czwartek, 25 czerwca 2015

Urodziny. [JuHaku]

Dla tess. z okazji urodzin. Wszystkiego najlepszego, pierdoło! XD <3


Judal zerknął na idącego koło niego Hakuryuu i widząc jego spokojne, niemal kamienne oblicze, nachmurzył się jeszcze bardziej. Co to niby miało być? Dlaczego Hakuryuu tak się zachowywał? Jakby nigdy nic? I dlaczego akurat dzisiaj?!
Tak. Dzisiaj był ważny dzień. Chyba najważniejszy dla… dla całej ludzkości, ba, dla całego wszechświata! Nie było ważniejszego dnia, niż ten! Właśnie ten! Dzień urodzin Judala! A Hakuryuu zapomniał. Zapomniał jak nic. To było jak… jak… Hakuryuu nie zapominał. Hakuryuu niczego nie zapominał, on pamiętał najdrobniejsze detale, wszystkie terminy, daty urodzin, imienin, rocznice, pewnie nawet pamięta, kiedy dokładnie wypadł mu pierwszy mleczny ząb! A teraz? Ni chuja. Nie pamiętał. Nie pamiętał najważniejszej daty!
Judal mógł się przypomnieć. Jasne, że mógł się przypomnieć. Głośno upomnieć się o to, co jego, co mu się należało i to tak, że poszłoby mu w pięty! Z tym, że Judal miał swoją dumę. Oooo, dumę to on miał i w życiu, nigdy w życiu nie da w nią godzić. Choćby nie wiadomo co, choćby miał zostać olany przez wszystkich, a zwłaszcza przez Hakuryuu.
- Co ty właściwie chcesz kupić? – burknął, wciskając dłonie w kieszenie. A może to jakiś dziwny pomysł Hakuryuu? Może chce mu coś kupić? Zabrać na jakąś idiotyczną kolację, tak, żeby Judal miał co wyśmiać i zepsuć jego starania? Cóż, biorąc pod uwagę charakter Judala, czy aż tak powinien się dziwić, że Hakuryuu nie stara się jakoś wybitnie uczynić ten dzień… specjalnym?
- Łóżko – wyjaśnił, kierując się do wielkiego centrum handlowego.
Łóżko? Łóżko na urodziny? Na cholerę mu łóżko, do diabła?
- A po cholerę jakieś łóżko? – prychnął. Łóżko będzie kupował. A na romantycznego kebaba z budki już go nie stać. Oczywiście. No jasne. Łóżko ważniejsze, niż facet.
- Bo chcę mieć nowe. – Dlaczego te spokojne odpowiedzi Hakuryuu zawsze były takie wkurwiające? Dlaczego im bardziej on był spokojny, tym bardziej Judal nie? I na co mu zasrane łóżko?! Gdyby to było jeszcze łóżko dla niego, dla Judala, to zrozumiałby. Ale na co Hakuryuu nowe?
- Przecież twoje jest w porządku – powiedział lekceważąco, rozglądając się po wystawach sklepowych. Może powinien sam sobie coś kupić, skoro jego chłopak miał go najwyraźniej w dupie? Nieee, to też będzie poniżej jego godności, jak jakaś nagroda pocieszenia. A Judal nie potrzebował żadnej, zasranej nagrody pocieszenia. Niczego nie potrzebował!
Weszli do sklepu meblowego, kierując się do części z meblami sypialnianymi. Hakuryuu był dziwnym typem, zawsze chodził w milczeniu, gapił się, oglądał i Judal nigdy nie wiedział, czego ten właściwie szukał. Odpowiedzi „Musi pasować”, „To po prostu musi być to” niewiele mu wyjaśniały, a jeszcze mniej pomagały w tym, by mógł mu zaproponować coś, co on, Judal uważa za świetne. Hakuryuu szukał po prostu… chuj wie czego. I tak było za każdym razem.
- Jakie chcesz kupić? – spytał nieszczególnie zainteresowany, oglądając jakąś lampkę stojącą na stoliku nocnym. Gdy tylko ją dotknął, spadł z niej abażur, no cholera.
- Nie psuj, bo będziemy płacić – odezwał się Hakuryuu podnosząc abażur i patrząc na Judala z tym jeszcze bardziej denerwującym go uśmieszkiem.
- Ty tu chciałeś przyjść, ty płacisz – prychnął z ironicznym uśmiechem.
