach chłopca, który wbijał w niego jasne, przestraszone i jakieś takie
wilgotne oczy.
- Hej,
Tetsu – mruknął, wzdrygając się lekko, gdy mały przywarł mocniej do Kise, a
jego usta wygięły się w niebezpieczną podkówkę. Westchnął, przesuwając dłonią
po włosach.
- Nie
krzyczę na ciebie, jasne? – Oparł dłonie na udach, pochylając się i patrząc z
uwagą na chłopca. – Po prostu… dorośli czasem jak się wkurzą, to muszą sobie
powrzeszczeć, łapiesz? Dzieci sobie płaczą, prawda? Jak są złe. – Kuroko kiwnął
ostrożnie głową. – No właśnie, a dorośli nie beczą, tylko krzyczą. No, a ja się
wkurzyłem, bo… No, wkurzyłem się. Ale nie na ciebie, kapujesz? – Chłopiec
ponownie pokiwał głową. – To świetnie. Idziemy obejrzeć ryżowego bohatera? –
spytał wyciągając do niego dłoń. Kuroko złapał jego rękę i zsunął się z kolan
Ryouty, podążając z Daikim do drugiego pokoju.
Kise
westchnął pocierając skroń. O tak, aż za dobrze wiedział, jak potrafi się
wściekać Aomine, gdy coś nie szło po jego myśli i ktoś mu się wchrzaniał. A
może mówić, co chce, Kise dobrze wiedział, że jego przyjaciel wyjątkowo silnie
przywiązał się do chłopca. Zresztą w drugą stronę działa to tak samo. Może
gderać, złościć się i narzekać, ale gdyby mu nie zależało, nigdy by się tak nie
zachowywał, nie byłby taki zły. A Aomine był po prostu wściekły.
Postawił
na stoliku przed przyjacielem kubek z parującą herbatą, przysiadając na pufie.
Chuchając na swoją herbatę, zerknął na kanapę. Kuroko ze swoim pluszowym psem
opierał się o Aomine, nie odrywając spojrzenia od telewizora. Daiki również
gapił się w ekran, ale zaciśnięta szczęka i poruszające się kości policzkowe
mężczyzny aż za dobrze mówiły, z jakim trudem hamuje wściekłość.
- Powinieneś
zadzwonić do Kasamatsu – wymruczał upijając łyk gorącej herbaty. Wzdrygnął się
lekko, gdy przeszyło go ostre, pełne gniewu spojrzenie.
- Nie
widzę powodu – syknął.
- Ale ja
widzę – powiedział z naciskiem. – On się nie pojawił tutaj przez przypadek,
Aominecchi. Jemu o coś chodzi i dobrze wiemy o co. – Uniósł sugestywnie brew. –
No, ale chyba, że jest ci wszystko jedno, to możemy go od razu spakować i
odesłać. – Kiwnął głową na chłopca.
Spojrzenie
Aomine, o ile w ogóle coś takiego jest możliwe, zmieniło się w gotujący lód.
- On
zostaje tutaj – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – I żaden europejski wrzód tego
nie zmieni.
~*~
Tak. Kise
miał rację. A z jego racjami zgodził się Kasamatsu.
- Ile to
potrwa? – spytał Aomine nie spuszczając wzroku z mężczyzny, który spokojnie
parzył sobie kawę.
- Góra
kilka dni. Kise ma rację, facet jak nic pojawił się z jakiegoś powodu i jestem
więcej niż pewny, że chodzi o te udziały – stwierdził, wsypując cukier do
kubka.
- One są
tyle warte? Że jakiś idiota fatyguje się tu aż z Europy? – prychnął.
- Na tą chwilę?
Owszem. – Pokiwał głową, opierając się o biurko. – Poszukałem tu i tam. Kiedy
zostały zakupione, nie były zbyt wiele warte, ale firma zaczyna przynosić
zyski, a przez to i udziały zwiększają swoją wartość. Jeżeli dostałby pełne
prawa do opieki nad dzieciakiem, byłoby to równoznaczne z prawem do zarządzania
jego finansami.
- A nie
możemy tego zrobić tak jak planowaliśmy? Zamrozić pieniądze do momentu aż
smarkacz będzie pełnoletni? – Pomasował skroń.
