piątek, 12 października 2012

Część 3 „Kłopoty zawsze przychodzą niespodziewanie.”



No, i kolejna część na Wasze ręce. Chcę tylko powiedzieć, że prawo to nie mój konik, zatem stworzyłam pewnie niezłą fikcję, no ale cóż, taki przywilej piszących. :D

~*~

Raaany, co za upierdliwy dzień, stwierdził w myślach Aomine, ciężko wchodząc po schodach. Najpierw rano nie mógł dobudzić smarkacza i byłby się spóźnił do pracy, a tam nie było wcale lepiej. Papiery, papiery i jeszcze więcej papierów. Koszmarrrr.
- Wróciłem – mruknął, zamykając za sobą drzwi mieszkania. Zamarł w trakcie ściągania butów. Czemu, do cholery, jest tak cicho?
Przygotowując się w duchu na najgorsze, podążył do kuchni, z której dochodziły odgłosy czyjejś intensywnej pracy.
- Co się stało? – spytał stanowczo, opierając się o framugę.
- Nic – odpowiedział mu dwugłos, który brzmiał niezwykle niewinnie.
- Tetsu – mruknął, patrząc na chłopca, który tylko zerknął na niego przelotnie i wrócił do grzebania w talerzu.
Aomine przeniósł spojrzenie dalej, na tańcującego koło kuchenki mężczyznę.
- Kise…
- Taaak? – spytał lekko mężczyzna, nadal odwrócony do niego tyłem i mieszający coś zawzięcie na patelni.
- Kogo zabiliście?
- Hej, nikogo nie zabiliśmy! – oburzył się Kise.
- Dobrze, to skoro nie ma żadnych trupów, to słucham.
- Niech ci Kurokocchi opowie – powiedział szybko Kise. Niebieskie, zawiedzione spojrzenie spoczęło na mężczyźnie, a potem przeniosło się na Aomine. Chłopiec westchnął i oparł się na krześle.
- Pani kśyczała – mruknął.
- Co? – Daiki uniósł brew.
- Pani przedszkolanka, łosiu, dzisiaj krzyczała – wyjaśnił usłużnie Kise.
- Sam jesteś łoś. I czemu jakaś baba krzyczała na Tetsu?
- Bo Kagami mnie zaszczypował! – poskarżył się chłopiec.
- Uszczypnął – poprawił Kise.
- Uszczypnął. I ja też go zaszczypowałem, a on kśyczał.
- I? – spytał Kise, a Kuroko milczał zakładając te swoje małe łapki na piersi niezwykle buntowniczo. Ryouta miał ochotę parsknąć śmiechem. Jak wiele gestów maluch przejął od swojego opiekuna.
- I co dalej? – spytał wyraźnie rozbawiony Aomine.
- No i potem się z przepychali – podjął gładko Kise – pozrzucali z krzesełek, narobili siniaków, wrzasku i dostali obaj karę, cały dzień przy stoliku.
Daiki zaśmiał się otwarcie.
- No i bardzo dobrze! Trzeba się bronić. – Pstryknął chłopca w ucho, a ten uśmiechnął się szeroko.
- Aominecchi! Nie można uczyć dzieci przemocy! – oburzył się.
- A następnym razem masz mu od razu dać w zęby – pouczył. – Chodź, stary, idziemy pooglądać kreskówki.
Kuroko zeskoczył z krzesła, biegnąc do drugiego pokoju.
- Aominecchi! Nie możesz mu mówić takich rzeczy!
- Jasne, jasne. – Machnął lekceważąco ręką. – Musi się bronić, nikt nie będzie robił ofiary z mojego dzieciaka.
Kise westchnął, opierając się o kredens. Co za nieodpowiedzialny kretyn. I od kiedy to twój dzieciak, co, Aominecchi?

