Upał i uczelnia to dla
mnie za dużo. Stanowczo za dużo, mój mózg się przegrzał i zwiesił. Nie wiem co,
ale ta piosenka. Koniecznie. A ja idę spać. Klik
~~*~~
I całą noc do rana i w
dzień
Opowiadałbyś mi
Co u ciebie a u mnie nie
Słońce
schowało się już za budynkami i przyjemna, chłodna szarość zaczynała ogarniać
okolicę. Przeniósł spojrzenie na Hakuryuu, który usiadł naprzeciwko niego na
balkonie, wzdychając cicho. Judal wiedział, że chłopak jest zmęczony, a to
siedzenie na balkonie nie jest tylko próbą spędzania wspólnie czasu, a po
prostu chwilą relaksu. Gdzie mogli posiedzieć, niewiele mówiąc, zapalić
papierosa i odprężyć się. Często tak siadali, popatrując na siebie, czasami o
czymś rozmawiając, czasami nie, czasem bezsensownie gapiąc się przed siebie aż
nie zapadła noc a oni drżeli od jej chłodu.
Hakuryuu
opierał się o barierkę z zamkniętymi oczami i Judal przez dłuższą chwilę po
prostu wpatrywał się w niego, w to spokojne oblicze, które było tak ważne.
Czemu on z nim jest? Czemu jeszcze nie odszedł? Judal nie wiedział, ale
doskonale zdawał sobie sprawę jak nie doskonałym partnerem jest, jak Hakuryuu
jest naiwny, trzymając go przy sobie. Ale mimo że nie było im łatwo... byli.
Haku pracował jak szalony, by jakoś mogli przetrwać. On sam też pracował, łapał
się jednej pracy, drugiej, trzeciej… kiedyś sprzedawał siebie. Ale Haku tego
nie chciał. Kiedyś zapłacił i… zabrał ze sobą. Był jego? Jego na własność? Czy
mógł do kogoś należeć?
-
Przespałem się z kimś.
Hakuryuu
utworzył oczy, patrząc na niego bez słowa. Judal też patrzył i czekał. Czekał,
właściwie samemu nie wiedząc na co. Na coś. Cokolwiek. Hakuryuu wstał i wszedł
do mieszkania. Nasłuchiwał, czy to już, czy może już Hakuryuu miał dość, czy to
może już się spakuje i go zostawi. Czy to może już ta pora, gdy nie dadzą
dłużej rady. Judal nie wiedział czemu to robi, czemu ciągle, regularnie
sprawdzał granice Hakuryuu, czekając aż w końcu… coś się stanie. Tylko co?
Hakuryuu
nie wyniósł się. Nie spakował. Nie zostawił. Wrócił na balkon. Tam gdzie
siedział. Wyciągnął papierosa i rzucił mu paczkę. Judal bez słowa obracał ją w
dłoniach, patrząc co jakiś czas na Hakuryuu. W końcu wyciągnął papierosa i też
zapalił, zaciągając się. Zapiekło go nieco w język, ale ten trujący dym w jakiś
dziwny, toksyczny sposób dawał odprężenie. Spojrzał na Haku, gdy wyczuł, że ten
się na niego patrzy. Twarz Hakuryuu nie wyrażała niczego. Powinna? Nie powinna?
Nie powinien być zły? Nie jest zły? Czy jest? Co myśli? Czego pragnie?
Judal
nie wiedział.
Zaciągnął
się mocno, klękając na płytkach i przysuwając się do Hakuryuu. Uchylił wargi,
gdy Judal przywarł do nich swoimi, i wciągnął dym z jego ust. Dotknięcie
zmieniło się w pocałunek. Trujący posmak papierosa osiadł na językach, które
ocierały się o siebie w leniwej, spokojnej pieszczocie. Dłonie głaskały skórę,
a ciała odnajdywały swoje ułożenia.
-
Kocham cię…
A gdybyś tu przy mnie dziś
był
Chociaż wiatr już tuli
mnie
I usiadłbyś na piasku
gdzieś
Bo na trawie lubisz mniej
Zatrzasnął
za sobą drzwi mieszkania mając ochotę tylko i wyłącznie paść na łóżko i spać.
Po prostu spać. Zatrzymał się czujnie przed kuchnią, patrząc do środka. Jakaś
ciężkość zaległa w jego żołądku. Szczątki rozbitych szklanek leżały na stole i
podłodze, poznaczone krwią. Ścieżka czerwieni na płytkach była niczym neonowy
drogowskaz, którego nie dało się przeoczyć. Nie odczytać.
Przeszedł
po szkle i zatrzymał się koło okna, czując, że serce bije mu wyjątkowo silnie.