-
Tłumaczyłem ci. – Wywrócił oczami. – On sam nie może niczym zarządzać, ty masz
prawa tylko tymczasowe. Rozporządzać będziesz mógł, gdy uzyskasz pełne prawa,
wtedy możesz je zamrozić i nikt ich nie ruszy, dopóki dzieciak nie będzie
pełnoletni.
- Wiem,
wiem – wyburczał.
- Tylko,
że teraz mamy problem, bo skoro pojawił się jego wujek i wyraża chęć zajęcia
się chłopakiem, twoja sprawa zostaje wstrzymana. Oczywiście, możesz nadal
ubiegać się o prawa do przyznania pełnej opieki, szacowałbym, że masz całkiem
spore szanse na nie, ale mam przeczucie, że facet tak łatwo nie odpuści i
sprawa skończy się w sądzie.
- W
sądzie? Żartujesz sobie?
-
Niestety nie – westchnął. – Placówka będzie musiała posłać to dalej.
- Kurwa
mać – zaklął, przyciskając palce do oczu.
- No cóż,
nie mogę się nie zgodzić. – Kasamatsu uśmiechnął się krzywo, podwijając rękawy
koszuli. – Zastanawia mnie tylko, dlaczego tak nagle – zamyślił się. – Mówiłeś,
że opieka się z nim kontaktowała.
- Tak,
kilkakrotnie, ale nie odpowiadał. A teraz się tu pojawił, gnój jeden i będzie
mieszał – warknął.
- Spróbuje
się o nim czegoś dowiedzieć, facet jak nic ma w tym jakiś interes, śmierdzi mi
to.
- To nie
śmierdzi, to wali gównem – warknął Aomine.
Kasamatsu
parsknął śmiechem.
- Kto by
pomyślał, że kiedykolwiek będzie ci na czymś tak zależeć.
-
Spieprzaj – wyburczał, posyłając mu groźne spojrzenie, a Kasamatsu wyszczerzył
się.
-
Spokojnie, zajmę się tym, a wy się na razie nie przejmujcie, jak się czegoś
dowiem, to zdzwonię do was.
- Jasne –
mruknął Aomine, wstając. – I tego… Dzięki.
- Łał,
osobisty sukces, Aomine Daiki mi dziękuje. – Zmrużył oczy, szczerząc się
bezczelnie.
- Jak się
nie przymkniesz to ci zaraz pieprznę między oczy. – Uścisnął mu dłoń nieco
mocniej niż musiał, a Kasamatsu uśmiechnął się rozbawiony.
~*~
Mimo
wszystko Aomine nieco się uspokoił. Wiedział, że Kasamatsu to najlepsza
prawnicza hiena i wyniucha wszystko, co potrzeba. A jak nie, to wtedy Daiki
skopie wszystkim denerwującym go osobom dupy i zapanuje ład i porządek, kurwa
jego mać. A póki co, okazało się, że ma bardziej naglące problemy, prócz
europejskiego wrzoda na dupie…
Idący do
kuchni z naręczem talerzy i kubków, Aomine zaklął brzydko, gdy rozległo się
pukanie do drzwi.
- Czego,
do cholery? – warknął do stojącego w progu Kise.
-
Aominecchi, jesteś niegrzeczny! – oburzył się. – I co się nie odzywacie,
mówiłem, że mam kurs, ale telefony jeszcze istnieją!
- Mamy
ospę – wyjaśnił.
- Co? – Zamrugał
oczami. Daiki stwierdził, że normalnie rzęsy tego faceta żyją własnym życiem...
- Ospę,
kretynie. Więc jak nie chcesz się zarazić to wypad! – prychnął, podążając do
kuchni.
- Ospa to
choroba dziecięca! – zawołał za nim.
Kise
przeniósł spojrzenie z przyjaciela na wersalkę, na której w skotłowanej
pościeli siedział Kuroko z rozwichrzonymi włosami, w podkoszulku i cały w białe
ciapki.
- O rany,
co ci się stało, maluchu? – wyszczerzył się.
- Mam
ośpe – poinformował Tetsuya, wypinając swoją małą pierś i pokazując białe
ciapki. – Świędzi – poskarżył się.
- I
jeszcze co najmniej tydzień będzie swędzieć – powiedział bezlitośnie Daiki,
wchodząc do pokoju.
-
Aominecchi, nie bądź bezduszny! – fuknął Ryouta.
- Ja?
Bezduszny? Wiesz, co ja muszę robić? – warknął. – Przynosić picie, jogurciki,
kuźwa jego mać, te twoje cholerne krakersy w zwierzątka i smarować te chrzanione
krosty!