~*~

Czując rosnącą irytację, Aomine podążał znajomym korytarzem. O co, do cholery, chodziło tej przeklętej babie? Przecież dopiero u nich była i wszystko było w porządku, mimo że zastała w domu tylko Kise i smarka. Dobrze, jego wina, on zapomniał powiedzieć Kise o wizycie tej całej Asako, ale przecież wszystko się wyjaśniło, tak? No właśnie!
- Dzień dobry – mruknął, gdy wszedł do gabinetu, widząc, że ktoś już u niej jest. – Mam poczekać?
- Nie, nie, proszę – powiedziała trochę nerwowo. – To właśnie jest pan Aomine, a to jest…
- Kuroko Masashi, miło mi, panie Aomine. – Mężczyzna wyciągnął w jego stronę dłoń, a jego uśmiech wybitnie nie spodobał się Aomine tak samo jak ten europejski akcent i zachowanie. A już najmniej to, że stał przed nim wujek Tetsu.

~*~

- Gnój jeden! Pieprzony skurwysyn! – zawarczał wściekle, chodząc po kuchni jak lew zamknięty w klatce.
- Nie przeklinaj – mruknął Kise.
- Jakie nie przeklinaj?! Kurwa jego mać! I jeszcze będzie pieprzył coś o więzach rodzinnych! – Uderzył dłonią w ścianę. – Gdzie był, ja się pytam?! Gdzie był wcześniej, skurwysyn?!
- Aominecchi… – próbował coś powiedzieć, czując, jak siedzący mu na kolanach Kuroko coraz mocniej się o niego opiera i sztywnieje.
- Niech wypierdala w cholerę do tej chrzanionej Europy i odpieprzy się od nas! Przypomniał sobie w porę, kurwa jego mać! – wysapując wściekłość, kopnął z rozmachem z stołek, który uderzył w kredens.
- Aomine, straszysz go.
Daiki umilkł słysząc ostry ton Kise. Popatrzył na niego, a potem na siedzącego mu na kolanach chłopca, który wbijał w niego jasne, przestraszone i jakieś takie wilgotne oczy.
- Hej, Tetsu – mruknął, wzdrygając się lekko, gdy mały przywarł mocniej do Kise, a jego usta wygięły się w niebezpieczną podkówkę. Westchnął, przesuwając dłonią po włosach.
- Nie krzyczę na ciebie, jasne? – Oparł dłonie na udach, pochylając się i patrząc z uwagą na chłopca. – Po prostu… dorośli czasem jak się wkurzą, to muszą sobie powrzeszczeć, łapiesz? Dzieci sobie płaczą, prawda? Jak są złe. – Kuroko kiwnął ostrożnie głową. – No właśnie, a dorośli nie beczą, tylko krzyczą. No, a ja się wkurzyłem, bo… No, wkurzyłem się. Ale nie na ciebie, kapujesz? – Chłopiec ponownie pokiwał głową. – To świetnie. Idziemy obejrzeć ryżowego bohatera? – spytał wyciągając do niego dłoń. Kuroko złapał jego rękę i zsunął się z kolan Ryouty, podążając z Daikim do drugiego pokoju.
Kise westchnął pocierając skroń. O tak, aż za dobrze wiedział, jak potrafi się wściekać Aomine, gdy coś nie szło po jego myśli i ktoś mu się wchrzaniał. A może mówić, co chce, Kise dobrze wiedział, że jego przyjaciel wyjątkowo silnie przywiązał się do chłopca. Zresztą w drugą stronę działa to tak samo. Może gderać, złościć się i narzekać, ale gdyby mu nie zależało, nigdy by się tak nie zachowywał, nie byłby taki zły. A Aomine był po prostu wściekły.
Postawił na stoliku przed przyjacielem kubek z parującą herbatą, przysiadając na pufie. Chuchając na swoją herbatę, zerknął na kanapę. Kuroko ze swoim pluszowym psem opierał się o Aomine, nie odrywając spojrzenia od telewizora. Daiki również gapił się w ekran, ale zaciśnięta szczęka i poruszające się kości policzkowe mężczyzny aż za dobrze mówiły, z jakim trudem hamuje wściekłość.
- Powinieneś zadzwonić do Kasamatsu – wymruczał upijając łyk gorącej herbaty. Wzdrygnął się lekko, gdy przeszyło go ostre, pełne gniewu spojrzenie.
- Nie widzę powodu – syknął.
- Ale ja widzę – powiedział z naciskiem. – On się nie pojawił tutaj przez przypadek, Aominecchi. Jemu o coś chodzi i dobrze wiemy o co. – Uniósł sugestywnie brew. – No, ale chyba, że jest ci wszystko jedno, to możemy go od razu spakować i odesłać. – Kiwnął głową na chłopca.
Spojrzenie Aomine, o ile w ogóle coś takiego jest możliwe, zmieniło się w gotujący lód.
- On zostaje tutaj – wysyczał przez zaciśnięte zęby. – I żaden europejski wrzód tego nie zmieni.