- Płacę tylko za swoje łóżko – oświadczył.
Skąpiec.
- To może wybrałbyś w końcu jakieś? Nie mam ochoty szlajać się cały dzień, bo ty nie wiesz czego chcesz! – Przewrócił demonstracyjnie oczami, żeby dać mu do zrozumienia, jak bardzo jest tym wszystkim niezadowolony. Jednak uśmiech Hakuryuu tylko się poszerzył, a on sam złapał Judala za rękę i pociągnął za sobą.
- Może łóżko wodne? Tak żebyś mógł się bawić w piratów? – zakpił, gdy znowu został olany,
- Żebyś mi potem wmawiał, że masz chorobę lokomocyjną i to ja mam przyjść do ciebie? Zapomnij.
- Ej, to brzmi, jakbym był jakąś pieprzoną babą z bólem głowy! – warknął, niemal czując, jak leci mu para z uszu, gdy Hakuryuu wyszczerzył do niego zęby w uśmiechu.
Obejrzeli chyba wszystkie łóżka w całym salonie, i w następnym i jeszcze następnym, a ten cholerny Hakuryuu kaprysił jak…. jakby był co najmniej Judalem! To mu nie pasowało, tam nie ten kolor, to za duże, tamto za małe, a tamto to już w ogóle…
- Może to? – zastanowił się na głos, przyglądając się łóżku ze zmarszczonymi brwiami.
- Jest zajebiste, bierz je! – niemal jęknął zdesperowany, leżąc na owym łóżku i modląc się w myślach, by już nigdzie nie chciał go ciągać. Niech śpi nawet pod domem z tektury, byle już mogli pójść coś zjeść, cokolwiek, a potem wrócili do domu! Judal już nic nie chciał, tylko wrócić do domu!
Hakuryuu jednak za nic sobie miał jego dobre rady, tylko uwalił się na łóżku koło niego. Zerknął na Haku, który marszczył brwi z zamkniętymi oczami. Cholerny, seksowny drań, gdyby tylko Judal nie był taki wkurzony, że zmarnowali już tyle czasu, to pewnie byłby się n niego rzucił tutaj, teraz, nie przejmując się obsługą sklepu. Ale nie, nie będzie tak dobrze, Hakuryuu nic dzisiaj nie dostanie, nic! Nic mu się nie należało, za takie traktowanie jego osoby!
- Całkiem wygodne – wymruczał w końcu. – Co myślisz? – spojrzał na niego i Judal nie mógł się pozbyć wrażenia, że ten jest naprawdę ubawiony. Aż się zdenerwował, bo w końcu nie dość, że ten drań o nim dziś nie pamiętał, to jeszcze go głodził, wybrzydzał, a na koniec pytał o zdanie. A łóżko było naprawdę świetne, szerokie, na co najmniej kilka osób, z porządną ramą z ciemnego drewna, po prostu brać. Kupować. Brać mógł Haku Judala, ale teraz jedyne co może brać, to małego w rękę.
- Kup je – powiedział z naciskiem. – A jak nie chcesz go kupić, to szukaj dalej sam, ja idę poszukać czegoś do jedzenia! - Podniósł się, kompletnie poirytowany i wkurzony zachowaniem Hakuryuu, tym, że go tak męczył i tym, że nawet słowa mu nie powiedział. Nic! A zbliżał się już wieczór! Jak tak dalej pójdzie, to w końcu nie zdzierży i sam spierdoli ten dzień do końca, prowokując Hakuryuu do kłótni. Och, z wielką przyjemnością by mu coś powiedział, bo o Saluji to kurwa pamięta, o nim wiecznie pamięta, o wszystkich pamięta i o wszystkich martwi. A Judala to najlepiej mieć gdzieś. Nawet nie w dupie! Bo Judal już nawet nie chciał, o, taki był wkurzony, taki! Niech sobie zasrany Hakuryuu kupuje łóżko i ćwiczy na nim biceps prawej ręki, niech z nią nawet ślub weźmie!
