niedziela, 25 stycznia 2015

05. Pójdę tylko tam, gdzie poprowadzi moje serce. [AoKise]



PART V


Więcej nie wiem i nie pytaj mnie o to już,
czy w ogóle cokolwiek
i czy między nami jest magiczne coś tam


- Nie.
- Ale jak to nie? Kasamatsuuuuuu!
Yukio skrzywił się, gdy Kise uderzył w wysokie tony zgrozy.
- Po prostu nie.
Kise z mieszaniną żałości i rozczarowania gapił się na przyjaciela, który porządkował dokumenty na swoim biurku. Ale… Ale… Ale jak to nie? Przecież jemu się nie mówi nie, a już zwłaszcza jak tak pięknie prosi niemal na kolanach.
- Proszę.
- Nie.
- Bardzo proszę.
- Nie. Idź sobie, Kise, mam dużo pracy.
- Ale ja cię naprawdę proszę! – jęknął, zsuwając się po fotelu, na którym siedział.
- Powiedziałem to wystarczającą ilość raz, ale powiem jeszcze raz. – Kasamatsu wbił zirytowane spojrzenie w Ryoutę. – NIE!
- Ale… Ale dlaczego?
- Bo to, o co prosisz jest po prostu niedorzeczne – westchnął. Kise potrafił być tak niesamowicie upierdliwy…
- To nie jest niedorzeczne! – oburzył się święcie.
Yukio spojrzał na niego ze znużeniem.
- Kise, bądź ze sobą szczery – to jest cholernie niedorzeczne.
Ryouta nadął policzki z oburzenia, patrząc z wyraźną złością na krzątającego się po gabinecie mężczyznę.
- Dlaczego uważasz zakaz zbliżania się dla prześladowcy za niedorzeczny? – spytał z urazą, zakładając ręce na piersi.
- Bo nikt cię nie prześladuje – wyjaśnił cierpliwie, nawet na niego nie patrząc. – Chociażby z tego powodu.
- Prześladuje.
- Nie.
- Tak.
- Nie zachowuj się jak dzieciak – prychnął, a Kise nachmurzył się jeszcze bardziej. – A tak po prawdzie to obaj moglibyście się przestać zachowywać jak sześcioletnie smarkacze.
- Ja się nie zachowuje jak smarkacz – burknął.
- Oczywiście, że nie – parsknął, kręcąc głową ze zniecierpliwieniem.
- A on mnie prześladuje – dodał, cedząc słowa przez zęby. – A ty jesteś prawnikiem. I moim przyjacielem. I przychodzę do ciebie, żebyś mi pomógł, dlaczego nie chcesz się zachować jak prawnik i pomóc człowiekowi w potrzebie?
- Nie jestem matką miłosierdzia, do licha.
- Mam ci zapłacić? – Uniósł pytająco brew.
Kasamatsu westchnął ciężko, opadając na swój fotel.
- Dobrze wiesz, że nie musisz mi płacić – powiedział spokojnie. – Ale Kise, to, co ode mnie żądasz jest absurdalne.
- Przecież ja tylko chcę, żebyś załatwił mi zakaz zbliżania – wyburczał obrażony.
- Dla niewinnego człowieka!
- Dla prześladowcy – powiedział twardo, wbijając wkurzone spojrzenie w Yukio.
- Kise…
- On mnie prześladuje! Nachodzi! – Ryouta poderwał się, siadając na samym skraju fotela. – Rozumiesz to? On jest… on jest wszędzie, absolutnie wszędzie!
- Macie w końcu tych samych znajomych. – Kasamatsu uniósł sceptycznie brew, patrząc jak Kise zaczyna się rozkręcać w tym swoim całym nieszczęściu.
- Ty niczego nie rozumiesz! – Ryou jęknął skrajnie sfrustrowany, opadając w powrotem na fotel. – Mam dość spotykania go w każdym miejscu, do którego się wybiorę, po kilkanaście razy dziennie.
Yukio oparł czoło na dłoni, wzdychając po nosem.
- Może po prostu przestań wychodzić z domu? – mruknął.
- Mam się dać zamknąć we własnym mieszkaniu?! Czyś ty oszalał? W życiu! Po resztą ja mam pracę, zobowiązania!
- A do tego nie umiesz siedzieć sam w domu…
- To też! Kasamatsu, ja chcę moje spokojne życie z powrotem, bez nawiedzonych idiotów prześladujących mnie na każdym kroku. Czuję się… czuję się… jak cholerne, zaszczute zwierzę! I kompletnie mi się to nie podoba!
Kasamatsu westchnął chyba po raz tysięczny, odkąd Kise pojawił się w jego gabinecie. Co jak co, ale musiał Aomine przyznać jedno - cholernik wiedział, co robi. A przynajmniej wiedział, jak zaganiać Kise w kozi róg.
Yukio czuł w tyle czaszki tępe pulsowanie, które niechybnie świadczyło o tym, że zbliża się migrena wielkości przynajmniej całej Azji. Spojrzał zirytowany na perorującego w dalszym ciągu z wielkim zaangażowaniem Ryoutę i uznał, że jego cierpliwość osiągnęła swój limit.
- Dość. – Podniósł się gwałtownie z fotela.
Kise umilkł pospiesznie, mrugając zdezorientowany powiekami.
- Dość, dość, dość – wyrecytował jak mantrę, zamykając oczy. – Nie dam ci żadnego zakazu zbliżania, bo nie ma do niego żadnych podstaw. Nie, Kise – powiedział stanowczo, gdy Ryouta już otwierał buzię, żeby się oburzyć. Zmierzył go wkurzonym spojrzeniem. – Ty – wycelował w niego palcem – masz się w tej chwili uspokoić i przestać zachowywać jak dziecko. Dajesz się mu podejść jak kompletny leszcz, a jemu o to chodzi. Jeżeli ci na nim nie zależy, to skończ jego temat, przestań o nim myśleć, wściekać się i dawać mu dowody, że ma rację. Bo robisz wszystko, żeby miał i przeczysz własnym zeznaniom. Skoro Aomine nic cię nie obchodzi, to zacznij się, do cholery, zachowywać, jakby nic cię nie obchodził. Skończyłem. A teraz, do licha, zmiataj stąd, bo mam dużo pracy i nie zamierzam dalej marnować czasu na twoje bezsensowne jęczenie.
Kise patrzył na niego z ponurym wyrazem twarzy.
- Jesteś najgorszym przyjacielem adwokatem na świecie.