~*~

Tak. Kise miał rację. A z jego racjami zgodził się Kasamatsu.
- Ile to potrwa? – spytał Aomine nie spuszczając wzroku z mężczyzny, który spokojnie parzył sobie kawę.
- Góra kilka dni. Kise ma rację, facet jak nic pojawił się z jakiegoś powodu i jestem więcej niż pewny, że chodzi o te udziały – stwierdził, wsypując cukier do kubka.
- One są tyle warte? Że jakiś idiota fatyguje się tu aż z Europy? – prychnął.
- Na tą chwilę? Owszem. – Pokiwał głową, opierając się o biurko. – Poszukałem tu i tam. Kiedy zostały zakupione, nie były zbyt wiele warte, ale firma zaczyna przynosić zyski, a przez to i udziały zwiększają swoją wartość. Jeżeli dostałby pełne prawa do opieki nad dzieciakiem, byłoby to równoznaczne z prawem do zarządzania jego finansami.
- A nie możemy tego zrobić tak jak planowaliśmy? Zamrozić pieniądze do momentu aż smarkacz będzie pełnoletni? – Pomasował skroń.
- Tłumaczyłem ci. – Wywrócił oczami. – On sam nie może niczym zarządzać, ty masz prawa tylko tymczasowe. Rozporządzać będziesz mógł, gdy uzyskasz pełne prawa, wtedy możesz je zamrozić i nikt ich nie ruszy, dopóki dzieciak nie będzie pełnoletni.
- Wiem, wiem – wyburczał.
- Tylko, że teraz mamy problem, bo skoro pojawił się jego wujek i wyraża chęć zajęcia się chłopakiem, twoja sprawa zostaje wstrzymana. Oczywiście, możesz nadal ubiegać się o prawa do przyznania pełnej opieki, szacowałbym, że masz całkiem spore szanse na nie, ale mam przeczucie, że facet tak łatwo nie odpuści i sprawa skończy się w sądzie.
- W sądzie? Żartujesz sobie?
- Niestety nie – westchnął. – Placówka będzie musiała posłać to dalej.
- Kurwa mać – zaklął, przyciskając palce do oczu.
- No cóż, nie mogę się nie zgodzić. – Kasamatsu uśmiechnął się krzywo, podwijając rękawy koszuli. – Zastanawia mnie tylko, dlaczego tak nagle – zamyślił się. – Mówiłeś, że opieka się z nim kontaktowała.
- Tak, kilkakrotnie, ale nie odpowiadał. A teraz się tu pojawił, gnój jeden i będzie mieszał – warknął.
- Spróbuje się o nim czegoś dowiedzieć, facet jak nic ma w tym jakiś interes, śmierdzi mi to.
- To nie śmierdzi, to wali gównem – warknął Aomine.
Kasamatsu parsknął śmiechem.
- Kto by pomyślał, że kiedykolwiek będzie ci na czymś tak zależeć.
- Spieprzaj – wyburczał, posyłając mu groźne spojrzenie, a Kasamatsu wyszczerzył się.
- Spokojnie, zajmę się tym, a wy się na razie nie przejmujcie, jak się czegoś dowiem, to zdzwonię do was.
- Jasne – mruknął Aomine, wstając. – I tego… Dzięki.
- Łał, osobisty sukces, Aomine Daiki mi dziękuje. – Zmrużył oczy, szczerząc się bezczelnie.
- Jak się nie przymkniesz to ci zaraz pieprznę między oczy. – Uścisnął mu dłoń nieco mocniej niż musiał, a Kasamatsu uśmiechnął się rozbawiony.