Judal siedział wciśnięty między ścianę a szafkę, drżąc na całym ciele. Hakuryuu
aż się skrzywił na widok jego rąk. Ten Judal…
Sięgnął
po papierowe ręczniki leżące na kredensie i kucnął. Judal nie patrzył na niego,
nigdy nie patrzył w takich sytuacjach, chyba nawet go nie widział. Oderwał
spory kawałek papieru, przyglądając się jego ranom. A więc się skaleczył. A
resztą sama poszła. Owinął pokaleczoną dłoń, a krew zaraz wsiąknęła w biel.
Odchylił jego ręce, zaciskając zęby na brzydkie, krwawe zadrapania na
przedramionach… Je też owinął, spokojnie i delikatnie, wyczuwając drżenie na
ciele Judala.
Nigdy
nie pytał. Po prostu nie pytał. Widział, że Judal miał ciężko ze swoją rodziną,
że na ulicy nie lądowało się przez przypadek, ale nie pytał. Nigdy nie
wypytywał. Nie pytał też i o to. O żadną ranę, o żadną kroplę krwi, o żadne
skaleczenie. Nie pytał.
Wstał,
rozglądając się za miotłą. W ciszy uprzątnął potłuczone szklanki, starając się
nie zastanawiać, co się stało. Czy po prostu się stłukła, a może był
zdenerwowany, czy to był przypadek, czy potrzeba?
Stanął
znowu przed Judalem. Chłopak już nie drżał, wpatrywał się przed siebie, a
prowizoryczne opatrunki wyglądały jeszcze gorzej, gdy nasiąkły krwią. Kucnął,
wsuwając dłonie pod jego pachy i postawił go jednym ruchem na nogi. Judal
wtopił się w jego objęcia, niemożliwie bezwładny i oddany jak nigdy. Przycisnął
go na moment do siebie, pocierając policzkiem o jego włosy, po czym posadził go
na krześle. Judal był już przytomny, lecz mimo to bez słowa poddawał się jego opiece,
gdy robił mu opatrunki. Szło mu to coraz lepiej. Powinien się cieszyć ze swoich
postępów czy wręcz przeciwnie?
-
Po co?
Uniósł
wzrok, patrząc na umęczone, a zarazem nieprzeniknione oczy Judala, mogąc się
tylko domyślać, co się dzieje za nimi, w jego głowie.
-
Też mi pomagasz – powiedział po prostu, owijając spokojnie bandażem jego
zdrapane do krwi przedramiona. To była prawda. Pomagali sobie nawzajem.
Pomagali sobie zawsze, nawet gdy nie wiedzieli, że potrzebują, że ktoś musi…
-
Kocham cię…
I trzymaj mnie za rękę gdy
śpię
Spać po prawej lubię mniej
A gdy będzie źle nie puść
mnie
Hakuryuu
często mamrotał przez sen i rzucał się w łóżku. Judal zdążył już do tego
przywyknąć. Często słuchał nerwowego mruczenia, z którego próbował coś
zrozumieć, ale nigdy mu się nie udawało. Przyzwyczaił się, że Haku skopuje z
siebie pościel, a potem, gdy się uspokaja szuka jej drżąc z chłodu. Nauczył się
słuchać oddechu Hakuryuu, wsłuchiwać się w jego spokojny rytm, delikatny, cichy
szmer, który jakimś niepojętym sposobem działał na niego uspokajało. Gdy
słyszał jego oddech, wszystko było w porządku, na swoim miejscu, odpowiednie,
mógł usnąć, mógł spać, bo Hakuryuu był obok.
Otworzył
czujnie oczy, wpatrując się w wiercącego się w pościeli Hakuryuu. Sięgnął
dłonią i ściągnął z jego nóg kołdrę, w którą zawsze zaplątywał się w takich
chwilach, która w niczym nie pomagała. Żołądek mu się ścisnął, gdy doskonale
widział, co za chwilę nastąpi. Haku pocił się, jakby temperatura skoczył o
kilkanaście stopni a tej nocy był przyjemnie chłodno. Jęknął boleśnie i w
Judalu wszystko ścisnęło się konwulsyjnie. Złapał jego dłoń, gdy potarł nią
mocno twarz, odpychając się stopą o materac. Trzymał mocno jego dłoń, by nie
zrobił sobie krzywdy tak jak kiedyś, tak jak już raz mu się zdarzyło…
A
potem Hakuryuu zaczął krzyczeć.