~~*~~

Kasamatsu dobrze się mówiło – stwierdził w myślach Kise, gdy opuścił kancelarię przyjaciela i wyszedł na zewnątrz. Przez dłuższą chwilę wymyślał mu w duchu, wlekąc się przed siebie i nawet sypiący śnieg i mróz nie powodował w nim takiej złości jak ten cholerny typ zwany jego przyjacielem.
Zachowuj się jak dorosły, olej, daj sobie spokój, bądź poważny… To tylko głupie gadanie, które dodatkowo wyprowadzało go z równowagi. To nie jest… To nie jest takie łatwe! Zwłaszcza, jak ktoś się na człowieka uwziął i był naprawdę wszędzie. Kise czasami zastanawiał się, czy jak otworzy lodówkę albo podniesie klapę od muszli klozetowej to Aomine też tam będzie. Biorąc pod uwagę, że był wszędzie, gdzie mężczyzna tylko się ruszył, było to wielce prawdopodobne.
Wszedł na zatłoczonego autobusu, mając wrażenie, że dźwiga na ramionach jakiś wielki, ciężki i ponury ciężar.
Ryouta naprawdę miał dość spotykania Aomine na każdym kroku. Nie wiedział, co ten chce tym osiągnąć, ale jeżeli chciał wpędzić Kise w nerwicę to szło mu całkiem nieźle. Jeszcze nigdy, w całym swoim życiu modela i gwiazdy okładek, nie czuł się tak… gnębiony. Przyjaciele przyjaciółmi, mieli ich wielu wspólnych, ale do diabła, miał czasem wrażenie, że Daiki zna jego pełny grafik - co, gdzie i z kim robi danego dnia.
Kise nie ukrywał przed sobą, że pojawienie się Aomine wywarło na nim wrażenie. Był zbyt… ach, dojrzały, by oszukiwać samego siebie, chociaż bardzo by chciał. Bo może i wstrząsnęła nim obecność byłego partnera, to naprawdę, tak naprawdę nie chciał się już w nic wikłać z osobą, która kiedyś złamała jego serce i nawet się nie obejrzała. Nie był masochistą i gdy tylko mógł, ograniczał wszystko, co mogło mu w jakikolwiek sposób robić krzywdę. I to właśnie dlatego z nikim nie był, dlatego wszystkie jego znajomości były tyko przelotne, dlatego dezerterował za każdym razem, gdy ktoś chciał od niego czegoś poważniejszego. Za nic nie wystawiłby się na podobne zranienie, którego już kiedyś doświadczył. A obecność Aomine… Jego obecność sprawiała, że Kise panikował. Był zły, ba, był wściekły i rozgoryczony, ale przede wszystkim pod tym wszystkim czaił się strach. Że będzie słaby, że Daiki znowu namiesza w jego życiu i zniknie tak samo jak kiedyś. A tego nie chciał. Za nic.
Wyszedł z autobusu i przez chwilę stał na przystanku, gapiąc się bez celu na ludzi wchodzących i wychodzących z pojazdu. Czuł się, jakby miał jakiegoś gigantycznego moralniaka, do licha. Prychając na siebie ruszył do najbliższego supermarketu uznając, że trzeba po prostu zastosować stare, sprawdzone lekarstwo na wszystko. Dzisiejszy dzień zdecydowanie się o to prosił.
Wszedł do sklepu, zabierając ze sobą koszyk, pogrążony w ponurych myślach, które, był o tym święcie przekonany, odbijały się też na jego twarzy. Po drodze jak na automacie wrzucał do koszyka wszystko to, co wiedział, że brakuje w jego lodówce.
Do licha, chyba poważnie powinien zacząć słuchać tego, co mówi Kasamatsu. Przecież oszaleje, jak będzie tyle myślał o tym dupku, a przecież za wszelką cenę nie chciał o nim myśleć, a przecież i tak myśli i… Cholera. Jak ma pokazać, że ma go w dupie, to przede wszystkim naprawdę powinien się zachowywać, jakby go to nic nie obchodziło. Jak będzie tak robić, to ten w końcu opuści. Przecież Kise nie chciał mieć z nim nic wspólnego, więc po prostu powinien być silny i stanowczy, i niewzruszony, a najlepiej to zachować pełną obojętność. Albo nie, jeszcze lepiej, powinien być po prostu… neutralny. Obojętność może prowokować do dociekania, a tego Kise z nic nie chciał. Chciał po prostu, żeby jego życie wróciło do normalności, chciał…