~*~

Mimo wszystko Aomine nieco się uspokoił. Wiedział, że Kasamatsu to najlepsza prawnicza hiena i wyniucha wszystko, co potrzeba. A jak nie, to wtedy Daiki skopie wszystkim denerwującym go osobom dupy i zapanuje ład i porządek, kurwa jego mać. A póki co, okazało się, że ma bardziej naglące problemy, prócz europejskiego wrzoda na dupie…
Idący do kuchni z naręczem talerzy i kubków, Aomine zaklął brzydko, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
- Czego, do cholery? – warknął do stojącego w progu Kise.
- Aominecchi, jesteś niegrzeczny! – oburzył się. – I co się nie odzywacie, mówiłem, że mam kurs, ale telefony jeszcze istnieją!
- Mamy ospę – wyjaśnił.
- Co? – Zamrugał oczami. Daiki stwierdził, że normalnie rzęsy tego faceta żyją własnym życiem...
- Ospę, kretynie. Więc jak nie chcesz się zarazić to wypad! – prychnął, podążając do kuchni.
- Ospa to choroba dziecięca! – zawołał za nim.
Kise przeniósł spojrzenie z przyjaciela na wersalkę, na której w skotłowanej pościeli siedział Kuroko z rozwichrzonymi włosami, w podkoszulku i cały w białe ciapki.
- O rany, co ci się stało, maluchu? – wyszczerzył się.
- Mam ośpe – poinformował Tetsuya, wypinając swoją małą pierś i pokazując białe ciapki. – Świędzi – poskarżył się.
- I jeszcze co najmniej tydzień będzie swędzieć – powiedział bezlitośnie Daiki, wchodząc do pokoju.
- Aominecchi, nie bądź bezduszny! – fuknął Ryouta.
- Ja? Bezduszny? Wiesz, co ja muszę robić? – warknął. – Przynosić picie, jogurciki, kuźwa jego mać, te twoje cholerne krakersy w zwierzątka i smarować te chrzanione krosty!
Kise zachichotał, a widząc groźny wzrok przyjaciela zatkał usta, dusząc się ze śmiechu.
- Sikaaaać! – zawołał znienacka Kuroko.
- To na co czekasz, smarkaczu? – warknął Aomine, podrywając się z fotela. Kuroko zsunął się błyskawicznie z wersalki i pobiegł do łazienki. – I co ja mówiłem o chodzeniu na boso, ty cholerny gówniarzu! A ty przestań rechotać! – zawarczał w stronę Kise, który spojrzał na niego niewinnie.
- Ja się wcale nie śmieję, Aominecchi!
- Oczywiście – syknął, siadając z powrotem na fotelu. – Co za dzieciak – westchnął. – Pije jak słoń normalnie, a potem leje co dwie minuty. Zlał jedne spodnie, rozumiesz to?
Kise z trudem pohamował śmiech.
- No tak, to musiało być straszne. – Pokiwał poważnie głową, zaciskając usta.
- A do tego cały czas się drapie. A tłumacze mu, że jak nie przestanie, to mu wyrosną dzioby. – Trącił lekko przechodzącego koło niego Kuroko.
- Ale mnie śwędziiii – jęknął chłopiec, włażąc na łóżko i drapiąc po boku.
- Skarpetki – rozkazał Daiki, mrużąc oczy.
Kise zaśmiał się na cały głos, po czym zatkał sobie błyskawicznie usta, patrząc na wkurzonego Aomine.
- Przepraszam – wyjąkał z trudem.
- Nienawidzę cię – warknął Aomine.
Być może Daiki przeżyłby jakoś epidemię ospy w swoim domu, gdyby nie wydarzyła się jedna, straszna rzecz, która całkowicie popsuła wszystko.
- Rany, Kise, wyglądasz jak umarlak – mruknął, wpuszczając przyjaciela do mieszkania i przyglądając się jego nieco pozieleniałej twarzy.
- Umieram – jęknął Kise, rzucając jakąś siatkę na stolik i opadając na wersalkę.
- To widzę – przyznał, zakładając ręce na piersi.
- Dobijcie mnie – wymamrotał z czeluści pościeli.
- Kisia ma kropki! – odezwał się niespodziewanie Tetsu, opierający się o plecy mężczyzny.
- Co? – parsknął Aomine.
- Krośty ma! – uśmiechnął się szeroko do Daikiego, pokazując palcem na szyje Ryouty.
Kise jęknął głośno, a Aomine zarechotał.
- Zaraziłeś się? – wyjąkał, dusząc się śmiechem.
- Aominecchi nie bądź potworem, ja umieram – powiedział poważnie.
- O rany, nie mogę – zagiął się w pół. – Czy to czasem nie ty mówiłeś, że to choroba dziecięca?
