PART
V
Więcej
nie wiem i nie pytaj mnie o to już,
czy
w ogóle cokolwiek
i
czy między nami jest magiczne coś tam
- Nie.
- Ale jak to nie? Kasamatsuuuuuu!
Yukio skrzywił się, gdy Kise uderzył w
wysokie tony zgrozy.
- Po prostu nie.
Kise z mieszaniną żałości i rozczarowania
gapił się na przyjaciela, który porządkował dokumenty na swoim biurku. Ale…
Ale… Ale jak to nie? Przecież jemu się nie mówi nie, a już zwłaszcza jak tak
pięknie prosi niemal na kolanach.
- Proszę.
- Nie.
- Bardzo proszę.
- Nie. Idź sobie, Kise, mam dużo pracy.
- Ale ja cię naprawdę proszę! – jęknął,
zsuwając się po fotelu, na którym siedział.
- Powiedziałem to wystarczającą ilość raz,
ale powiem jeszcze raz. – Kasamatsu wbił zirytowane spojrzenie w Ryoutę. – NIE!
- Ale… Ale dlaczego?
- Bo to, o co prosisz jest po prostu
niedorzeczne – westchnął. Kise potrafił być tak niesamowicie upierdliwy…
- To nie jest niedorzeczne! – oburzył się
święcie.
Yukio spojrzał na niego ze znużeniem.
- Kise, bądź ze sobą szczery – to jest cholernie
niedorzeczne.
Ryouta nadął policzki z oburzenia, patrząc
z wyraźną złością na krzątającego się po gabinecie mężczyznę.
- Dlaczego uważasz zakaz zbliżania się dla
prześladowcy za niedorzeczny? – spytał z urazą, zakładając ręce na piersi.
- Bo nikt cię nie prześladuje – wyjaśnił
cierpliwie, nawet na niego nie patrząc. – Chociażby z tego powodu.
- Prześladuje.
- Nie.
- Tak.
- Nie zachowuj się jak dzieciak – prychnął,
a Kise nachmurzył się jeszcze bardziej. – A tak po prawdzie to obaj moglibyście
się przestać zachowywać jak sześcioletnie smarkacze.
- Ja się nie zachowuje jak smarkacz –
burknął.
- Oczywiście, że nie – parsknął, kręcąc
głową ze zniecierpliwieniem.
- A on mnie prześladuje – dodał, cedząc
słowa przez zęby. – A ty jesteś prawnikiem. I moim przyjacielem. I przychodzę
do ciebie, żebyś mi pomógł, dlaczego nie chcesz się zachować jak prawnik i
pomóc człowiekowi w potrzebie?
- Nie jestem matką miłosierdzia, do licha.
- Mam ci zapłacić? – Uniósł pytająco brew.
Kasamatsu westchnął ciężko, opadając na
swój fotel.
- Dobrze wiesz, że nie musisz mi płacić –
powiedział spokojnie. – Ale Kise, to, co ode mnie żądasz jest absurdalne.
- Przecież ja tylko chcę, żebyś załatwił mi
zakaz zbliżania – wyburczał obrażony.
- Dla niewinnego człowieka!
- Dla prześladowcy – powiedział twardo,
wbijając wkurzone spojrzenie w Yukio.
- Kise…
- On mnie prześladuje! Nachodzi! – Ryouta poderwał
się, siadając na samym skraju fotela. – Rozumiesz to? On jest… on jest
wszędzie, absolutnie wszędzie!
- Macie w końcu tych samych znajomych. –
Kasamatsu uniósł sceptycznie brew, patrząc jak Kise zaczyna się rozkręcać w tym
swoim całym nieszczęściu.
- Ty niczego nie rozumiesz! – Ryou jęknął
skrajnie sfrustrowany, opadając w powrotem na fotel. – Mam dość spotykania go w
każdym miejscu, do którego się wybiorę, po kilkanaście razy dziennie.
Yukio oparł czoło na dłoni, wzdychając po
nosem.
- Może po prostu przestań wychodzić z domu?
– mruknął.