Kise
zachichotał, a widząc groźny wzrok przyjaciela zatkał usta, dusząc się ze
śmiechu.
-
Sikaaaać! – zawołał znienacka Kuroko.
- To na
co czekasz, smarkaczu? – warknął Aomine, podrywając się z fotela. Kuroko zsunął
się błyskawicznie z wersalki i pobiegł do łazienki. – I co ja mówiłem o
chodzeniu na boso, ty cholerny gówniarzu! A ty przestań rechotać! – zawarczał w
stronę Kise, który spojrzał na niego niewinnie.
- Ja się
wcale nie śmieję, Aominecchi!
-
Oczywiście – syknął, siadając z powrotem na fotelu. – Co za dzieciak –
westchnął. – Pije jak słoń normalnie, a potem leje co dwie minuty. Zlał jedne
spodnie, rozumiesz to?
Kise z
trudem pohamował śmiech.
- No tak,
to musiało być straszne. – Pokiwał poważnie głową, zaciskając usta.
- A do tego
cały czas się drapie. A tłumacze mu, że jak nie przestanie, to mu wyrosną
dzioby. – Trącił lekko przechodzącego koło niego Kuroko.
- Ale
mnie śwędziiii – jęknął chłopiec, włażąc na łóżko i drapiąc po boku.
-
Skarpetki – rozkazał Daiki, mrużąc oczy.
Kise
zaśmiał się na cały głos, po czym zatkał sobie błyskawicznie usta, patrząc na
wkurzonego Aomine.
-
Przepraszam – wyjąkał z trudem.
-
Nienawidzę cię – warknął Aomine.
Być może
Daiki przeżyłby jakoś epidemię ospy w swoim domu, gdyby nie wydarzyła się
jedna, straszna rzecz, która całkowicie popsuła wszystko.
- Rany,
Kise, wyglądasz jak umarlak – mruknął, wpuszczając przyjaciela do mieszkania i
przyglądając się jego nieco pozieleniałej twarzy.
- Umieram
– jęknął Kise, rzucając jakąś siatkę na stolik i opadając na wersalkę.
- To
widzę – przyznał, zakładając ręce na piersi.
-
Dobijcie mnie – wymamrotał z czeluści pościeli.
- Kisia
ma kropki! – odezwał się niespodziewanie Tetsu, opierający się o plecy mężczyzny.
- Co? –
parsknął Aomine.
- Krośty
ma! – uśmiechnął się szeroko do Daikiego, pokazując palcem na szyje Ryouty.
Kise
jęknął głośno, a Aomine zarechotał.
-
Zaraziłeś się? – wyjąkał, dusząc się śmiechem.
-
Aominecchi nie bądź potworem, ja umieram – powiedział poważnie.
- O rany,
nie mogę – zagiął się w pół. – Czy to czasem nie ty mówiłeś, że to choroba
dziecięca?
- Bo to
jest choroba dziecięca! – zawył. – Ale ja jej nie przechodziłem! Wracam od
lekarza i właśnie się o tym dowiedziałem!
- No to w
porę – zachichotał, ale szybko umilkł, gdy Kise pozieleniał znacznie i zatkał
usta dłonią. – Co ci jest? – spytał ostrożnie.
Kise
pokręcił głową, wymamrotał „łazienka” i pognał złożyć malowniczy hołd naturze.
- Kisia
się źle czuje? – spytał zmartwiony Kuroko.
- Tak, na
ospę chorują takie małe smarki jak ty. – Trącił nos chłopca siadając koło
niego. – Ale czasami się nie zachorują, a jak to zrobią, gdy są już dorośli, to
czują się gorzej.
- Ale
Kisia wyzdrowieje, prawda? – Wbił wzrok w mężczyznę.
- Jasne,
że tak! – Poczochrał mu włosy. – Jak mu znikną wszystkie krosty – zaśmiał się.
Ale
Aomine szybko przestało być do śmiechu. Kise stanowczo odmówił ruszenia się z
jego mieszkania, tłumacząc, że umrze w drodze do domu i tak właściwie, patrząc
na niego, Daiki przyznawał mu rację. Ryouta jak nic zdechnął by gdzieś pod
płotem sam. Nie przewidział tylko, że będzie musiał zajmować się dwoma,
zaospionymi zrzędami.
