Jesień
potężnymi krokami wkroczyła w przyrodę i zagarnęła ją w swoje ramiona. Drzewa
co prawda jeszcze nie straciły liści, ale w zastraszającym tempie zmieniały one
swój kolor racząc spacerujących ludzi całą paletą jesiennych barw. Co więcej,
mimo słońca wiszącego na niemal błękitnym niebie, wszędobylskie zimno było
wręcz nieubłagane. Wciskało się w każdą niezakrytą szczelinę i z dokładnością
perfekcjonisty szczypało najmniejszy bodaj skrawek skóry. Niektórzy byli
zadowoleni z takiego stanu rzeczy, mając w pamięci niedawne, sierpniowe upały i
z radością przywitali przynoszącą ochłodę jesień. Byli jednak też tacy, który
żywo przeklinali jesienną Panią za szczypiący chłód.
Do
tych drugich zaliczała się z całą pewnością Temari Sabaku, księżniczka pustynnego
państwa Suna, która przyzwyczajona była do zgoła innych temperatur i gdy tylko
słupek rtęci w termometrze spadał zbyt blisko dziesięciu stopni, dla niej było
to równoznaczne z nadchodzącą epoką lodowcową. Nie inaczej było teraz – Temari
wcisnęła głęboko w kieszenie czerwonego płaszcza dłonie w żółtych rękawiczkach
i przygarbiła się, chowając nos w kolorowy szalik.
A szlag by trafił cztery pory roku, pomyślała, przestępując z nogi na
nogę, by choć trochę ogrzać palce, które już zdążył nieprzyjemnie połaskotać
chłód. Temari spacerowała w kółko wzdłuż alejki, już dawno rezygnując z
czekania na pobliskiej ławeczce, która może i była kusząca, ale tak
przeraźliwie zimna, że na samo wspomnienie dziewczyna wzdrygnęła się
nieprzyjemnie. Ktoś powinien w końcu pomyśleć nad przenośnymi grzejnikami,
byłby to istny cud techniki i fenomen w skali świata, myślała, patrząc jak
drzwi instytutu Fizyki i Astrofizyki otwierają się z metalicznym zgrzytem.
Chłopak, który wyszedł na zewnątrz szukał czegoś w kieszeniach rozpiętej kurtki
i rozglądał się wokoło. Dostrzegł ją i po chwili, zapalając odnalezionego
papierosa, ruszył w jej stronę wolnym krokiem człowieka, który nigdy i nigdzie
się nie spieszy.
- I
jak ci poszło? – spytała, gdy chłopak przystanął przy niej, całując ją w usta
na powitanie. Temari prawie się nie skrzywiła na widok papierosa. Już dawno się
przekonała, że jej zwykle ugodowy chłopak ma przyzwyczajenia, których nawet ona
nie potrafi wyplenić. Zresztą, nie była pewna, czy akurat ten by chciała
potraktować tak bezlitośnie, niektórym facetom po prostu pasował papieros… Jak
dobrze, że nikt nie słuchał jej myśli.
-
Normalnie. – Shikamaru wzruszył ramionami, zaciągając się i wypuszczając kłąb
sinego dymu z ust.
Temari
wywróciła oczami.
-
Cholera, Nara, może trochę więcej szczegółów? Nie stanie ci się krzywda, gdy
wygenerujesz coś więcej niż równoważnik zdania.
Usta
Shikamaru wygięły się w delikatnym uśmiechu, po czym kiwając głową ruszył przed
siebie.
-
Zdałem, cieszysz się? – Błysnął uśmiechem w stronę idącej koło niego
dziewczyny.
-
Jak cholera – warknęła.
Nara
zaśmiał się cicho.
-
Nie denerwuj się tak. – Złapał jej dłoń i schował razem ze swoją do kieszeni
jego kurtki. – Nadal nie wiem, po co kazałaś mi tam iść, ale zdałem ten
upierdliwy egzamin i przyjęli mnie.
-
Mówiłam! – Uśmiechnęła się triumfalnie. – Gdybyś poszedł na pierwszą rekrutację
też byś zdał. Ale nieee, trzeba było zrzędzić „po co, ja nie chcę studiować,
mam dość szkoły, nie chce mi się myśleć, i tak mnie wywalą, daj spokój” –
przedrzeźniała zmęczony głos Shikamaru.