- Bo to jest choroba dziecięca! – zawył. – Ale ja jej nie przechodziłem! Wracam od lekarza i właśnie się o tym dowiedziałem!
- No to w porę – zachichotał, ale szybko umilkł, gdy Kise pozieleniał znacznie i zatkał usta dłonią. – Co ci jest? – spytał ostrożnie.
Kise pokręcił głową, wymamrotał „łazienka” i pognał złożyć malowniczy hołd naturze.
- Kisia się źle czuje? – spytał zmartwiony Kuroko.
- Tak, na ospę chorują takie małe smarki jak ty. – Trącił nos chłopca siadając koło niego. – Ale czasami się nie zachorują, a jak to zrobią, gdy są już dorośli, to czują się gorzej.
- Ale Kisia wyzdrowieje, prawda? – Wbił wzrok w mężczyznę.
- Jasne, że tak! – Poczochrał mu włosy. – Jak mu znikną wszystkie krosty – zaśmiał się.
Ale Aomine szybko przestało być do śmiechu. Kise stanowczo odmówił ruszenia się z jego mieszkania, tłumacząc, że umrze w drodze do domu i tak właściwie, patrząc na niego, Daiki przyznawał mu rację. Ryouta jak nic zdechnął by gdzieś pod płotem sam. Nie przewidział tylko, że będzie musiał zajmować się dwoma, zaospionymi zrzędami.
Z Tetsu nie było tak źle, prócz tego, że drapał się non stop. Kise nie dość, że się drapał, to jeszcze jęczał przy każdej nowej kroście, a już najwięcej lamentował przy tych na twarzy. Momentami miał naprawdę dość i cieszył się z błogosławionych chwil ciszy w pracy, a marudząca, gorączkująca dwójka zajmowała się sama sobą. I dobrze. Aomine stanowczo odmówił smarowania innym krost specjalnym płynem, za to mały Tetsu czerpał niemałą radość z robienia Kise ciapek na całym ciele.
Ponad to, tak jak przewidział Kasamatsu, sprawa opieki nad małym Tetsu wylądowała w sądzie po tym, jak poinformował opiekę, że nadal zamierza ubiegać się o prawa do opieki nad chłopcem. Pierwsza rozprawa miała się jednak odbyć dopiero za dwa tygodnie. Nie było co się stresować przed czasem.
- Hau. – Tetsu trącił policzek Aomine nosem pluszowego psa. – Hau!
- Mało groźny z ciebie kundel, mój drogi – parsknął, pstrykając go w ucho.
- Hau!
- Nee, Aominecchi – odezwał się bujający się na krześle Kise. – A może byśmy tak kupili mu psa, co? Jakiegoś takiego małego, co o tym myślisz?
- Hau! – zamruczał Kuroko.
Aomine przez chwilę zagapił się na przyjaciela. O ile faceci byli raczej albo brzydcy, albo przystojni, o tyle Kise był przystojny i po prostu ładny. Dokładnie. Ładny. Zdziwił się nieco własnym torem myślowym i tym, jak poruszają go te cholerne długie rzęsy mężczyzny. Z tego, co wiedział, Kise wędrował i w jedną i w drugą stronę. Jeżeli chodzi o niego, zwykle otaczały go po prostu kobiety, nigdy specjalnie nie zastanawiał się nad swoją tożsamością płciową. Do czasu, aż ta cholera zaczęła spędzać stanowczo zbyt dużo czasu w jego domu. Stanowczo za dużo.
- Heeej, Aominecchi? – Kise parsknął śmiechem, machając mu dłonią przed oczami. Aomine nie zdążył zebrać myśli, które zaćmił nieco dołeczek w policzku Ryouty, który pokazał się przy jego uśmiechu. Dorosły facet miał dołeczek w policzku, no cholera jasna! I jeszcze śmie go nim rozpraszać. W każdym razie w jednej chwili wydarzyło się kilka rzeczy. Kuroko wyciągnął swojego psa w kierunku Kise i zrobił bardzo groźnie i bardzo warczące „Hau!” do niego. Z kolei w tym samym momencie stołek, na którym bujał się już od chwili mężczyzna, postanowił wysunąć się spod jego tyłka i upaść z trzaskiem na podłogę. Gdyby nie to, że Ryouta opierał ramiona na kredensie, byłby potrzaskał tę swoją blond makówkę.
Aomine zarechotał na całe gardło, przytrzymując ramieniem siedzącego mu na kolanie Kuroko, który szczerzył pełen pakiet białych ząbków.
- No, Tetsu, to ci się wybitnie udało! – zaśmiał się uradowany, klepiąc śmiejącego się chłopca po policzku.
- Heeej! To wcale nie było śmieszne! – jęknął męczeńsko Kise, zbierając się z podłogi.