Judal odbierał swojego wspaniałego kebaba, gdy dołączył do niego Hakuryuu. Uznał, że jego cierpliwość na dzień dzisiejszy sięgnęła swojego limitu i chociaż dla Hakuryuu starał się nie być tak paskudnym, jak dla reszty świata to właściwie teraz już mógł być. Dlatego nawet nie odezwał się słowem, nie zwracał na niego uwagi, całkowicie skupiając się na swoim kebabie. Rozważał nawet pójście sobie w cholerę, gdy Haku kupował jedzenie dla siebie, ale uznał, że chce patrzeć na to, jak Hakuryuu się stara pozyskać jego uwagę.
Jednak Haku nawet tu, nawet teraz, nawet w urodziny musiał mu robić na złość i już Judal nie wiedział, kto kogo olewa bardziej. Judal Hakuryuu, czy Hakuryuu jego focha.
Chciał, naprawdę chciał go ignorować, jednak gdy tylko zerknął na niego, tak na chwilę tylko, Haku także na niego spojrzał, a jego oczy aż błyszczały rozbawieniem.
Kurwa.
- Wracam do domu – warknął, podnosząc się od stolika.
- Nie możesz – odezwał się Haku.
- Bo, do diabła, co?! – nie wytrzymał, warcząc na niego.
- Bo muszę kupić pościel. Musisz mi pomóc.
Judal miał szczerą ochotę rzucić w niego resztkami swojego kebaba. Ale poszedł. Pomógł mu wybrać nową pościel. I nawet nową szafkę. I nawet kazał mu kupić najbardziej paskudny budzik, jaki kiedykolwiek widział. A Haku go kupił. Gdy wracali do domu, a właściwie do mieszkania Judala, był już tak poirytowany, wkurwiony i w ogóle na „nie”, że Hakuryuu miał szczęście, że się nie odzywał całą drogę. A może szkoda? Mógłby go wtedy z czystym sercem udusić. Gdy znaleźli się w bloku, na piętrze, gdzie mieszkał Judal, Hakuryuu złapał go za rękę, przyciągając do siebie. Judal odchylił się, mierząc go wkurzonym spojrzeniem.
Usta Hakuryuu tylko zadrgały.
- Nie mogę złożyć ci życzeń? – spyta wyraźnie ubawiony, co tylko bardziej wkurzyło Judala. Teraz? TERAZ?! Teraz to już Judal nie chciał! Żadnych życzeń, niczego!
Zrobił unik, gdy Hakuryuu próbował go pocałować i wbił w niego rozeźlone spojrzenie. Jeszcze czego! Jeszcze czego!
- Judal… - zaczął rozbawieniem. I co się cieszył, no kurwa co?!
- Do widzenia! – Wcisnął w ręce Hakuryuu siatki, które niósł i ruszył do mieszkania, otwierając gwałtownie drzwi. I niemal się przewrócił w progu, gdy zaatakował go hałas. Gdyby nie stojący zaraz za nim Haku byłby się serio wypieprzył, gdy Saluja rzucił mu się na szyję bełkocząc jakieś życzenia czy ki diabeł.
Och. Och…
- … i dużo dzieci z Hakuryuu!!! – Alibaba poklepał go z rozmachem po plecach, aż Judal pomyślał, że zaraz odbije mu płuca. Spojrzał na Hakuryuu, który patrzył na niego z tym swoim uśmieszkiem i aż go skręciło z ochoty, by ubić cholernego drania. Dupek! Cholerny, podstępny dupek! Nic mu nie powiedzieć! Nic, kurwa!
Ale Judal jest gość, potrafi się zachować nawet w ekstremalnych warunkach, dlatego wyśmiał bezlitośnie Saluję i jego życzenia, zabierając swój prezent i idąc dalej. Właściwie to wypierdoliłby wszystkich gości i poszedł spać, bo wcale nie chciało mu się słuchać tych wszystkich życzeń, ale tak właściwie przeszło mu nieco po pierwszym drinku, po drugim było już całkiem znośnie, a po pierwszym wypitym litrze to już w ogóle było prze! Nawet Saluja był jakby piękniejszy od tej wódki, Sinbad mniej denerwujący, gdy wyrywał wszystkie panny, a Kouha to już w ogóle był takim pociesznym misiem, gdy wywijał nożem, krojąc ten tort w kształcie kutasa. Nawet nie śmiał się za bardzo z Saluji, gdy przyszedł Kouen razem z Muu i Saluja chciał skisnąć z zazdrości, powkurzał go tylko trochę, tak, żeby było mu śmieszniej, bo od gnębienia tego głupka zawsze było mu śmieszniej! I Judal już nawet zapomniał, że chciał ich wszystkich wygonić, bo w sumie całkiem dobra była ta impreza, nawet jak Kougyoku łączyła się z naturą na balkonie do doniczek z kwiatkami, nawet jak stara prukwa z sąsiedztwa groziła policją i nawet wtedy, gdy Saluja rozpierdolił mu lampę korkiem od szampana. Wcale nie był zły, bo przecież Kouen zapłaci i kupi mu nawet fajniejszą, bo przecież Saluja jest biedny jak mysz kościelna pod miotłą i wizja tego, jak będzie za to pokutował swojemu alfonsowi była taka zabawna, że aż się spłakał z tej radości i tak po prawdzie to chyba się trochę upił.