- Yo.
Oderwał spojrzenie od mleka, które trzymał już od dłużej chwili w ręce i spojrzał na stojącego koło niego mężczyznę. Już… już nawet nie powinien się dziwić, że spośród setki sklepów w okolicy Aomine był właśnie teraz, właśnie w tym samym sklepie co on.
Gdy nic nie mówił, Daiki uniósł brew i spojrzał na trzymane przez Kise mleko, po czym znowu przeniósł spojrzenie na Ryou.
- To mleko zrobiło ci jakąś krzywdę? – spytał z zaciekawieniem.
Kise również popatrzył na mleko w butelce, które ściskał, a następnie z powrotem na Aomine
- Co? – spytał głupio.
- Pytam, czy to mleko zrobiło ci jakąś krzywdę – powtórzył, wyglądając, jakby miał wielką ochotę parsknąć wyjątkowo ironicznym śmiechem. – Krzywisz się do niego już od kilku minut i zastanawia mnie, co ci zrobiło. Nie ta marka?
Kpina w głowie Aomine była tak wyraźna, że Kise odruchowo się naburmuszył. Jak zawsze, gdy Daiki się z niego nabijał.
- Sprawdzam datę ważności – wycedził przez zęby.
- Nie wiedziałem, że do tego trzeba mieć minę seryjnego zabójcy. – Tym razem otwarcie parsknął śmiechem, co tylko wkurzyło Ryoutę, który już sto razy zdążył zapomnieć, co sobie postanowił.
- Nie twoja sprawa, co robię z mlekiem – prychnął, wkładając nieszczęsną butelkę do koszyka i ruszając z miejsca. Ku jego rosnącej irytacji, Daiki podążył za nim.
- Jest tu milion innych sklepów, dlaczego jesteś akurat w tym? – burknął, kierując się do działu, dla którego tak właściwie tutaj przyszedł.
- Mieszkam w pobliżu. – Wzruszył ramionami, wrzucając coś z grzechotem do koszyka.
Kise zatrzymał się raptownie i obejrzał za siebie, wbijając w Aomine ciężkie, ponure spojrzenie.
- Słucham?
- Co?
- Gdzie niby mieszkasz?
- W pobliżu. – Kącik ust Aomine powędrował do góry.
- Jak daleko jest to w pobliżu? – spytał z naciskiem, gromiąc go spojrzeniem.
- Po drugiej stronie ulicy. – Wskazał kciukiem za siebie.
Kise zaklął szpetnie w myślach, obracając się na pięcie i stanowczo idąc do działu z alkoholem. Nie. No nie, on po prostu musiał się dzisiaj napić. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały, że Kise Ryouta musi się dzisiaj uchlać.
- Nie mogłeś znaleźć sobie mieszkania gdzieś indziej? – spytał nieprzyjemnym tonem, gdy Aomine w dalszym ciągu za nim podążał. Kise doskonale wiedział, że po drugiej stronie ulicy oznacza naprzeciwko jego własnego mieszkania.
- Niespecjalnie, lubię tę okolicę.
- Oczywiście – warknął pod nosem, zatrzymując się przed półkami z alkoholem.
- Zawsze mi się tu podobało. – Wzruszył ramionami, przyglądając się jak Kise wybiera alkohol. – Pijesz w środku tygodnia?
- A co ci niby do tego? – warknął, kucając, żeby lepiej przyjrzeć się ofercie win. I co z tego, że tanie i ze supermarketu. Ważne, że poniewierały nie gorzej niż te z górnej półki. Zmora, jaką był Aomine, nie zasługiwała, żeby zapijać ją jakimś wytrawnym trunkiem.
- Nic, zastanawia mnie tylko od kiedy jesteś alkoholikiem – parsknął.
