niedziela, 21 października 2012

Część 4 „Różne oblicza szczęścia.”



Tarararara, tak na dobry początek dnia. ^^

~*~

- To mi się stanowczo nie podoba – mruknął Aomine, obserwując ślizgającego się na panelach szczeniaka.
- Oj, przesadzasz. – Machnął ręką stojący koło niego Kise. – No popatrz, czy nie jest słodki? – wyszczerzył się, gdy tylnie łapki pieska rozjechały się i klapnął na zadek.
- Raczej ułomny – mruknął nachmurzony.
- Jesteś paskudny – fuknął Kise, trącając przyjaciela łokciem. – Kurokocchiemu się podoba!
- W tym tempie miną wieki, zanim go w ogóle pogłaska – prychnął, zakładając ręce na piersi i przyglądając się, jak uradowany chłopiec drobi w miejscu koło psiaka i to wyciąga rączkę, to chowa. Piesek z kolei próbował chodzić na panelach i niuchał wszystko wokoło.
- Bogowie, czemu ja się na to zgodziłem – burknął, opadając na kanapę i pocierając skroń.
- Bo nie potrafisz niczego odmówić swojemu kochanemu dziecku! – wyszczerzył się Ryouta, przysiadając na oparciu.
- Spieprzaj – warknął, spychając mężczyznę z oparcia. Wkurzało go to. O, jak go wkurzało, że Kise był naprawdę bliski prawdy, a jemu absolutnie nie podobało się, że ktoś mógłby go sobie aż tak owinąć wokół palca.
- Aominecchi, nie bądź cham! – jęknął, cudem ratując się od bolesnego spotkania z podłogą.
- Hau! – zaszczekał nieco piskliwie szczeniak, a mały Kuroko w te pędy znalazł się przy Aomine, obronnie łapiąc go za nogę.
- Ścieknął na mnie! – poinformował chłopiec, najwyraźniej nie umiejąc się zdecydować, czy ma być zachwycony, czy się bać.
- Szczekać to on dopiero zacznie jak urośnie – prychnął Daiki.
- On wcale nie będzie duży! – oburzył się Kise, tak jak oburzał się całą drogę ze schroniska, gdy Aomine obiecywał, że jak wyrośnie z niego bydle, to oddadzą go pod opiekę Ryouty.
- Jasne – mruknął sceptycznie.
- I w ogóle musisz mu imię wymyślić, Kurokocchi! – uśmiechnął się szeroko do chłopca. Aomine wywrócił oczami, gapiąc się w sufit.
- No? Jak chcesz go nazwać? – dopytywał się Kise, podczas gdy piesek dodreptał do nich i zaczął niuchać nogawkę spodni Aomine.
Kuroko przez chwilę zamyślił się głęboko.
- Tetsiu – powiedział uroczyście i zapiszczał, przywierając do Aomine, gdy piesek zaczął obwąchiwać jego. – Poliział mnie! – Z szerokim uśmiechem wyciągnął rączkę do Daikiego.
- Tak, tak, super – mruknął, pochylając się. – Chodź tu kundlu jeden. – Złapał psiaka i trzymając go w jednej dłoni podrapał go za uchem.
- Polubił cię! – wyszczerzył się Kise, gdy szczeniak zaczął lizać jego rękę.
- Nie wkurzaj mnie. – Spojrzał grobowo na przyjaciela. – A ty nie ciąg go za ucho, bo mu urwiesz – zwrócił się do chłopca, który z zachwytem przeprowadzał psią inspekcję.
- Ugryźł mnie! – zawołał, pokazując rączkę.
- Bo chce się bawić! – wyjaśnił z uśmiechem Kise.
- Bo go targasz za uszy – pouczył w tym samym momencie Daiki.
- Bawić się chce, nie znasz się! – prychnął Ryouta, biorąc z rąk przyjaciela pieska i kładąc go na podłodze. – Piłeczkę możesz mu porzucać, zobaczysz jak się będzie cieszył! – zwrócił się do Kuroko, który pokiwał głową i pognał do swojego pokoiku i wrócił po chwili niosąc piłkę do kosza.
- Nie tę! – jęknął Kise. – Ta jest za duża! Małą piłeczkę!
Kuroko rzucił piłkę i poleciał szukać innej.
- Rany, aleś ty wychował dzieciaka, normalnie maniak z niego wyrośnie!
- O co ci chodzi? Wie smarkacz, co najlepsze – wyszczerzył się, przyglądając się jak Tetsu wraca z małą piłką i rzuca ją pieskowi. – Nawet nie wiesz, jak lubi oglądać mecze!
- Puszczasz dziecku mecze?!
- No co, lubi – burknął.
- Łaaa! – rozległ się pisk chłopca. – Dai! Tetsiu nasikał mi na śkarpetkę! – powiedział uradowany, unosząc nogę do góry i demonstrując mokrą stópkę.
- Ty to sprzątasz – powiedział twardo Daiki, wbijając spojrzenie w Kise. – Ja się tego nawet nie tykam, do cholery!