Wślizgnął się do kuchni, czując, że szumi mu w głowie zarówno od wypitego alkoholu jak i dudniącej muzyki. Musiał… musiał chwilę odsapnąć, tylko chwilę, niech wszyscy się tam bawią, a Judal tylko chwilę tu posiedzi, zrobi sobie zajebistego drinka i za chwilę wróci przerywać Saluji romantico z Kouenem, gdy błagał go na kolanach i przebaczenie…
Mało nie zszedł na zawał, gdy okazało się, że w kuchni już ktoś jest i siedzi w ciszy na parapecie. No tak. Hakuryuu, mógł się spodziewać, że chłopak prędzej czy później ulotni się z imprezy. Hakuryuu potrafił czasem przyimprezować, ale w gruncie rzeczy zwykle trzymał się na uboczu.
- No i co tu tak siedzisz? – spytał zaczepnie, podchodząc do niego. Chwilowo jego plany na drinka poszły w zapomnienie. Hakuryuu często uśmiechał się tak subtelnie, tak jak teraz, tak jakby znał wszystkie tajemnice świata, ale nie chciał mu o nich mówić. To było czasami takie denerwujące i co z tego, że ten uśmiech był taki ładny.
- Odpoczywam – odpowiedział spokojnie, zsuwając się z parapetu i opierając o niego. Judal podszedł do niego, zakładając ręce na piersi i patrząc na niego z kpiną.
- Łóżko ci było potrzebne, oczywiście. – Uśmiech Haku poszerzył się nieco, a jego uczy zmrużyły się delikatnie.
- Spodobało mi się, kupię je – stwierdził, łapiąc Judala za szlufkę od spodni i przyciągając bliżej siebie. Mmm, czemu ten drań pachniał tak dobrze, że właściwie zapomniał, co chciał mu nawtykać za dzisiaj?
- Twoje stare też było niczego sobie – zamruczał, poruszając brwią, a Hakuryuu zaśmiał się cicho, tak nisko, mrucząco, że Judala aż przeszły delikatne dreszcze. Haku sięgnął ręką do kieszeni i wyjął małe pudełeczko, podając mu je.
- To prezent ode mnie – wyjaśnił, gdy Judal uniósł brwi.
- Pudełko z prezerwatywami? – uśmiechnął się złośliwie, biorąc prezent do ręki.
- Tych dostałeś aż nadto – parsknął, zakładając ręce na piersi. – Otwórz.
Judal odwiązał wstążkę i otworzył pudełko, zaglądając do środka. Na wyściółce leżała srebrna bransoletka z kilkucentymetrową blaszką. Na pewno będzie pasować go tych licznych bransolet i rzemyków, które już nosił na obu nadgarstkach. Na blaszce był jeszcze grawer. W języku francuskim. No pewnie. Bo on taki, kurna, geniusz. Jak mógł o tym zapomnieć, w końcu każdy rzępolił w tym dziwnym języku, oczywiście.
- No serio? – Spojrzał pobłażliwie na Hakuryuu, jednak ten uśmiechał się wyraźnie rozbawiony, jakby spodziewał się takiej reakcji.
- Na drugiej stronie.
Judal wyjął bransoletkę, patrząc pod spód.
Jestem odpowiedzialny, za to, co oswoiłem.
Gapił się na napis, zastanawiając się, co to niby jest i co to ma znaczyć… A po chwili spojrzał na chłopaka, unosząc ironicznie brew.
- Co ja jakiś zwierz, żeby mnie oswajać? – zakpił, patrząc z pobłażaniem na Hakuryuu. – Chomik twój czy co?