- Mam się dać zamknąć we własnym
mieszkaniu?! Czyś ty oszalał? W życiu! Po resztą ja mam pracę, zobowiązania!
- A do tego nie umiesz siedzieć sam w domu…
- To też! Kasamatsu, ja chcę moje spokojne
życie z powrotem, bez nawiedzonych idiotów prześladujących mnie na każdym
kroku. Czuję się… czuję się… jak cholerne, zaszczute zwierzę! I kompletnie mi
się to nie podoba!
Kasamatsu westchnął chyba po raz tysięczny,
odkąd Kise pojawił się w jego gabinecie. Co jak co, ale musiał Aomine przyznać
jedno - cholernik wiedział, co robi. A przynajmniej wiedział, jak zaganiać Kise
w kozi róg.
Yukio czuł w tyle czaszki tępe pulsowanie,
które niechybnie świadczyło o tym, że zbliża się migrena wielkości przynajmniej
całej Azji. Spojrzał zirytowany na perorującego w dalszym ciągu z wielkim
zaangażowaniem Ryoutę i uznał, że jego cierpliwość osiągnęła swój limit.
- Dość. – Podniósł się gwałtownie z fotela.
Kise umilkł pospiesznie, mrugając
zdezorientowany powiekami.
- Dość, dość, dość – wyrecytował jak
mantrę, zamykając oczy. – Nie dam ci żadnego zakazu zbliżania, bo nie ma do
niego żadnych podstaw. Nie, Kise – powiedział stanowczo, gdy Ryouta już
otwierał buzię, żeby się oburzyć. Zmierzył go wkurzonym spojrzeniem. – Ty –
wycelował w niego palcem – masz się w tej chwili uspokoić i przestać zachowywać
jak dziecko. Dajesz się mu podejść jak kompletny leszcz, a jemu o to chodzi.
Jeżeli ci na nim nie zależy, to skończ jego temat, przestań o nim myśleć,
wściekać się i dawać mu dowody, że ma rację. Bo robisz wszystko, żeby miał i
przeczysz własnym zeznaniom. Skoro Aomine nic cię nie obchodzi, to zacznij się,
do cholery, zachowywać, jakby nic cię nie obchodził. Skończyłem. A teraz, do
licha, zmiataj stąd, bo mam dużo pracy i nie zamierzam dalej marnować czasu na
twoje bezsensowne jęczenie.
Kise patrzył na niego z ponurym wyrazem
twarzy.
- Jesteś najgorszym przyjacielem adwokatem
na świecie.
~~*~~
Kasamatsu dobrze się mówiło – stwierdził w
myślach Kise, gdy opuścił kancelarię przyjaciela i wyszedł na zewnątrz. Przez
dłuższą chwilę wymyślał mu w duchu, wlekąc się przed siebie i nawet sypiący
śnieg i mróz nie powodował w nim takiej złości jak ten cholerny typ zwany jego
przyjacielem.
Zachowuj się jak dorosły, olej, daj sobie
spokój, bądź poważny… To tylko głupie gadanie, które dodatkowo wyprowadzało go
z równowagi. To nie jest… To nie jest takie łatwe! Zwłaszcza, jak ktoś się na
człowieka uwziął i był naprawdę wszędzie. Kise czasami zastanawiał się, czy jak
otworzy lodówkę albo podniesie klapę od muszli klozetowej to Aomine też tam
będzie. Biorąc pod uwagę, że był wszędzie, gdzie mężczyzna tylko się ruszył,
było to wielce prawdopodobne.
Wszedł na zatłoczonego autobusu, mając
wrażenie, że dźwiga na ramionach jakiś wielki, ciężki i ponury ciężar.
Ryouta naprawdę miał dość spotykania Aomine
na każdym kroku. Nie wiedział, co ten chce tym osiągnąć, ale jeżeli chciał
wpędzić Kise w nerwicę to szło mu całkiem nieźle. Jeszcze nigdy, w całym swoim
życiu modela i gwiazdy okładek, nie czuł się tak… gnębiony. Przyjaciele
przyjaciółmi, mieli ich wielu wspólnych, ale do diabła, miał czasem wrażenie,
że Daiki zna jego pełny grafik - co, gdzie i z kim robi danego dnia.