~*~

Z biegiem dni, szczeniak coraz lepiej czuł się w nowym domu, siejąc w nim absolutne spustoszenie. Żadne buty nie uchroniły się przed małymi kłami. Aomine dałby dobie również rękę urwać, że kundel zasikał absolutnie każdy centymetr podłogi. Psiak nie miał też żadnej litości dla chodniczków w korytarzu i łazience, a nawet dla nóg od stołu!
Czasem naprawdę miał szczera ochotę wywalić za drzwi Kise, kundla i Tetsu, który za każdym razem, gdy Numer Dwa coś zbroił, patrzył na niego tak prosząco, że miał ochotę wyć z frustracji. Nawet się wkurzać nie mógł, do licha! Oczywiście, to na Kise spadły obowiązki zajmowania się kundlem i tym, co wyprawiał. Tylko co miał zrobić, gdy Ryouta poleciał na kilka dni do Chin? Daiki szczerze nienawidził psich szczochów…
Było już naprawdę późno, gdy się położył. Całe po południe i wieczór musiał spędzić na zabawie z kundlem i Tetsu, a gdy w końcu ich spacyfikował, czekała na niego góra formularzy, których nie zdążył wypełnić w pracy.
Życie czasami było do bani. Ale nie to było najgorsze. Najgorsze było, gdy usłyszał w radiu, że lecący z Japonii samolot rozbił się nad Azją. Trudno mu było nawet przed samym sobą przyznać, jak bardzo go zamroził strach w tamtej chwili. To było… To było najpaskudniejsze kilka godzin w jego życiu. Nigdy tak naprawdę nie rozmyślał nad tym, że każdy z nich, za równo Kise jak i on sam, może w każdym momencie stracić życie. Wiadomo, człowiek nie jest stworzony do latania i samoloty po prostu spadają. Tak samo, jak człowiek nie jest niezniszczalny i czyjaś kulka łatwo może pozbawić go życia. Tak, nie zastanawiał się nad tym. Zawsze lubili adrenalinę i nie mieli problemu z takimi zawodami, jakie mieli. To i tak był niższy poziom ekstremalności, który spokojnie mógł im towarzyszyć na co dzień. Ale w tamtej chwili, przez tych kilka godzin, Aomine zdjął strach. Całe szczęście, ten kretyn Kise miał na tyle rozumu, by zadzwonić i dać znać, że to nie on, że on żyje, jest cały i zdrowy i generalnie to tak tylko dzwoni, by zapytać, co u Kurokocchiego i psiaka. Daiki łyknął to nad wyraz chętnie i pogderał na Kise i jego kundla, który tego dnia nasikał mu do butów.
Kise… Kise czasami znał go aż za dobrze.
Zerknął w bok, słysząc ciche skrzypnięcie drzwi drugiego pokoju. Mały cień przemknął od drzwi do jego wersalki.
- Tetsu? Czemu nie śpisz? – Wsparł się na łokciu, patrząc sylwetkę chłopca ściskającego pluszowego pieska.
- Dai…
Łzy w głosie Kuroko sprawiły, że wszystko odpowiedzialne za panikę zawyło głośno w Aomine po raz drugi w ciągu doby.
- Ty, co jest? – spytał dzielnie walcząc z paniką.
- Potwory – wymamrotał, chowając twarz w pluszaku.
- Potwory? Jakie potwory? – zgłupiał.
- Bzitkie potwory – zachlipał, a na mężczyznę spłynęło oświecenie.
- Śniło ci się coś, tak? – dopytał.
- Mhym – pokiwał głową, pociągając nosem.
- O rany, Tetsu, nie ma żadnych potworów, nie ma się czego bać – westchnął, klepiąc go po policzku nieco niezdarnie. – Wszystkie potwory wykopane, naprawdę. – Zamarł, gdy mała rączka zacisnęła się na jego dłoni. O rany, o rany, on naprawdę nie potrafił sobie radzić z płaczącymi dziećmi, do licha! To robiło coś, czego nie chciał, żeby robiło, no.
- Dobra, wskakuj – mruknął, pomagając chłopcu wejść na łóżko. – I nie becz, nie ma żadnych potworów – zapewnił, pomagając mu się przykryć.
- Dai… - pociągnął nosem.
- No już cicho, patrz, kto się tu pcha w ogóle. – Sięgnął ręką w dół i po chwili między nimi wylądował piszący i merdający ogonem Numer Dwa.
- I gdzieś ty był, kundlu, zamiast odstraszać potwory, co? – spytał, drapiąc psa za uchem, uśmiechając się lekko, gdy Kuroko zachichotał w poduszkę.
- Śpij już, Tetsu, a jak twój pies narobi nam do łóżka, to oddamy go Kise – ostrzegł.
- Tetsiu nie sika do łóżka – zapewnił chłopiec.
- Mam nadzieję.
- Dai… - mruknął prosząco Kuroko, przysuwając się do niego i pociągając nosem. – Pocimaj…
Cholera. Cholera, cholera!
- Rany, rany – westchnął, obejmując go z wahaniem ramieniem. – Śpij, smarku, bo nie wstaniesz jutro.
- Dai…
- Co znowu?
- Tetsiu gryzie poduszkę – powiedział cicho.
Bogowie, za co?