Z Tetsu
nie było tak źle, prócz tego, że drapał się non stop. Kise nie dość, że się
drapał, to jeszcze jęczał przy każdej nowej kroście, a już najwięcej lamentował
przy tych na twarzy. Momentami miał naprawdę dość i cieszył się z
błogosławionych chwil ciszy w pracy, a marudząca, gorączkująca dwójka zajmowała
się sama sobą. I dobrze. Aomine stanowczo odmówił smarowania innym krost
specjalnym płynem, za to mały Tetsu czerpał niemałą radość z robienia Kise
ciapek na całym ciele.
Ponad to,
tak jak przewidział Kasamatsu, sprawa opieki nad małym Tetsu wylądowała w
sądzie po tym, jak poinformował opiekę, że nadal zamierza ubiegać się o prawa
do opieki nad chłopcem. Pierwsza rozprawa miała się jednak odbyć dopiero za dwa
tygodnie. Nie było co się stresować przed czasem.
- Hau. –
Tetsu trącił policzek Aomine nosem pluszowego psa. – Hau!
- Mało
groźny z ciebie kundel, mój drogi – parsknął, pstrykając go w ucho.
- Hau!
- Nee,
Aominecchi – odezwał się bujający się na krześle Kise. – A może byśmy tak
kupili mu psa, co? Jakiegoś takiego małego, co o tym myślisz?
- Hau! –
zamruczał Kuroko.
Aomine
przez chwilę zagapił się na przyjaciela. O ile faceci byli raczej albo brzydcy,
albo przystojni, o tyle Kise był przystojny i po prostu ładny. Dokładnie.
Ładny. Zdziwił się nieco własnym torem myślowym i tym, jak poruszają go te
cholerne długie rzęsy mężczyzny. Z tego, co wiedział, Kise wędrował i w jedną i
w drugą stronę. Jeżeli chodzi o niego, zwykle otaczały go po prostu kobiety,
nigdy specjalnie nie zastanawiał się nad swoją tożsamością płciową. Do czasu,
aż ta cholera zaczęła spędzać stanowczo zbyt dużo czasu w jego domu. Stanowczo
za dużo.
- Heeej,
Aominecchi? – Kise parsknął śmiechem, machając mu dłonią przed oczami. Aomine
nie zdążył zebrać myśli, które zaćmił nieco dołeczek w policzku Ryouty, który
pokazał się przy jego uśmiechu. Dorosły facet miał dołeczek w policzku, no
cholera jasna! I jeszcze śmie go nim rozpraszać. W każdym razie w jednej chwili
wydarzyło się kilka rzeczy. Kuroko wyciągnął swojego psa w kierunku Kise i
zrobił bardzo groźnie i bardzo warczące „Hau!” do niego. Z kolei w tym samym
momencie stołek, na którym bujał się już od chwili mężczyzna, postanowił
wysunąć się spod jego tyłka i upaść z trzaskiem na podłogę. Gdyby nie to, że
Ryouta opierał ramiona na kredensie, byłby potrzaskał tę swoją blond makówkę.
Aomine
zarechotał na całe gardło, przytrzymując ramieniem siedzącego mu na kolanie
Kuroko, który szczerzył pełen pakiet białych ząbków.
- No,
Tetsu, to ci się wybitnie udało! – zaśmiał się uradowany, klepiąc śmiejącego
się chłopca po policzku.
- Heeej!
To wcale nie było śmieszne! – jęknął męczeńsko Kise, zbierając się z podłogi.
Umarłam Q.Q no w końcu się doczekałam ja nie mogę ale mi teraz dobrze.
OdpowiedzUsuńKisia zachorowała na ospę, ach ten nasz duży dzieciak XD... to takie w jego stylu XD.
Też nie znam się na prawie więc ze spokojem przyjmę cokolwiek w tej kwestii napiszesz XD
No Aomine w końcu zauważył że fakt ciągłej obecności Kise nie jest mu obojętny :D no nareszcie, bo w połowie notki zaczęlam sie martwić że jak ktoś go nie wrzuci do łazienki z kąpiącym się kise to sie nie zorientuje.
"Do czasu, aż ta cholera zaczęła spędzać stanowczo zbyt dużo czasu w jego domu. Stanowczo za dużo."- popularna 1 faza zwana "odrzuceniem" będzie sobie wpierał że mu się nie podoba aż w końcu pogodzi sie z tym że jednak nie może bez niego żyć (pokiwuje głową mówiąc to nauczycielskim tonem).