- Ja
nie zrzędziłem, to była czysta prawda – mruknął, gapiąc się w niebo na maleńkie
obłoczki pływające po błękitnym niebie. Szkoda, że było za zimno, żeby położyć
się na trawie, pogapić się w niebo i zdrzemnąć pół godzinki…
-
Nara, zejdź na ziemię.
Shikamaru
popatrzył mało przytomnym spojrzeniem na Temari, która sekundę temu pstryknęła
mu palcami przed oczami.
-
Mógłbyś chociaż udawać, że mnie słuchasz. – Wzniosła oczu do nieba. – I
zadzwonił byś do rodziców i powiedział, że zdałeś.
-
Powiem im jak wrócę do domu – wzruszył ramionami.
-
Bogowie, gdzieś ty się uchował, Nara – westchnęła. – No więc trudny był ten
egzamin wstępny?
-
Taki sobie.
-
Gdybyś się do niego przygotowywał tak, jak ci mówiłam, to byłby banalny.
- A
czy ja powiedziałem, że był trudny? – Uśmiechnął się, zerkając na dziewczynę.
Nos i policzki Temari był różowe od chłodu, a oczy były bardziej szare niż
zwykle. Shikamaru bardzo lubił patrzeć, jak zmienia się ich kolor. – Skoro chcą
tworzyć elitę, powinien być o niebo trudniejszy. Czy ta opinia wystarczy? –
Uniósł brew, przystając.
- A
więc dla genialnego Nary była to kaszka z mleczkiem? – Temari również uniosła
zaczepnie brew parodiując jego gest.
Kącik
ust Shikamaru powędrował do góry.
-
Dużo smaczniejsza byłaby bułka z masłem – stwierdził, pochylając się i
dotykając zimnym nosem jej policzka. – Ciepła i pachnąca. Głodny jestem.
-
Ach tak? – mruknęła z rozbawieniem, obejmując go w pasie.
-
Dokładnie, wysiłek umysłowy jest sto razy gorszy i pochłania dużo więcej
energii niż fizyczny – wyjaśnił, patrząc na rozbawione ogniki tańcujące w
oczach Temari.
- No
co ty nie powiesz? A więc jednak zmusili cię, żebyś użył swojego mózgu? No
proszę, proszę.
-
Troszeczkę – przyznał, przyciągając ją bliżej siebie.
- Ja
coś czuję, że ledwo się prześlizgnąłeś. No, Nara, przyznaj się, jak to było? –
prowokowała go.
- Wiem,
że robisz to specjalnie – zamruczał w jej usta, do których przywarł na jedną
słodką chwilę. – Nie dam się sprowokować.
-
Oczywiście, że nie – przytaknęła, całując go co i rusz. – Wyśpiewasz wszystko
mamusi, zaprosiła nas na obiad. – Temari zachichotała ucieszona słysząc
męczeński jęk Shikamaru.
~~*~~
- …
no więc powiedziałam mu, że skoro ma takie podejście i zachowuje się jak
kretyn, to niech spada w cholerę i wróci jak się ogarnie i dorośnie. – Ino
odrzuciła długie włosy na plecy i poprawiła uchwyt na wielkiej doniczce z
fikusem.
-
Jesteś tego pewna? – Dobiegł głos z wnętrza dużego samochodu, po czym wyłoniła
się z niego Tenten z dużą walizką.
-
Oczywiście – prychnęła. – Kiba to duży dzieciak, a ja mam dość dzieci!
-
Czy ja wiem, chyba taki jego urok – stwierdziła dziewczyna, przystając i kładąc
ciężką torbę koło siebie.
- To
niech się go pozbędzie, bo mam go dosyć! – powiedziała zirytowana przesuwając
się, by Neji mógł przejść koło niej z dwoma walizkami. – Widzisz, Hyuuga jak
prosiłaś przyszedł i nam pomógł – wskazała na Nejiego, który uniósł brew z
nikłym uśmiechem rozbawienia – a widzisz tu gdzieś tego kretyna, który tytułuje
się moim chłopakiem? No widzisz?
-
Nie widzę – przyznała ostrożnie Tenten. – Może coś go zatrzymało?
- I
zatrzymuje go tak od blisko miesiąca? – spytała napastliwie Ino.