~*~

Aomine szybko przyzwyczaił się, że jego spokojne życie samotnika jest definitywnie skończone. Żadnej ciszy po powrocie do domu, żadnego spokoju i kompletnie nic nie pozostawało takie, jakim było, gdy wychodził. Przynajmniej odkąd pojawił się Kise i zaprzyjaźnił się z Kuroko. Czasami Daiki miał wrażenie, że wchodząc do własnego mieszkania, wchodzi w oko cyklonu. Głośnego, hałaśliwego, pełnego bałaganu cyklonu. Naprawdę, wolał nie wiedzieć, w jaki sposób Ryouta potrafi tak rozbrykać kogoś tak spokojnego jak Tetsu, że mieszkanie wygląda jakby przeszła po nim trąba powietrzna. A gdy doszedł do tego jeszcze kundel, nie mógł się pozbyć obawy, czy jak wróci, będzie miał, do cholery, na czym spać.
Z czasem nauczył się wychwytywać różnice tych cyklonów.
Gdy chcieli go do czegoś przekonać, widział niezbyt fachowe starania w utrzymaniu porządku. W każdym razie na pewno starali się ograniczyć destruktywny wpływ zabaw, aby ewentualny chaos i szkody nie był tak bardzo widoczne. Na pierwszy rzut oka, w każdym razie.
Gdy coś spsocili, w mieszkaniu panowała taka cisza, że ślepy i głuchy by się połapał, że coś się stało. Całe szczęście nic takiego, by musiał się zastanawiać, gdzie ukryć trupa, ale słusznie przewidywali, że mógłby być zły. Zazwyczaj był bardziej rozbawiony, aniżeli zły, ale tego nie musieli wiedzieć. No, w każdym razie aż ich kundel nie przegryzł kabli od DVD.
Tym razem, wchodząc do domu, zastanowił się przez chwilę, czy nie lepiej znowu wyjść. O tak, pokój był w nienaruszonym stanie. Prócz białych łapek odbitych na panelach… To był pierwszy znak, że Aomine powinien się obawiać tego, co zaraz zastanie. Drugim, były głośne śmiechy, piski i szczeknięcia, pomieszane z muzyką radia.
Taaaak, było niebezpiecznie. Strach w ogóle pomyśleć, co zastanie w kuchni, gdy tam wejdzie. Ba, czy jego kuchnia jeszcze istnieje? Jeżeli nie, Kise zapłaci za to ze swojej kieszeni. Co do jednego, chrzanionego grosza.
Ruszył do kuchni, stwierdzając, że najwyżej będzie mordował.
Zatrzymał się w progu, nie będąc pewnym, czy jego zmysły są w stanie poradzić sobie z tym, co widzi.
Kuchnia była… biała. Mąka była wszędzie, na kredensie, stole, podłodze, nawet ten cholerny kundel miał cały grzbiet w mące.
Gdyby nie włosy, Aomine chyba nie poznałby nawet Tetsu, który umaziany był dokumentnie czekoladą, dżemem, mąką, i tylko bogowie wiedzą czym jeszcze.
Aomine jęknął. I chyba zrobił to na głos, bo głowa Kuroko poderwała się do góry i uśmiechnął się szeroko.
- Dai! – zawołał. – Patrz co mam! – Podniósł do góry zdecydowanie zbyt rzadkie ciasto. – Robię ciastećka – pochwalił się.
Daiki przeniósł spojrzenie z Tetsu w bok, gdy usłyszał gwałtowny ruch, a podrzucany naleśnik spadł z plaskiem na podłodze.
Kise zaśmiał się nerwowo, wyciągając przed siebie patelnie, jakby miała go przed czymś uchronić.
- Aominecchi, czemu jesteś wcześniej w domu? – spytał z wyraźną paniką.
- Nie jestem wcześniej w domu – powiedział wolno i dobitnie, mrużąc oczy. – I dlaczego, twoim zdaniem, nie miałbym być wcześniej?
- O cholera, już jest czwarta? – zapiał, patrząc na zegarek, który bezlitośnie wskazywał czwartą szesnaście.
- Już jest czwarta – przytaknął niebezpiecznie aksamitnym głosem, zakładając ręce na piersi. – Czy dowiem się, co się za przeproszeniem, wyrabia w mojej kuchni?
Kise wzdrygnął się, słysząc ton, który zwiastował rychłą burzę.
- Robimy dla ciebie ciastećka! – Uśmiechnął się szeroko Kuroko.
Brawo, mały! Wspaniały ruch!, zawołał w myślach Kise.
- Właśnie, dokładnie! – podchwycił z ulgą. – Robimy ci ciasteczka. Z czekoladą, lubisz, prawda? No właśnie! – Pchnął go w kierunku krzesła i zmusił, by na nim usiadł, kompletnie ignorując zalegającą tam mąkę. – Straciliśmy poczucie czasu! Posprzątalibyśmy wszystko, przysięgam! – zapewnił, gdy spojrzenie przyjaciela wbiło się niego.