12 komentarzy:

  1. Umarłam Q.Q no w końcu się doczekałam ja nie mogę ale mi teraz dobrze.

    Kisia zachorowała na ospę, ach ten nasz duży dzieciak XD... to takie w jego stylu XD.

    Też nie znam się na prawie więc ze spokojem przyjmę cokolwiek w tej kwestii napiszesz XD

    No Aomine w końcu zauważył że fakt ciągłej obecności Kise nie jest mu obojętny :D no nareszcie, bo w połowie notki zaczęlam sie martwić że jak ktoś go nie wrzuci do łazienki z kąpiącym się kise to sie nie zorientuje.

    "Do czasu, aż ta cholera zaczęła spędzać stanowczo zbyt dużo czasu w jego domu. Stanowczo za dużo."- popularna 1 faza zwana "odrzuceniem" będzie sobie wpierał że mu się nie podoba aż w końcu pogodzi sie z tym że jednak nie może bez niego żyć (pokiwuje głową mówiąc to nauczycielskim tonem).

    Kuroko wyczuwajac że Aomine zaczyna czuć mięte do Kise (chociaż nie, on ją czuję cały czas tylko jeszcze się nie skapnął, bo kise akurat w tej kwestii na razie wydaje mi się byc bardziej ogarnięty), i że niestety Ksia jest zajęta postanowił instynktownie znależć sobie kogoś innego. Dobra robota kuroko! Mały Kagami sooo~~~~~~sweeeet ;3 Do Kagamiego pasuję wizerunek małego rozrabiaki, a Kuroko taki cichy to go pewnie chciał rozruszać XD