Kuroko wyczuwajac że Aomine zaczyna czuć mięte do Kise (chociaż nie, on ją czuję cały czas tylko jeszcze się nie skapnął, bo kise akurat w tej kwestii na razie wydaje mi się byc bardziej ogarnięty), i że niestety Ksia jest zajęta postanowił instynktownie znależć sobie kogoś innego. Dobra robota kuroko! Mały Kagami sooo~~~~~~sweeeet ;3 Do Kagamiego pasuję wizerunek małego rozrabiaki, a Kuroko taki cichy to go pewnie chciał rozruszać XD
ACHHHHHHHH jakie to romantyczne, Aominecchi patrzy Kise w oczy... no a potem zejdzie na nogi by następnie wrócić trochę wyzej w rejony jego tyłka. ~~~~~~Wieża do kontroli lotów ustaliliśmy nową trasę czy silnik jest gotowy do startu?~~~~~~ odbiór~~~~~~
Przepraszam odbija mi, za długo nie jarałam się twoimi Fickami i tak to się kończy *3*
Zapewne zapomniałam o masie rzeczy które chce ci jeszcze napisac ale nie martw się najwyżej dopiszę pózniej XD
Wrzucenie go do łazienki z Kise o była tajna, ciężka artyleria, jakby w końcu sam nie zaczął kumać. XD
UsuńW sumie mój Kiziamine nie ma fazy wyparcia, bardziej... zdziwienia samym sobą, że kręci go własny przyjaciel :D Tak go stuknęła świadomość. :P
Taak Kuroś wyrywaj Kagamiengo, co się będziesz! *dopinguje* Szczypaj go pod tą ławką, może pójdziecie razem do kąta. XD
A Kagami nie mógł nie być małym zabójcom, hahaha, ja go zawsze widzę z jakimś plastrem na nosie i obdartymi kolanami. XD
<33
Cześc misiaczku @w@ Witam cię z nową energią, Lu Go na start i takie tam XD
OdpowiedzUsuńDai-chan papiery są cacyyy Q.Q I się przydają jak chce się zetrzeć sperme z podogiii XD
kurwa przeczytałam "przeruchaliście" ja jebe XD
kurwa tetsu to taki mini daiki, kurwa moje serce *palpitacje*
z mojego dzieciaka - MOJEGO, MOJEGO, MOJEGO AWWWWWW AOMINE TY CHUJUUU Q.Q MOJE JEBANE EMOCJEEEE *drowning in feelings*
.... tetsu a wujka. WUJKU WYPIERDALAJ.
aomine nie strasz dziecka ;_; kisia jaka z ciebie seksy mama ♥
kurwa, daiki kocham twoją prostą formę wyrażania miłości ♥
aomine kurwa jakiś ty uroczy kiedy dziękujesz ;-; wzruchałam się ♥ kasamatsu z ciebie to jednak dobry człowiek T3T
.... TATUUU W CIAPKI, KURWAA JEGO MAAAC MOJ WEWNETRZNY PEDOFIL WYJE Q.Q'''''
kise sie zarazil - skad ja wiedzialam ze tak to sie skonczy XD
tak daiki, to je miłość, nie pierdol tylko ruchaj kise ♥
Zamaiast małego kuroko mały kise i Aomine. Role odwrócone w stosunku do twego opka ale skojarzyło mi się trochę ze sprzeczką Kagamiego i Kuroko :*
OdpowiedzUsuńhttp://www.pixiv.net/member_illust.php?mode=manga&illust_id=30145610
awwww umarłam *____*
Usuńdodałam 4 rozdział Purpurowe Płomienia, zapraszam ♥
OdpowiedzUsuńOjapierdole. Znowu zginelam od Twojego malego Kuroko. Kagami go zaszczypowal... normalnie sl;ghk;sgh /zgon Taa, z Aomine byłby wspaniały tatuś. On powiedzial "mojego dzieciaka" *lezka szczescia*
OdpowiedzUsuńI od kiedy to twój dzieciak, co, Aominecchi?
Ja rozumiem, ze Kise sie bulwersuje, bo mialo byc "naszego dzieciaka" XD.