- Nie wątpię – wycedził.
- Patrz! Patrz! Źrobiłem ci naleśniki! – zawołał Kuroko, klękając na krześle i przesuwając talerz w kierunku mężczyzny. – Siam zrobiłem! – uśmiechnął się szeroko.
Daiki popatrzył na talerz i poskładane naleśniki pełne dżemu, czekolady i owoców.
Westchnął ciężko.
Przekupywanie ludzi naleśnikami powinno być zakazane przez prawo.
- Są świetne – powiedział, wiedząc, że chłopiec czeka na jego werdykt. Tetsu pokazał białe ząbki, po czym wrócił do swoich ciastek.
Kise podał mu widelec z przepraszającym uśmiechem.
- Smacznego? – spytał.
Daiki westchnął ponownie, wywracając oczami.
- Smacznego – mruknął, a przyjaciel wyraźnie odetchnął.
A naleśniki zdecydowanie był dobre. Kise powinien zostać kucharką, nie pilotem.
- Możesz mi teraz powiedzieć, co wam strzeliło do głowy, żeby demolować moją kuchnie? – spytał, odkrawając kawałek naleśnika.
- Heeej, wcale nie demolujemy! – Oburzył się. – Nic przecież nie zepsuliśmy.
- Jeszcze – uściślił.
- Jeeej, przecież powiedziałem, że posprzątamy – jęknął,
- O tak, na pewno posprzątacie – przyznał. – Wszystko.
- Rany, Aominecchi, przestań się tak nabzdyczać – fuknął, trącając przyjaciela w ramię. – Nie smakuje ci?
- A czy ja coś takiego powiedziałem?
- No właśnie! Więc jak ci smakuje to się na tym skup, a nie marudź. Artyzm wymaga chaosu!
- Doprawdy? – uniósł ironicznie brew.
- Doprawdy – zapewnił. – A zresztą patrz. – Oparł się łokciem o jego ramię, uśmiechając się lekko. – On się tak dobrze bawi, że rekompensuje mi to te godziny sprzątania.
Aomine popatrzył na chłopca, który lepił i wycinał te swoje ciastka, smarował naleśniki, a do tego właśnie w tym momencie pozwalał, żeby Numer Dwa zlizywał dżem z jego rączki, śmiejąc się przy tym naprawdę po raz pierwszy jak dziecko. Wiedział też, o co chodzi przyjacielowi. Musieli jakoś wytłumaczyć małemu, że sprawy nieco się pokomplikowały, że pojawił się jego drugi wujek. Tetsu stanowczo odmówił opuszczenia Aomine i patrzył na niego z taką prośbą i urazą zarazem, że coś ciężkiego zaciskało mu się w piersi. Mimo zapewnień z jego strony, Kuroko stracił humor i ochotę na cokolwiek i był milczący, jak wtedy, gdy do niego trafił, chociaż Kise stawał na głowie, by go rozweselić. Ale teraz był znowu chłopcem, który jest tylko dzieciakiem, ukradkiem karmiącym psa pod stołem.
Aomine zerknął w górę na Kise. Mężczyzna spojrzał na niego, szeroko uśmiechnięty, a te jego przeklęte oczy były tak błyszczące jak nigdy. Gdy uśmiech zaczął blednąc na ustach Kise, Aomine poczuł, że dzieje się właśnie coś, nad czym nie ma kontroli i że coś mu się wymyka.
- Haha – zaśmiał się nieco zbyt nerwowo jak na niego Kise, odsuwając się. – Za chwilę będą ciastka, więc jak chcesz, to…
Daiki złapał odsuwającego się mężczyznę za nadgarstek, zanim zdążył pomyśleć. Odruch, po prostu odruch, zwykły, zawodowy odruch, gdy coś ucieka…
Zdumiała go nieco panika w oczach Ryouty. Zarumienione kości policzkowe wyjaśniły chyba resztę. Chociaż tak właściwie to już sam nie wiedział.
- Dżem. Masz dżem na koszuli – powiedział, puszczając go.
Kise podążył wzrokiem w dół i popatrzył na swoją włoską, markową koszulę. A potem uderzył w wysokie tony zgrozy.
Aomine skrzywił się, wracając do swoich naleśników.
Czy to naprawdę było to, co myślał? Przecież Kise to rozwrzeszczany kretyn, który doprowadza go do szału. Cóż, najwyraźniej dołączył do grona masochistów. Chociaż biorąc pod uwagę ile się już znają, jest w tym gronie od bardzo dawna.
I szczerze, nie było tak źle. Dało się przeżyć w każdym razie.