Krzyczał
tak przeraźliwie, że Judal aż zacisnął zęby i powieki. Hakuryuu zawsze krzyczał
tak boleśnie, tak niemal nieludzko, że mroziło mu to krew w żyłach. Nie
wiedział, co chłopak śni, nigdy o tym nie rozmawiali, ale z wykrzykiwanych
przez niego słów, błagań i próśb, Judal domyślał się co to może być. Zacisnął
niemal do bólu dłoń na jego ręce, wiedząc, co za chwilę nadejdzie, co było
najgorsze dla nich obu…
-
Mamo… dlaczego… - złamany szloch, jaki wydzierał się z gardła Hakuryuu
sprawiał, że miał ochotę zabić tę sukę, kimkolwiek była. Gdziekolwiek była.
Zabiłby ją bez mrugnięcia okiem. Rozszarpałby jej gardło tak, jak ona
rozszarpuje Haku.
Uniósł
się, gdy Hakuryuu w tym rozpaczliwym krzyku drapał palcami bliznę na twarzy,
gdy wbijał mocno paznokcie we własną skórę, zastawiając na niej różowe pręgi.
Objął go z całej siły, jego i jego ramiona, zakleszczając go w swoim uścisku,
mocno przyciskając plecami do swojej piersi. Hakuryuu wił się i szarpał,
szlochając i krzycząc do osób, których Judal nawet nie znał, ale to były demony
Hakuryuu, więc nie musiał ich znać, wystarczyło że o nich widział.
Nie
miał pojęcia, ile tak trwali, ile siły musiał włożyć, by go utrzymywać, ile
mruczących bzdur powiedział do jego ucha. Gdy Haku zaczął się uspakajać, obaj
byli zalani potem. Ciało Hakuryuu robiło się miękkie i bezwładne w jego
ramionach, wtulające się w niego w nieskrępowany, ufny sposób, który miał
miejsce tylko w takie noce, tylko wtedy.
Pocałował
miękko bok jego szyi, poluźniając uchwyt. Hakuryuu oddychał coraz spokojniej,
coraz wolniej. Judal z przymkniętymi powiekami opierał policzek o jego spocone
słowy, czując delikatne głaskanie na swoich ramionach.
-
Kocham cię…
Karmelowa skóra Twoja
Porysował czas ramiona
Ocieramy się o siebie
Razem ze mną obok mnie
Wyciągnął
ramiona, w które Judal się wsunął, przylegając do niego i mrucząc wprost do
jego ucha.
-
Za długo śpisz – zamarudził, gryząc jego płatek. Hakuryuu zaśmiał się cicho,
całując jego szyję, dłoni gładząc dół pleców Judala.
-
Lubię.
-
Powinieneś bardziej lubić mnie, niż spanie. – Spojrzał na niego ze zmarszczką
naburmuszenia między brwiami, którą Hakuryuu z uśmiechem potarł palcem.
-
Kto tak powiedział? – Pociągnął go za kosmyk włosów. Hakuryuu lubił włosy
Judala, gdy ten je rozpuszczał, gdy takie splątane ocierały się o jego skórę,
gdy Judal wyglądał, jakby dopiero wstał z łóżka. Taki…
-
Ja – oświadczył, gryząc jego dolną wargę.
Hakuryuu
sunął dłonią wyżej, podnosząc jego bluzkę i ciesząc się miękkością i gładkością
jego skóry.
-
…słodki. – Zerknął na Judala, który patrzył na niego w osłupieniu, co szybko
wykorzystał, całując jego wargi.
-
No chyba jesteś nienormalny – stwierdził opryskliwie, siadając na jego
biodrach.
Uniósł
brew, gładząc jego uda, z delikatnym uśmiechem na ustach, który chyba nie
spodobał się Judalowi, bo pochylił się nad nim, patrząc mu groźnie w oczy.
-
Nie jestem słodki.
-
Słodki. I mój – odpowiedział, wsuwając palce we włosy chłopaka i przeczesując
je delikatnie. Przyciągnął go do pocałunku, zanim zdąży się rozkręcić w obronie
własnej i nici będą z ich kilku wolnych, wspólnych godzin. Wolał je spożytkować
w inny sposób. Całe szczęście nie trzeba było Judala długo namawiać. Zresztą,
czy jego kiedykolwiek trzeba było namawiać?
Westchnął
cicho, czując wargi chłopaka sunące po jego szyi i ramieniu. Nie wiedział,
czemu Judal tak bardzo lubił pieścić akurat tę stronę jego osoby, która do najatrakcyjniejszych
nie należała, ale robił to za każdym razem, za każdym razem z tym samym
zafascynowaniem.