- Może być i chomik. – Hakuryuu znowu się zaśmiał tak… tak jakoś, że aż Judalowi zrobiło się dziwnie. – Ale mój. – Przyciągnął go do siebie, obejmując w pasie i przyciskając do siebie. Judal też objął go z wahaniem za szyję, dziwnie zdezorientowany tą chwilą, tym ciepłem, zapachem Hakuryuu, alkoholem szumiącym w głowie. Czuł się trochę tak, jakby nie do końca ogarniał co się dzieje, lecz ta nagła bliskość, intymność o dziwo nie była mu nie miła. Zwykle nie robili takich rzeczy, Judal sobie z tego pokpiwał, nawet, jeżeli mu to nie przeszkadzało, a Hakuryuu do specjalnie wylewnych nie należał, więc…. Zerknął na bransoletkę, którą dalej trzymał w dłoni, przytulony policzkiem do włosów Hakuryuu i gapił się na napis, który z jakiś powodów Hakuryuu tam umieścił. Im dłużej na niego patrzył, tym bardziej docierało do niego to, co Hakuryuu mógł mieć na myśli. Nie byli dobrzy w wyznania. Ani on, ani Haku nie mówili zbyt wiele o swoich uczuciach, ale to, choć brzmiało nietypowo, to… było ważne. Judal zapierał się przed takimi rzeczami, odwracał kota ogonem, ignorował, ale z jakiś powodów coś dziwnego przewróciło mu się w żołądku. Nagle stał się przeraźliwie świadomy tego, jak mocno obejmują go ramiona Hakuryuu, że czuje nie tylko jego ciepło, ale mocne bicie jego serca i że nie może… nie potrafi powiedzieć nic uszczypliwego, że nie chce tego, że… Hakuryuu jest… że…
Dlaczego? Dlaczego ten Hakuryuu wiecznie musiał robić mu takie rzeczy, tak się zachowywać, tak mu robić… w środku… dziwnie? Tak beznadziejnie miękko i tkliwie i budził w nim rzeczy, o które Judal nawet się nie podejrzewał.
Odsunął się nieco przycisnął wargi do jego ust. Hakuryuu oddał ten dziwnie spokojny i miękki pocałunek, rozchylając przyzwalająco wargi. Judal objął go ciaśniej, pomrukując, gdy Haku przyciągnął go jeszcze bliżej, gładząc po plecach. Ten zmysłowy, słodki pocałunek był zupełnie inny od tego, co zazwyczaj robili i Judal z przerażeniem odkrył, że wszystko mu drży od środka, jak jakiejś głupiej pannie. Ale tylko Hakuryuu, tylko on potrafił robić z nim takie rzeczy, tylko od potrafił go tak całować, że Judal zapominał nawet o pożądaniu, o całym świecie i liczyły się tylko te cudowne wargi i delikatne pieszczoty.
Odsunęli się od siebie i Hakuryuu oparł się czołem o jego czoło. Judal nie chciał otwierać oczu, miał wrażenie, że prócz tego, że płonie całe jego ciało, płonie mu też twarz, co uznał za zdecydowanie zbyt ciotowate, by móc teraz spojrzeć Haku w oczy. Jednak ten chyba tego nie oczekiwał, po prostu dotykając go delikatnie i pocierając nosem o jego policzek. Szlag, nie cierpiał jak mu tak robił, gdy wprawiał go w to okropne drżenie.
- Tooo… - odezwał się lekko ochrypłym głosem. – Kiedy wypróbujemy twoje nowe łóżko? – Uchylił jedną powiekę, zerkając na Haku.
- Za kilka dni. – Haku uśmiechnął się szeroko, wsuwając mu dłonie w tylne kieszenie spodni. Oooch, och, to mu się podobało, Hakuryuu w końcu robił coś z sensem. – Do tego czasu możemy męczyć twoje. – Ugryzł go delikatnie w wargę.
- Możemy męczyć moje, popieram – odpowiedział, oddając ugryzienie, ciągnąc go za kosmyki włosów. Aż sapnął, gdy Haku obrócił go gwałtownie i posadził jednym ruchem na parapecie.
- Albo właściwie łóżko nam nie potrzebne – stwierdził, a jego oczy zabłysły takim seksownym blaskiem, że Judal aż zamruczał w myślach, uśmiechając się szeroko. – Wszystkiego najlepszego – pożyczył, przyciągając go do namiętnego pocałunku.