~*~

Nie było się co oszukiwać – Aomine był zły. Był zły jak diabli. Och, oczywiście, dostała mu się pogadanka, najpierw od Kise, na temat powściągania własnego temperamentu i absolutny zakaz brania ze sobą broni, potem w obroty wziął go Kasamatsu, zabraniając mu odzywania się dopóki nie będzie to konieczne. A jak będzie, ma się hamować i pod żadnym pozorem nie bluzgać, jeżeli nie chce zaprzepaścić swoich szans i wszystkich plusów, które posiadają.
Tylko co, do licha, miał poradzić, że budził się w nim instynkt mordercy za każdym razem, gdy patrzył przed siebie i widział tego cholernego, pewnego siebie wrzoda?
Szlag. Pieprzyć wrzoda. Lepiej będzie skupić się na przesłuchaniu, zanim nie powstrzyma chęci uduszenia kogoś.
- Zatem kontaktowaliście się państwo z panem Kuroko? – spytała sędzina.
- Próbowaliśmy – poprawiła zgrabnie Asako. – Jednak na żaden z siedmiu telefonów i pięciu wiadomości nie odstaliśmy odpowiedzi. Biorąc pod uwagę, że pan Kuroko mieszka na stałe w Europie, poszukaliśmy innego krewnego chłopca.
- Czy pan Aomine wyrażał chęć zajęcia się chłopcem?
Daiki uśmiechnął się krzywo, gdy kobieta spojrzała na niego przelotnie.
- Na początku był nieco zdezorientowany. To zrozumiałe, stracił tragicznie jedyną rodzinę, sam jest jedynym krewnym małego chłopca. Jednak podjął się dobrowolnie opieki nad nim.
- Rozumiem – powiedziała wolno sędzina. – Wasza placówka wizytowała ich, tak?
- Tak, oczywiście. Sama się tego podjęłam.
- Dlaczego?
- Kuroko Tetsuya trafił pod moją kuratelę po śmierci rodziców, to ja z nim rozmawiałam i chciałam mieć pewność, że nie pomyliłam się, co do oceny jego opiekuna i że wszystko z nim w porządku.
- Rozumiem. Jak przebiegały wizytacje?
Aomine miał ochotę przewrócić oczami, gdy na ustach kobiety pojawił się lekki uśmiech. Lepiej żeby nie wspominała o wszystkim, naprawdę, jeszcze tylko tego brakuje, żeby pojawił się tu Kise.
- Wizytacje dały wynik pozytywny. Chłopiec miał zapewnione dogodne warunki mieszkaniowe i zdrowotne. Pan Aomine zapewnił mu miejsce w placówce oświatowej na czas własnej pracy, zatem chłopiec nigdy nie zostawał sam.
O tak, tylko ewentualnie pod opieką Kise, z którym przewracali jego mieszkanie na drugą stronę…