-
Nie wiem czy cię to pocieszy – z samochodu wyskoczyła Maiko i ściągnęła z niego
walizkę niemal tak wielką jak ona sama – ale mojego chłopaka też tu nie ma. –
Błysnęła uśmiechem w kierunku przyjaciółki.
-
Ale twój jest w Europie! W sprawach służbowych!
-
Faktem pozostaje, że go nie ma i nie mam mi kto nosić tych wszystkich ciężkich
bagaży, których takie chucherko jak ja nie udźwignie. – Maiko uśmiechnęła się
promiennie do Nejiego, który wrócił po kolejne rzeczy. – Wiesz, że jesteś moim
najukochańszym przyjacielem, prawda, Neji? – spytała, gdy chłopak zabrał od
niej jej bagaż.
-
Oczywiście – parsknął.
Dziewczyny
obejrzały się, gdy tuż obok z piskiem opon zaparkował samochód, którego drzwi
otworzyły się gwałtownie i z pojazdu wypadł jak strzała Uzumaki.
-
Kobieto, myślałem, że to ja mam nierówno pod sufitem, ale już nigdy nie dam ci
siąść za kółkiem – wysapał, wspierając dłonie na udach.
Hinata,
która wysiadła właśnie z samochodu, zaśmiała się dźwięcznie.
-
Sam powiedz, że było całkiem zabawnie – uśmiechnęła się delikatnie.
-
Zabawnie? Zabawnie? Przejechałaś na czerwonym świetle!
-
Było pomarańczowe – mruknęła, chowając kluczyki do kieszeni.
-
Okulary, na następne urodziny kupię ci okulary – oświadczył.
-
Cześć, misie pysie, przyszliście nam pomóc? – odezwała się Maiko z czarującym
uśmiechem.
-
Matko, co wy, zabrałyście rzeczy połowy miasta? – spytał Naruto, zaglądając do
wnętrza samochodu.
-
Zaraz połowy miasta – mruknęła Maiko. – Tylko najpotrzebniejsze rzeczy!
-
Jasne, a ten badyl jest wam tak potrzebny, że nie możecie się bez niego obejść
– złapał za liść fikusa trzymanego przez Ino. Dziewczyna trzepnęła go w rękę z
cichym warknięciem. – Łoo, a tobie co, blondyna?
-
Lepiej mnie nie drażnij Uzumaki, mam dziś wyjątkowo morderczy dzień. Z chęcią
kogoś w końcu zabiję.
-
Właśnie, a gdzie Kiba? – spytała Hinata rozglądając się i uniosła zdumiona brwi
słysząc pełen wściekłości jęk Ino i ciche śmiechy koleżanek. Kolejną tyradę Ino
przerwała Tenten wyciągająca telefon z kieszeni.
-
Oho, wieści od Narów. Temmy pisze, że Shika zdał egzamin i go przyjęli, i że
przyjdą do nas wieczorem na imprezę, bo idą na obiadek do mamusi. Jak słodkooo
– wyszczerzyła się.
-
No, to kolejna rzecz do uczczenia! – zawołała Maiko.
-
Najpierw trzeba to wszystko wynieść na górę. – Tenten kiwnęła na samochód.
- To
do roboty! Go, go power rangers!
~~*~~
-
Ile ty tego zabierasz, do licha?
- O
co ci chodzi, to tylko trzy walizki – mruknęła Sakura wrzucając na tylnie siedzenie
wypchany plecak.
-
Tylko trzy – wyburczał Sasuke pod nosem. – Dwie już wcześniej zawiozłaś.
-
Nie moja wina, że ty byś się zmieścił do jednego plecaka, Uchiha. Ja potrzebuje
mieć wszystko przy sobie.
-
Kolekcję pluszaków też? – uśmiechnął się złośliwie.
-
Nie mam kolekcji pluszaków – prychnęła. – Nie wiem jak z tobą.
Sasuke
wzniósł oczy do nieba wsiadając do samochodu.
-
Nadal nie wiem, dlaczego będziesz mieszkać w akademiku – odezwał się, odpalając
samochód.
-
Sasuke, rozmawialiśmy o tym ze sto razy – westchnęła, zapinając pas i ściągając
chustkę z szyi.