No! I to były porządne życzenia!

_________________

Cytat, a właściwie parafraza, pochodzi z Małego Księcia.

5 komentarzy:

  1. Mimo tego że mdleję, to i tak zdobyłam się na wrzask tępej pizdy, ledwie zaczęłam czytać. Nastały niespokojne czasy dla moich feelsów, oj niespokojne.

    "Z tym, że Judal miał swoją dumę. Oooo, dumę to on miał i w życiu, nigdy w życiu nie da w nią godzić." - nigdy, przenigdy! Nikt nigdy w dumę Judala, ona święta! Nie upomni się, będzie obrażony, będzie gardzić z chłodem i jeszcze jawnie okazywać, że druga osoba taka tępa, skoro nie wie, o co chodzi ;//////;
    "- Łóżko – wyjaśnił, kierując się do wielkiego centrum handlowego." - moją pierwszą myślą było, że na pewno idą po nowe łóżko, które będzie miało dużą, kutą ramę, idealną do wiązania się i całej reszty. Aż nie mogłam zrozumieć, czemu Judal się nie cieszy, no czemu ;^;
    "Łóżko? Łóżko na urodziny? Na cholerę mu łóżko, do diabła?" - no na cholerę, przecież każdy normalny człowiek śpi na podłodze, co ten Hakuryuu, na łeb mu padło?
    "- Przecież twoje jest w porządku – powiedział lekceważąco, rozglądając się po wystawach sklepowych." - A NIE JEST ZARUCHANE JAK TO U MNIE Z POKOJU OBOK? XDDDD
    "Przewrócił demonstracyjnie oczami, żeby dać mu do zrozumienia, jak bardzo jest tym wszystkim niezadowolony." - taaak, Juju zawsze całym sobą musi pokazywac, jak bardzo jest nieubawiony, jaki niezadowolony i czemu Haku tego nie rozumie, no czemu? ;A;
    "- Może łóżko wodne? Tak żebyś mógł się bawić w piratów? – zakpił, gdy znowu został olany,
    - Żebyś mi potem wmawiał, że masz chorobę lokomocyjną i to ja mam przyjść do ciebie? Zapomnij." - *przewróciła się*
    "Cholerny, seksowny drań, gdyby tylko Judal nie był taki wkurzony, że zmarnowali już tyle czasu, to pewnie byłby się n niego rzucił tutaj, teraz, nie przejmując się obsługą sklepu." - moc feelsów i seksy w sklepie, cudnie ;/////; Napiszmy kiedyś rpga, gdzie Judal i Hakuryuu poznają się jako pracownicy sklepu meblowego i na nocnej inwentaryzacji wypróbują wszystkie łóżka jakie są na stanie!
    "Aż się zdenerwował, bo w końcu nie dość, że ten drań o nim dziś nie pamiętał, to jeszcze go głodził, wybrzydzał, a na koniec pytał o zdanie." - no to ostatnie rzeczywiście najgorsze. Bycie głodzonym to jeszcze rozumiem, ale z tym pytaniem o zdanie to przesada!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Brać mógł Haku Judala, ale teraz jedyne co może brać, to małego w rękę." - JAKIEGO MAŁEGO? JEGO PYTON NIE JEST WCALE TAKI MAŁY!
      "A Judala to najlepiej mieć gdzieś. Nawet nie w dupie!" - *spłakała się ze śmiechu*
      "Uznał, że jego cierpliwość na dzień dzisiejszy sięgnęła swojego limitu i chociaż dla Hakuryuu starał się nie być tak paskudnym, jak dla reszty świata to właściwie teraz już mógł być." - to jest takie piękne, że Judal całą resztę świata ma gdzieś, ale dla Hakuryuu zawsze się wstrzymuje, zawsze o niego dba, zawsze o nim pomyśli ;//////; A przynajmniej się stara! I niech cała reszta świata się pieprzy, Juju może ją nienawidzić z wzajemnością, ale Haku to Haku no i Haku jest inny ;////; I nawet jeżeli nie chce, jeżeli się złości i ma go już dosyć, to i tak pójdzie i kupi tę durną pościel, tę szafkę i nawet budzik kupi, bo Hakuryuu chce, to choćby Judal niewiadomo jak się zapierał, to pójdzie i mu pomoże. Bo to Haku ;////;
      *tutaj nastała długa przerwa w komentarzu, gdy tess. postanowiła przeczytać wszystko jeszcze raz*
      "Ale Judal jest gość, potrafi się zachować nawet w ekstremalnych warunkach, dlatego wyśmiał bezlitośnie Saluję i jego życzenia, zabierając swój prezent i idąc dalej." - KOCHAM XD Tak się należało zachowac, to było takie wzorcowe!