- Ponad to z wywiadu przeprowadzonego z chłopcem, wnioskujemy, że czuje on się dobrze ze swoim opiekunem, jest do niego przywiązany i jako przedstawiciel opieki społecznej nie uważam, aby zmiana otoczenia była dla chłopca odpowiednia, biorąc pod uwagę, jaką tragedię przeżył.
Aomine kątem oka dostrzegł, jak Kasamatsu uśmiecha się z satysfakcją. Widząc jego spojrzenie, pochylił się do niego i wyjaśnił:
- Właśnie dała nam swoje poparcie, sędzia nie może tego zignorować, bo pochodzi od niezależnej strony.
- Sąd dziękuje za opinie, weźmie ją pod uwagę. Tymczasem dziękuję pani.
Tak, zdecydowanie mają przewagę.

10 komentarzy:

  1. Hiiiiiiiiibaaaaaaaaaaariiiiiiiiiiiii misieńku dlaczego ja nie wiem nic o nowym rozdziale? ;_; smutno mi teraz że masz mnie w dupie QwQ chlyp, chlyp ;w;
    awuawuawuawu a jednak kupili mi pieska *u* boże zaraz zacznę rzygać cukrem :Q____
    oj Aomine nie spychaj Kise na podłogę D: bo obije sobie tyłek i za szybko nie poruchasz Q.Q
    no tak pies się zlał i mama Kise musi sprzątać ;_; to takie urocze xD
    @%^&(*&^%$#@%^&*(*)&^%$%^&* DAIKI SIĘ O NIEGO BOI O.O AWUWUWUWU Q.Q piszczę jak pojeb .////.
    Boże, kurwa, mały tetsy mnie rozpierdala XD Pies rozjebuje system a Daiki dostaje kurwicy bez Kise XD I potfoolyyy Q.Q zUee potfolyyy ;w;
    ojojo Kise masz przejebane ._.''' Daiki się wkurwi za tą kuchnię XD
    ... o boże... o kurwa... o kurwa.. aokise, węszę aokise @W@ tak Dai jesteś masochistą ale czego nie robi się dla tyłka Kise ♥
    cholera jestem ciekawa jak to się zakończy @w@ wujku Tetsu wypierdalaj D: !
    nie ogarniam tego komentarza tak btw XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Tetsiuuuuuuuu. Szczeniaczek jest zabojczy. Powalil mnie na lopatki. Swoja droga, wiedzialam, ze Aomine sie na niego "zgodzi" lolol XD (Kise, ty to masz biedaku przerabane, haha). Mimo, ze szczeniaki w domu to male zlo, to i tak jak spojrza na ciebie tymi swoimi slepkami, albo rozjada sie na parkiecie, to po prostu sghdkhsghd... Brak slow.
    Oba Tetsusie sa mega slodcy... nie potrafie sie zdecydowac, ktorego wole bardziej, ale biorac pod uwage, ze Tetsu-czlowiek tak slitasnie sepleni, chyba postawie na niego XDD