    ACHHHHHHHH jakie to romantyczne, Aominecchi patrzy Kise w oczy... no a potem zejdzie na nogi by następnie wrócić trochę wyzej w rejony jego tyłka. ~~~~~~Wieża do kontroli lotów ustaliliśmy nową trasę czy silnik jest gotowy do startu?~~~~~~ odbiór~~~~~~

    Przepraszam odbija mi, za długo nie jarałam się twoimi Fickami i tak to się kończy *3*

    Zapewne zapomniałam o masie rzeczy które chce ci jeszcze napisac ale nie martw się najwyżej dopiszę pózniej XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzucenie go do łazienki z Kise o była tajna, ciężka artyleria, jakby w końcu sam nie zaczął kumać. XD
      W sumie mój Kiziamine nie ma fazy wyparcia, bardziej... zdziwienia samym sobą, że kręci go własny przyjaciel :D Tak go stuknęła świadomość. :P
      Taak Kuroś wyrywaj Kagamiengo, co się będziesz! *dopinguje* Szczypaj go pod tą ławką, może pójdziecie razem do kąta. XD
      A Kagami nie mógł nie być małym zabójcom, hahaha, ja go zawsze widzę z jakimś plastrem na nosie i obdartymi kolanami. XD
      <33

      Usuń
  2. Cześc misiaczku @w@ Witam cię z nową energią, Lu Go na start i takie tam XD
    Dai-chan papiery są cacyyy Q.Q I się przydają jak chce się zetrzeć sperme z podogiii XD
    kurwa przeczytałam "przeruchaliście" ja jebe XD
    kurwa tetsu to taki mini daiki, kurwa moje serce *palpitacje*
    z mojego dzieciaka - MOJEGO, MOJEGO, MOJEGO AWWWWWW AOMINE TY CHUJUUU Q.Q MOJE JEBANE EMOCJEEEE *drowning in feelings*
    .... tetsu a wujka. WUJKU WYPIERDALAJ.
    aomine nie strasz dziecka ;_; kisia jaka z ciebie seksy mama ♥
    kurwa, daiki kocham twoją prostą formę wyrażania miłości ♥
    aomine kurwa jakiś ty uroczy kiedy dziękujesz ;-; wzruchałam się ♥ kasamatsu z ciebie to jednak dobry człowiek T3T
    .... TATUUU W CIAPKI, KURWAA JEGO MAAAC MOJ WEWNETRZNY PEDOFIL WYJE Q.Q'''''
    kise sie zarazil - skad ja wiedzialam ze tak to sie skonczy XD
    tak daiki, to je miłość, nie pierdol tylko ruchaj kise ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamaiast małego kuroko mały kise i Aomine. Role odwrócone w stosunku do twego opka ale skojarzyło mi się trochę ze sprzeczką Kagamiego i Kuroko :*

    http://www.pixiv.net/member_illust.php?mode=manga&illust_id=30145610

    OdpowiedzUsuń
  4. dodałam 4 rozdział Purpurowe Płomienia, zapraszam ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojapierdole. Znowu zginelam od Twojego malego Kuroko. Kagami go zaszczypowal... normalnie sl;ghk;sgh /zgon Taa, z Aomine byłby wspaniały tatuś. On powiedzial "mojego dzieciaka" *lezka szczescia*

    I od kiedy to twój dzieciak, co, Aominecchi?

    Ja rozumiem, ze Kise sie bulwersuje, bo mialo byc "naszego dzieciaka" XD.

    Zamordowac wujka Tetsu! Ja pomoge! :D Nyahaha. Gdy tylko pojawilo sie slowo "Kasamatsu" wybuchnelam smiechem przez nasza ostatnia wizje. Fanart podobno jest w fazie tworzenia XDD

    Jesiusmaryjo, Kulokos ma ospe ;~; Ospa jest strasna, Kulos. Wiec nie dlap, bo ci moga zostac blizny tak jak cioci riw D:
    OMG KISEEEEEEEEEEEE XD KISE SIE ZARAZIL, BEZCENNOSC. Awwwww. Kisia jest w klopki jak biedlonka XD /napierdala sie

    Dwa zaospione zrzedy. Jestes bez serca, Dai-chan~ XD I myslalam, ze bedzie smarowal tez Kisie *zawod* D:
    ojesu, a teraz mysli, ze jest ladny *________* JEST AOKISE!!!!!!!!!! GOOOOOOOOOOOOOOL!! No tego... prawie.