Zamordowac wujka Tetsu! Ja pomoge! :D Nyahaha. Gdy tylko pojawilo sie slowo "Kasamatsu" wybuchnelam smiechem przez nasza ostatnia wizje. Fanart podobno jest w fazie tworzenia XDD
Jesiusmaryjo, Kulokos ma ospe ;~; Ospa jest strasna, Kulos. Wiec nie dlap, bo ci moga zostac blizny tak jak cioci riw D:
OMG KISEEEEEEEEEEEE XD KISE SIE ZARAZIL, BEZCENNOSC. Awwwww. Kisia jest w klopki jak biedlonka XD /napierdala sie
Dwa zaospione zrzedy. Jestes bez serca, Dai-chan~ XD I myslalam, ze bedzie smarowal tez Kisie *zawod* D:
ojesu, a teraz mysli, ze jest ladny *________* JEST AOKISE!!!!!!!!!! GOOOOOOOOOOOOOOL!! No tego... prawie.
PS. Bylam na weekend u znajomych i jak bylysmy w sklepie kupowac skladniki na obiad (spaghetti), to dziewczyny znalazly makaron w literki i od razu mi sie przypomnial makaron w dinozaury! XD Ale nie przeszlo spaghetti z literkami, bu ;A;
PPS. Nie przejmuj sie, ze namieszalas z prawem. Prawo jest durne XD; *powiedziala ta, co musi sie uczyc prawa gospodarczego ;A;*
Kagami go podrywa! Ale jeszcze o tym nie wie. *wyszczerz* Kiziamine zdecydowanie nie powinien szkolić dzieci. :P
UsuńOczywiście, że naszego dziecka! *chichocze*
O rany, no coś ty, tworzy się? *rechocze* Jak będzie gotowy to ja go chcę zobaczyyyyyyyyyyyyć! *___*
Ospa jest beeeee! zwłąszcza jak się ją przechodzi jak się jest starszym TT___TT Biedna Kisia <33
Dai-chan próbuje zachowywać pozory, jeszcze by się zagalopował z tym samarowaniem. XD A co to za zabawy z Kisią jakby co chwile jęczał że go swędzi, a nie że Aomine robi mu właśnie dobrze!
Ja sobie zrobię kurde kiedyś spagetti z dinozaurami a co! >.<
Ughum. Tak długo się zbierałam do tego komentarza, że teraz, aż nie wiem co napisać i to trochę dobijające. Wybacz, jestem takim nieogarem, żeby pisać coś z sensem".
OdpowiedzUsuńPo pierwsze awwwwwwwwwwwwwwww. Tak strasznie czekałam na ten trzeci rozdział i kiedy się pojawił to kurczę myslałam, że umre ze szczęścia i właściwie naprawdę umarłam po tym jak przeczytałam to wszystko awwwrarar!
Wujek jest takim czarnym charakterem"" x__x. Znaczy jasne, że go nienawidzę, ale myślę, że oprócz hejterów ten człowiek nie ma jakiegoś kółka adoracji xDDD""
Zawsze rozwala mnie to jaki męski jest Aomine i jak bardzo...hguugugugughguhgughg- taaak, to jest zdecydowanie dobre słowo! Wiesz po prostu cały czas mam przed oczami wizje typu: Daiki wychodzi z płonącego budynku, trzymając Kise jak panne młodą i Kuroko na plecach...idzie...w tle eksplozje i efekty specjalne...przerzuca sobie Kise na ramię, chwyta się drabinki helikoptera, męsko ociera pot z czoła i odlatuje... >..> Tak bardzo męski. I tak bardzo odbiegłam gdzieś daleko O__O Wybacz!
Aomine tak uroczo okazuje miłość aw, aw. Kise jest taką świetną matką. W ogóle na kogo oni wychowają to dziecko... I jest AoKise, tyle że tak jakby nie ma, ale tak jakby jest, więc aww AoKise! W ogóle to AoKise jest cały czas, tylko Aomine jeszcze o tym nie wie xDD Ale jest już coraz bliżej skoro widzi, że Kise jest taki łaaaaadny. Ahh, te ponętne dołeczki w policzkach xD"
Kise ma ospę. ... ... ... Kise jest większym dzieckiem od Kuroko i to jest przesłodkie. Cały Kuroko też jest przesłodki, kocham Cię za nich.
W ogóle to awwwwww! Jestem taka zakochana w tym wszystkim!
Umieram po prostu *U* niektóre tekst powalają XD Można tak zamordować tego wujka czy cóś? ;-;
OdpowiedzUsuńDobrze by było XDD
UsuńZamordować wujka Tetsu i będzie spoko , fajny rozdział
Usuń