- Od zawsze – odwarknął, wkładając dwie butelki jakiegoś cienkiego wina do koszyka, byle jak najszybciej pozbyć się towarzystwa Aomine. Po chwili wahania sięgnął po jeszcze jedną butelkę i ruszył do kasy. W pełni świadomy tego, że ktoś depta mu po piętach.
- Nie żebym się wtrącał, ale zrobiłeś się cholernie nerwowy – zauważył Daiki, kompletnie ignorując fakt, że Kise całym sobą dawał mu do zrozumienia, że nie ma ochoty na jakiekolwiek rozmowy.
- Ciekawe czyja to wina – wyburczał pod nosem, pochodząc do kasy i wykładając swoje zakupy, ciesząc się, że będzie miał wreszcie okazję, żeby pozbyć się Aomine. Ale przeliczył się. Z rosnącą rozpaczą zauważył jak mężczyzna odbiera paragon stojąc przy innej kasie i wyraźnie czeka aż Kise zapłaci za swoje zakupy.
No kurwa nooooo…
Burcząc podziękowanie do kasjerki zabrał swoje siatki i nie zaszczycając Aomine spojrzeniem, wyszedł ze sklepu. Daiki w milczeniu szedł o krok za nim, a w Kise narastało uczucie bycia gonionym i tylko naprawdę silną wolą zmusił się, by nie zacząć biec.
- Może chcesz, żebym…
- Nie – przerwał mu twardo Ryouta, nie zwracając nawet uwagi na zmarszczone brwi Aomine.
- Nie skończyłem nawet mówić – powiedział chłodno.
- Ale ja mówię „nie” – odpowiedział, zatrzymując się i szukając po kieszeniach kluczy do klatki od bloku. – I możesz mi dać w końcu święty spokój?
- Nie.
Kise gapił się przez chwilę bez słowa na Aomine, który również się w niego wpatrywał ze spokojem ale i uporem w oczach. Cholerny Daiki, gdy sobie coś ubzdurał zawsze tak było.
- Dlaczego, do licha, nie chcesz dać mi spokoju? – jęknął w końcu Ryouta, mając ochotę tupać nogami z frustracji, która w nim rosła. – Dlaczego, do cholery, tutaj mieszkasz? Dlaczego jesteś wszędzie tam, gdzie ja, czy ty nie pracujesz, kurna? Nie możesz zająć się sobą, a mnie zostawić w świętym spokoju?
- Nie – odpowiedział ponownie Aomine i Kise miał wrażenie, że westchnął cicho. – Już ci mówiłem, że cię odzyskam – Ryouta z kolejnym jękiem wywrócił oczami – a mieszkam tutaj, bo lubię tę okolicę.
- Ale dlaczego to miasto? Dlaczego się stąd nie wyniesiesz gdziekolwiek, gdzie do tej pory mieszkałeś? – Tupnął w końcu wściekle nogą.
- Bo dostałem tu przydział, będę tutaj pracować. – Wzruszył ramionami.
- Pracować… Jaki przydział? – Kise popatrzył na niego jak na głupka.
- Dostałem przydział do tutejszej komendy – wyjaśnił.
- Jesteś policjantem? – Wybałuszył na niego oczy, kompletnie zaskoczony. Nie miał o tym zielonego pojęcia…
- Tak wyszło – mruknął, po raz kolejny wzruszając ramionami, a Kise nie umknął cień, który przebiegł przez jego twarz.
- Kurwaaaa! – jęknął, obracając się na pięcie i pospiesznie maszerując do klatki. Nie miał pojęcia, dlaczego cały pieprzony świat tak się na nim uwziął ani czym sobie do jasnej cholery na to zasłużył. Ale wiedział jedno, miał już wszystkiego serdecznie dość, a już zwłaszcza tego, że wszyscy głupi bogowie postanowili sobie z niego bardzo paskudnie zakpić.
Aomine bez słowa gapił się, jak Kise zatrzaskuje z hukiem drzwi i wzniósł oczy do nieba. Z tym głupkiem wiecznie były same problemy.
Odwrócił się, idąc na pasy, by dostać się do własnego mieszkania, które wynajął kilka dni temu. I owszem, to że mieszkał tu Kise było jednym z ważniejszych powodów, dlaczego zamieszkał właśnie w tym miejscu. Dobrze, że Ryouta nie miał pojęcia, że o przeniesienie właśnie do tego miasta postarał się sam Aomine. Miał wrażenie, że Kise raczej nie spodobałaby się ta wiedza.