    PS. Bylam na weekend u znajomych i jak bylysmy w sklepie kupowac skladniki na obiad (spaghetti), to dziewczyny znalazly makaron w literki i od razu mi sie przypomnial makaron w dinozaury! XD Ale nie przeszlo spaghetti z literkami, bu ;A;
    PPS. Nie przejmuj sie, ze namieszalas z prawem. Prawo jest durne XD; *powiedziala ta, co musi sie uczyc prawa gospodarczego ;A;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kagami go podrywa! Ale jeszcze o tym nie wie. *wyszczerz* Kiziamine zdecydowanie nie powinien szkolić dzieci. :P
      Oczywiście, że naszego dziecka! *chichocze*
      O rany, no coś ty, tworzy się? *rechocze* Jak będzie gotowy to ja go chcę zobaczyyyyyyyyyyyyć! *___*
      Ospa jest beeeee! zwłąszcza jak się ją przechodzi jak się jest starszym TT___TT Biedna Kisia <33
      Dai-chan próbuje zachowywać pozory, jeszcze by się zagalopował z tym samarowaniem. XD A co to za zabawy z Kisią jakby co chwile jęczał że go swędzi, a nie że Aomine robi mu właśnie dobrze!

      Ja sobie zrobię kurde kiedyś spagetti z dinozaurami a co! >.<

      Usuń
  6. Ughum. Tak długo się zbierałam do tego komentarza, że teraz, aż nie wiem co napisać i to trochę dobijające. Wybacz, jestem takim nieogarem, żeby pisać coś z sensem".

    Po pierwsze awwwwwwwwwwwwwwww. Tak strasznie czekałam na ten trzeci rozdział i kiedy się pojawił to kurczę myslałam, że umre ze szczęścia i właściwie naprawdę umarłam po tym jak przeczytałam to wszystko awwwrarar!

    Wujek jest takim czarnym charakterem"" x__x. Znaczy jasne, że go nienawidzę, ale myślę, że oprócz hejterów ten człowiek nie ma jakiegoś kółka adoracji xDDD""

    Zawsze rozwala mnie to jaki męski jest Aomine i jak bardzo...hguugugugughguhgughg- taaak, to jest zdecydowanie dobre słowo! Wiesz po prostu cały czas mam przed oczami wizje typu: Daiki wychodzi z płonącego budynku, trzymając Kise jak panne młodą i Kuroko na plecach...idzie...w tle eksplozje i efekty specjalne...przerzuca sobie Kise na ramię, chwyta się drabinki helikoptera, męsko ociera pot z czoła i odlatuje... >..> Tak bardzo męski. I tak bardzo odbiegłam gdzieś daleko O__O Wybacz!

    Aomine tak uroczo okazuje miłość aw, aw. Kise jest taką świetną matką. W ogóle na kogo oni wychowają to dziecko... I jest AoKise, tyle że tak jakby nie ma, ale tak jakby jest, więc aww AoKise! W ogóle to AoKise jest cały czas, tylko Aomine jeszcze o tym nie wie xDD Ale jest już coraz bliżej skoro widzi, że Kise jest taki łaaaaadny. Ahh, te ponętne dołeczki w policzkach xD"

    Kise ma ospę. ... ... ... Kise jest większym dzieckiem od Kuroko i to jest przesłodkie. Cały Kuroko też jest przesłodki, kocham Cię za nich.

    W ogóle to awwwwww! Jestem taka zakochana w tym wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
  7. Umieram po prostu *U* niektóre tekst powalają XD Można tak zamordować tego wujka czy cóś? ;-;

    OdpowiedzUsuń