- A
ja nadal tego nie rozumiem – powiedział twardo, wycofując auto.
-
Przydzielili mi akademik, to po pierwsze, nie wszyscy z nas go dostali. Po
drugie, będę blisko instytutu, bibliotek, wszystko będę mieć pod ręką i nie
będę musiała jeździć po całym mieście, gdy będę musiała coś sprawdzić.
-
Mamy internet – mruknął Sasuke, lecz dziewczyna całkowicie go zignorowała.
- A
po trzecie nie stać mnie póki co, by lekką ręką wydawać pieniądze jeszcze na
opłacanie mieszkania.
-
Mogliśmy coś wynająć. Przecież płaciłbym za mieszkanie.
-
Nie będziesz za mnie płacił – ucięła twardo. – Zresztą po co masz wynajmować
mieszkanie, skoro mieszkasz koło uczelni.
-
Więc mogliśmy mieszkać u mnie.
-
Sasuke – jęknęła. – Nie będę mieszkać u ciebie.
-
Dlaczego? – zapytał z naciskiem, patrząc uporczywie na drogę i zaciskając
dłonie na kierownicy.
- Bo
nie, to dom twój i twojego brata, a ja dostałam akademik i tam będę mieszkać.
Sasuke
zgrzytnął na zębach, jednak nie odezwał się już więcej. Przez dłuższy moment
panowała między nimi uporczywa cisza, którą przerwał sygnał telefonu Sakury.
-
Temari pisze, że Shikamaru zdał egzamin i że będą wieczorem na imprezie u
dziewczyn.
Uchiha
nie dał po sobie poznać, że w ogóle cokolwiek usłyszał. Sakura, westchnęła i
położyła rękę na dłoni Sasuke spoczywającej na biegach.
-
Sasuke, daj spokój, rozmawialiśmy już o tym.
-
Nie wiem po co tak wszystko komplikować – powiedział zirytowany.
-
Mogą ci się nie podobać moje decyzję, ale powinieneś je uszanować – powiedziała
chłodno, wkładając ręce do kieszeni kurtki i wbijając wzrok w boczną szybę.
Po
chwili dłoń Uchihy spoczęła na jej udzie i był to jedyny pojednawczy gest z
jego strony.
_______
H.:
Tak sobie pomyślałam, że pogadam sobie trochę w celu małych wyjaśnień. XD
Przede wszystkim jest to poniekąd sequel do innego mojego opowiadania z
konoszańskim męskim burdelem, tyle że dziejącym się w liceum i jest o niebo
bardziej głupkowaty i z bardziej absurdalnym humorem niż tutaj, bo tam jest po
prostu… wszystko. Wszystko, co jest w stanie wymyśleć męska populacja Konohy
uwięziona w murach szkoły, poważnie. Nie wiem, czy nadawałoby się to do
publikacji i czy ktokolwiek byłby w stanie to przeczytać. XD
Ten
sequel miał być dla mnie nieco bardziej poważniejszym projektem, dlatego tu
będzie bardziej poważnie, bardziej dramatycznie jeżeli chodzi o związki, które
w tamtym opowiadaniu rodziły się w jednej wielkiej komedii, zresztą tam chłopcy
byli wolni jak ptaki i twardo wypierali się jakichkolwiek afektów do koleżanek.
XD Tutaj każdy jest już w mniej lub bardziej udanym związku.
Jestem
świadoma, że wiele rzeczy może się nie spodobać. ^^" Stety, bądź niestety
mam zazwyczaj swój własny osobisty kanon jeżeli chodzi o postacie i serie,
dlatego od razu zaznaczam, że Gaara ma niewiele wspólnego z tym kanonicznym. Ja
kocham ich obu – tego z kanonu i tego mojego, nie wiem, jak zareagujecie Wy. A
w dodatku jego partnerką jest całkowicie wymyślona przeze mnie postać, także
tego, no. Mimo wszystko mam nadzieję, że poświęcicie im chwilę i może i Wam uda
się zakochać w konoszańskim męskim burdelu jak ja zrobiłam to przed no… już
będzie pięcioma laty, a kocham ich do dziś. Chociaż będzie nieco brakować tutaj
tych ich szkolnych wybryków, za co ich uwielbiam, no ale no, kiedyś chyba
trzeba dorosnąć, tak mówią. :P