Więc
poddawał się temu. Tym pieszczotom, tym ich wspólnym pocałunkom, temu dotykowi,
delikatnemu, albo mocnemu i twardemu, zależy od okoliczności. Nie mówili nic,
rzadko odzywali się do siebie w takich sytuacjach. Po prostu patrzyli, na swoje
reakcje, na potrzeby, chwytali westchnienia we własne usta, własnymi dłońmi
dawali rozkosz… Tylko w tej chwili, tylko na tym własnym skrawku świata. Tylko
ich. Tylko razem. Tylko tutaj i teraz, w tej chwili jedności i wspólnoty, w tej
chwili, gdy usta otwierały się w krzyku, gdy…
-
Kocham cię…
Ja tu jutro wrócę~
OdpowiedzUsuń*pada Hibu do stóp i oddaje pokłony*
UsuńTo jest zbyt piękne, no zbyt piękne na ten świat! Nue wiem, czy dam radę to jakoś logicznie skomentować, bo za bardzo zanurzyłam się w feelsach JuHaku ;^;
Początek taki milusi, spokojniusi, już czekam na fluffy, a tu nagle Juju się przyznaje do zdrady. Podziwiam Haku, że nie dał mu w twarz, bo jak dla mnie, to właśnie zdradzenie kogoś jest największym grzechem, jaki można popełnić, gdy jest się z kimś w związku.
O nie. Nie, nie, nie. Te feelsy, ten krwawiącyJudar *zbiera krew do flakonika, ale po kryjomu, żeby nikt nie zauważył*, ten Haku, te "Kocham cię" na końcu... Brak mi słow, naprawdę.
Przy tej śpiącej scenie zrobiło mi się smutno i też miałam ochotę być obok Haku i czuwać przy nim. Juju zachował się wręcz idealnie.
O, w końcu trochę fluffu. Moje serduszko by nie wytrzymało, gdyby więcej angstu było zawarte w tym tekście ;___;
Ja na serio nie wiem, jak jeszcze skomentować twój geniusz ;3; po prostu zostawię tutaj moje zafeelsowane serce -> <3
kasnajsnjaklajdnkja,lansaahma,
OdpowiedzUsuńna tym dzikiem uderzeniu o klawiaturę powinien zakończyć się mój komentarz, ale nie mogę tak potraktować pięknego opowiadania JuHaku. Bo po prostu piękne. Pamiętam, jak kiedyś rozmawiałyśmy o JuHaku, za co ich kochamy, dlaczego to jest nasz ship i czemu są razem tacy cudowni. I Ty wtedy powiedziałaś coś w stylu, że oni razem pogrążyli się w ciemności, razem z nią żyją, w niej, i wzajemnie sobie pomagają. I oddałaś te słowa w tym opowiadaniu.
Podobały mi te sceny, zaczynające się tak niewinnie. Niby zwykły balkon i wspólne palenie, niby powrót do domu, niby spanie w jednym łóżku, tylko ostatnia scena niewinnie się zaczęła i (nie-do-końca-niewinnie) zakończyła. Ej, do Judala to pasuje. To już drugi raz kiedy wspominasz w jakimś ff, że Judal żył na ulicy/miał problemy rodzinne i to naprawdę do niego pasuje. A mnie zauroczył ten Haku, który ze spokojem przyjmuje wybryki Judala, który rozumie go tak... instynktownie. Bo oni to chyba naprawdę mają wspólną duszę, która podzieliła się na dwie części i weszła do dwóch różnych ciał. Na początku myślałam, że Haku będzie trochę jak Sinbada. Tak samo jak on będzie tolerował i był tym silnym, ale... on też ma swoje problemy, to różni HakuJu od SinJu. Bo w SinJu Sinbad jest uwielbianym władcą bez skazy, on właściwie nigdy nie chce pomocy Judala, nigdy jej nie potrzebuje. A Haku potrzebuje Judala, dlatego to jest takie piękne. Że on nie umiałby bez niego żyć, poradzić sobie z samym sobą, ze swoimi koszmarami. A Judal jest naprawdę słodki ze swoją chęcią pomocy Hakuryuu za wszelką cenę. I to, że nie musieli sobie nic opowiadać, by po prostu... wiedzieć, co mają robić. Piękne.
Ostatni fragment był przecudownym fluffem i nic nie poradzę na to, że ja od razu, zamiast widzieć Judala, widziałam marudzącą tess, która psioczy, że Hibu nie chce wstać na dobre seksy! xDDD
Więcej takich pysznych opowiadań poproszę! T^T
Nigdy nie mogę pojąć tego, jak dobrze się uzupełniamy, odganiając koszmary, z których pozornie wyciągnąć się nie da. Reszta na priv.
OdpowiedzUsuń~tess.