      "Nawet Saluja był jakby piękniejszy od tej wódki, Sinbad mniej denerwujący, gdy wyrywał wszystkie panny, a Kouha to już w ogóle był takim pociesznym misiem, gdy wywijał nożem, krojąc ten tort w kształcie kutasa." - Jak Saluja jest piękniejszy, to Judal już naprawdę musiał być pijany! I kto wymyślił ten tort, kto? XDD
      "gdy przyszedł Kouen razem z Muu" - przysięgam, że umysłowo zatrzymałam się w tym momencie i potem za nic nie mogłam zrozumieć, czemu Kouen miałby płacić za cokolwiek, co zniszczy Alibaba. Ani tym bardziej, że Alibaba miałby mu to wynagradzać seksem. Za nic. No za nic. MuEny. Jestem taka spełniona. Świeża i radosna. Jak poranek. O zmierzchu.

      Usuń
    2. A potem... potem Judal poszedł do kuchni i byłam już jednym, wielkim feelsem, płaczącym nad pięknem tego ff. Choć w pierwszej chwili myślałam, że Hakuryuu mu się oświadczy, że naprawdę da mu pierścionek (nie powinnam rozmawiać z Maaką o ślubach w Vegas, zdecydowanie), to pomysł bransoletki rozbił mnie tak kompletnie ;/////; Siedziałam i wyłam, że oni tacy nieporadni, tacy nie nauczeni miłości, że nie potrafią w uczucia, ale z drugiej strony żyć bez siebie nie mogą. I że oni tak właśnie muszą, że Judal choćby nienawidził wielu irytujących cech Haku, to jest przez niego oswojony, on zostanie przy nim już na zawsze. Bo Haku jest za niego odpowiedzialny i nie pozwoli mu odejść, nie puści go nigdy. Siedzę i ryczę nad swoim otp, bo to jest za piękne ;////; to była ta scena, która zawsze sprawia, że obydwie wyjemy w poduszki, gdy oni się tak całują, tak delikatnie i spokojnie, bez pożądania, bez agresji, ale tak... tak po prostu, wyrażając tym te wszystkie dezorientujące, pogubione emocje, w których nie mogą się odnaleźć, ale one tam są i są takie wazne właśnie ;//////;
      I na koniec:
      "- Albo właściwie łóżko nam nie potrzebne – stwierdził, a jego oczy zabłysły takim seksownym blaskiem, że Judal aż zamruczał w myślach, uśmiechając się szeroko." - czekam na sequel, gdzie ktoś ich zastaje na ruchaniu się w kuchni. Mam nadzieję, że do jutra się wyrobisz <3

      I dziękuję, to jeden z najpiękniejszych prezentów, jakie dostałam, jest cudowny ;///////;

      Usuń
  2. TEN MOMENT MUUEN, TEN MOMENT. MUUENY CORAZ SŁAWNIEJSZE XDDDDD
    to było takie zabawne, takie kurwa zabawne XDDDDD Ten Haku, który chce kupić łóżko. XDD Cholera, Haku, wymyślaj lepsze wymówki. XDDDD A Juchan taki posłuszny, dobry Juchan <3 <3 <3 I ten kebab. Kiri nigdy nie jadła kebaba. Nie rozumie fenomenu kebaba. //////
    SALUJA, SALUJA TY NIEKOCHANY IDIOTO, CHODŹ TU, KIRI UTULA <3 <3 <3 Kouen też, ale Kiri bardziej N_N
    i te dzikie feelsy JuHaku na koniec i ten napis... :___: TEN NAPIS. TO ON. TO ON :__;
    *dzisiaj nie stać ją na nic więcej, a musiała to skomentować*
    *idziepłakaćwjuala*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chcę tylko dodać, że było pięknie i krzyczę, ale to pewnie wiesz. XDDDD
      I WERSJA Z PERSPEKTYWY HAKURYUU TEŻ BYŁA ZACNA :__:

      Usuń