~~*~~

Kise dolał sobie wina do kieliszka rozglądając się za telefonem, który wygrywał skoczną melodyjkę. Zabrał swoje wino ze sobą, kierując się po komórkę do kuchni, wypijając niemal cały kieliszek do dna. Naprawdę miał ochotę się po prostu spić, przestać myśleć o Aomine i trząść się na każde wspomnienie o nim. Pragnął w końcu błogiego spokoju. Czy to tak wiele, do cholery? Nigdy nie posądzał się o bycie aż takim grzesznikiem, by bogowie musieli jakoś wyjątkowo go karać i dawać mu tak szybko pokutę.
Spojrzał na telefon, który sygnalizował nową wiadomość. Satsuki pisała, że w sobotę wszyscy wychodzę na imprezę i osobiście zadbała, by każdy mógł być i Kise też się nie wykręci, bo ona dobrze wie, że wylatuje dopiero w środę.
Ryouta zerknął na kalendarz wiszący na lodówce. Środa zaznaczona była zielonym kółkiem, które informowała, że tego dnia Kise wylatuje. Tym razem leciał na Karaiby, do jednego z jego najbardziej ulubionych miejsc. Cudowny, tropikalny Barbados, Kuba, Jamajka… Naprawdę lubił tam latać. Co prawda zawsze czekało do kilka kursów między Karaibami a Ameryką Łacińską, by potem w końcu wylądować na Hawajach, gdzie zawsze miał kilka dni dla siebie i mógł je spędzić w czyimś towarzystwie. I Kise naprawdę, naprawdę cholernie tego potrzebował. A już zwłaszcza tego, by ktoś mu pomógł wyrzucić z głowy Aomine Daikiego.

______________
Jamal - Bomba

H.: Przepraszam, że trzeba było tyle czekać na nowy rozdział. <3 I ile ktoś jeszcze czeka. ^^””” Niestety wena strasznie kapryśna, ale ostatnio przykleiła mi się coś do aokisów, więc może w końcu poświęcę im więcej uwagi. Co prawda czuję się trochę jakby pisała ich po raz pierwszy i nie wiem, czy wychodzą mi tak jak powinni i czy Kise czasem nie histeryzuję zbyt jak baba, no ale no. X””D Także mój prezent urodzinowy dla Was, postaram się o kolejną część w niedługim czasie. :D

17 komentarzy:

  1. WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ;*

    STO LAT <3

    OdpowiedzUsuń
  2. urodzinyyyyyyy *brzdękbrzdzęk*
    najlepszegooooo *brzdęk brzdęk*
    dupy kagamiegooooo *brzdęk brzdęk brzdęk*
    .... CZY COŚ XD
    duzo zdrówka gejaszków miłoźci pinionżka i szczynścia *sypie sparklami*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie chciało mi sie logować na fejsie to masz tutaj xD
      co mnie ślinisz? :C

      Usuń
    2. Blacku jest wszędzie, wow

      Usuń
  3. spóźnione spełnionego AoKise, czy coś. ;>
    świetne! c:

    OdpowiedzUsuń
  4. TAAAAAAAAAAAAAAAAK
    *gejowska tęczowa aura szczęścia*
    Spóźnione sto lat!
    Jestem gotowa lizać ci stopy w podzięce za to opowiadanie!
    Straciłam już prawie nadzieję, że jeszcze kiedyś je ujrzę xD
    Szkoda, że takie krótkie ;-;
    Ahomine ty cipooo, ty chujaszku, ty głupia głupio jedna >.<
    *paca*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujeee :D :* I zdecydowanie nie trzeba mi tak dziękować, komentarz wystarczy X''D Na pewno będzie ukończone, to mogę zagwarantować i będę się starać, żeby nie trwało to całe wieki :P

      Usuń
  5. O jaaa, pamiętam, jak czytałam pierwszy rozdział tego, wydaje mi się, że to było wieki temu ;___;

    Ciekawa jestem, czy Kise tak łatwo wybaczy Aomine, bo to, że go dalej kocha to jedno, ale jednak no cóż, Aho zachował się trochę... niemiło xD Ale mimo, że mam ochotę go walnąć łopatą w ten durny łeb za to wszystko, to i tak mam nadzieję na happy end xDD

    Wyczekuję kolejnych części i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
  6. No to....najlepszego? XDD i ten rozdzial on wrecz ocieka moja miloscia do tego paringu xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudne ;-; mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dopiero niedawno pochłonęło mnie KnB i jakoś tak niedawno zaczęłam czytać Twoje fiki :) Fajnie piszesz. Podoba mi się, że Twoi bohaterowie wyrażają emocje. Czytając mogę sobie z łatwością wyobrazić co czują i to jest świetne.

    Uwielbiam Aokise, więc tym bardziej jestem za tym, byś dokończyła to opowiadanie. Trzymam za to kciuki :) Mam nadzieję, że Kise wyleci na Karaiby i trochę sie tam uspokoi. Myślę, że właśnie spokojny i opanowany Kise zrobiłby na Aomine największe wrażenie :)

    Dużo weny Ci życzę! I czasu! Pozdrawiam,
    Tina Silver

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie ;////; <333 Bardzo się cieszę, że udało mi się to tak napisać i że dobrze się to czyta, to najlepszy komplement!

      AoKisy są kochane, także kontynuacja na pewno będzie, nie umiem powiedzieć kiedy, bo mam sporo obowiązków, ale nie zapomniałam o nich i coś się pojawi. ^^ I tak, Kise zdecydowanie musi odpocząć i pozbierać myśli, bo biedactwo zaczyna histeryzować. <3

      Dziękuję jeszcze raz i również pozdrawiam! <3

      Usuń
  9. Ja pier$÷\;;$=!!!
    Uffff, emocje opadły, no to już mogę pisać.

    Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Serio. I nie jestem nastolatką, mówię to jak dorosła osoba.
    Masz piękny styl, łatwo się czyta, cudownie dobierasz słowa, przekazujesz emocje, no jestem w szoku, że można jeszcze znaleźć tak cudowne blogi po polsku. Większość to, niestety, amatorszczyzna, nie da się ich czytać bez ironicznego uśmieszku.
    Ja, co prawda, lubię wersje hard, ale u ciebie to miła odskocznia.
    Te emocje, opisy, budowanie napięcia - cudne!
    Pięknie opisujesz charaktery, lubię takiego Kise, a jego lekkie rozdwojenie jaźni nie każdy potrafi uchwycić. Tobie się udało.
    Dawno nie pisałam tak długiego komentarza, dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania.
    Nie spieprz tego, bo piszesz zajebiście!
    Będę od dziś twoją wierną fanką!
    Ja ogólnie jestem wielką fanką Aokise, ale twoja twórczość przerosła moje oczekiwania.
    Gdybyś kiedyś miała zamiar opisywać sceny.seksu, jestem pewna, że też byłyby niesamowicie zmysłowe, prawdziwe, podniecające i mocno emocjonalne. Tak jakoś mi się wydaje, szósty zmysł.
    Czekam na kolejną notkę :)

    Kunoichi ze Slodkiego Swiata Yaoi

    www.slodkiswiatyaoi.blox.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja czekałam i cieszę się że wena ci wróciła bo naprawde lubie fabułę tego opowiadania :) czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i postaram się coś niedługo napisać. ^^ <3

      Usuń