    !!!!!!!!!!!!! Moj radar AoKise zaczal wyc na caly regulator :D! LAP, GO AOMINE LAP! Zlap, przyciagnij do siebie, obejmij i... mmmmmmmmmm nalesniki :3 *nie, wcale nie zgubilam watku XD*

    KASAMATSU-SAMA, GAMBATTE! *macha pomponami* Mam nadzieje, ze zalozyl swoje szczesliwe podkolanowki >D

    ...jakbys chciala poczytac, to splodzilam 2 czesc "Metod Kise" XD

    OdpowiedzUsuń
  3. maleśniko-bombokalorczyno-przkupywator XD jeeej <3

    O bosz mam wizualizację tego poucznaia Aomine
    :
    Kise: Tylko pamietaj masz byc grzeczny, żadnej broni ani przeklinania, bicia, obrażnia i przede wszystkim nikomu się nie stawiaj. Masz tu jeszcze szaliczek byś się nie przeziebił i pamieaj nie odzywać się nie pytanym.
    Kurcze jak w szkole XD Mama-Kisia do boju XD
    Kuroko jaki rozbrykany O.O sweeeeeeett
    No to teraz rozprawa szybka, szybko a potem Aokise hey yey! U widże że Aomine zaczynają trybiki pracować, dalej dalej jeszcze trochę i kliknie i zajarzysz. A kise widze wyjatkowo zajarzył chyba wcześniej niż Daiki... brawo Kisiu.
    Tetsu numer 2....moja ulubiona scena to gdy gryzł poduszkę ;3. Ale i tak wolę tetsusia numer 1 XD
    Daiki sie martwił o lecącego Kise -zemdlałam z radości
    Do boju Kasamtsu! załatw wujka Tetsu!

    OdpowiedzUsuń
  4. dodałam one shota MuraMuro z okazji urodzin Himuro ;3;

    ps: Hiiibariii żyjesz ty w ogóle? Q.Q martwię sięęęę ;-;

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurczę spamowanie moimi komenatarzami może być upierdliwe,
    ale nie potrafię się życiowo ogarnąć i po prostu muszę
    się trochę solidnie pozachwycać. AWWWWWWWWWWWWWWW.
    Bardzo czekałam na ten 4 rozdział i awwwwwwwwwwww.
    TAK BARDZO TO KOCHAM ;________;

    Piesek jest przesłodki, zwłaszcza jak się ślizga po panelach
    w moich myślach nie wyrabia na zakrętach i wpieprza
    swoją małą mordką w każdą ścianę i Aomine z takim politowaniem
    bierze go za kark i nawraca na odpowiedni kierunek xDD

    .... Kuroko jest przesłodki, przesłodki i przesłodki!
    Dzięki temu opowiadaniu polubiłam go jeszcze bardziej
    i kurczę... znalazłam to kiedyś i od razu pomyślałam o tym:
    http://25.media.tumblr.com/tumblr_mcs0nzfwJb1qep5hao1_500.jpg


    Biedny Kise, ale kurczę takie są obowiązki mamy. Seksownej mamy.
    Kurczaki, Kise seksowna pani domu xDDD

    .... AWWWWWWWWWW. DAIKI TAK SŁODKO SIĘ MARTWI. I KISE TAK SŁODKO
    DAJE ZNAK, ŻE ŻYJE. JESTEM PEŁNA SŁODYCZY PO PRZECZYTANIU TEGO
    *O* *stan permanetnej erekcji*

    Potwory też doprowadziły mnie do orgazmu, nooooż.
    Poza tym "Ty, co jest?" było tak męskie i takie...kurczę
    no, aż awejhrfuihrfljfjldjiojrre *______*

    I Tetsiu gryzący poduszkę, toż to kurczę najlepszy dzień
    mojego życia. Dobrzeeee mi.


    Podświadomość Aomine szybko przyzwyczaiła się do tego, że taki
    stan rzeczy jest o wiele lepszy i brakuje mu do szczęścia
    tylko seksu z gorącym blondynem. ... xD

    Demolwanie...znaczy gotowanie w kuchni zawładnęło moim sercem.
    I cholera tak...AOKISE KURWA *n*
    ~
    Bardzo lubię Kasamatsu. To tak swoją drogą, cholera xDD


    W każdym razie jestem teraz chodzącym dzieckiem szczęścia ~(*o*)~~

    OdpowiedzUsuń