Kise nie ukrywał przed sobą, że pojawienie
się Aomine wywarło na nim wrażenie. Był zbyt… ach, dojrzały, by oszukiwać
samego siebie, chociaż bardzo by chciał. Bo może i wstrząsnęła nim obecność
byłego partnera, to naprawdę, tak naprawdę nie chciał się już w nic wikłać z
osobą, która kiedyś złamała jego serce i nawet się nie obejrzała. Nie był
masochistą i gdy tylko mógł, ograniczał wszystko, co mogło mu w jakikolwiek
sposób robić krzywdę. I to właśnie dlatego z nikim nie był, dlatego wszystkie
jego znajomości były tyko przelotne, dlatego dezerterował za każdym razem, gdy
ktoś chciał od niego czegoś poważniejszego. Za nic nie wystawiłby się na
podobne zranienie, którego już kiedyś doświadczył. A obecność Aomine… Jego
obecność sprawiała, że Kise panikował. Był zły, ba, był wściekły i
rozgoryczony, ale przede wszystkim pod tym wszystkim czaił się strach. Że
będzie słaby, że Daiki znowu namiesza w jego życiu i zniknie tak samo jak
kiedyś. A tego nie chciał. Za nic.
Wyszedł z autobusu i przez chwilę stał na
przystanku, gapiąc się bez celu na ludzi wchodzących i wychodzących z pojazdu.
Czuł się, jakby miał jakiegoś gigantycznego moralniaka, do licha. Prychając na
siebie ruszył do najbliższego supermarketu uznając, że trzeba po prostu
zastosować stare, sprawdzone lekarstwo na wszystko. Dzisiejszy dzień
zdecydowanie się o to prosił.
Wszedł do sklepu, zabierając ze sobą
koszyk, pogrążony w ponurych myślach, które, był o tym święcie przekonany,
odbijały się też na jego twarzy. Po drodze jak na automacie wrzucał do koszyka
wszystko to, co wiedział, że brakuje w jego lodówce.
Do licha, chyba poważnie powinien zacząć
słuchać tego, co mówi Kasamatsu. Przecież oszaleje, jak będzie tyle myślał o
tym dupku, a przecież za wszelką cenę nie chciał o nim myśleć, a przecież i tak
myśli i… Cholera. Jak ma pokazać, że ma go w dupie, to przede wszystkim
naprawdę powinien się zachowywać, jakby go to nic nie obchodziło. Jak będzie
tak robić, to ten w końcu opuści. Przecież Kise nie chciał mieć z nim nic
wspólnego, więc po prostu powinien być silny i stanowczy, i niewzruszony, a
najlepiej to zachować pełną obojętność. Albo nie, jeszcze lepiej, powinien być
po prostu… neutralny. Obojętność może prowokować do dociekania, a tego Kise z
nic nie chciał. Chciał po prostu, żeby jego życie wróciło do normalności,
chciał…
- Yo.
Oderwał spojrzenie od mleka, które trzymał
już od dłużej chwili w ręce i spojrzał na stojącego koło niego mężczyznę. Już…
już nawet nie powinien się dziwić, że spośród setki sklepów w okolicy Aomine
był właśnie teraz, właśnie w tym samym sklepie co on.
Gdy nic nie mówił, Daiki uniósł brew i
spojrzał na trzymane przez Kise mleko, po czym znowu przeniósł spojrzenie na
Ryou.
- To mleko zrobiło ci jakąś krzywdę? –
spytał z zaciekawieniem.
Kise również popatrzył na mleko w butelce,
które ściskał, a następnie z powrotem na Aomine
- Co? – spytał głupio.
- Pytam, czy to mleko zrobiło ci jakąś
krzywdę – powtórzył, wyglądając, jakby miał wielką ochotę parsknąć wyjątkowo
ironicznym śmiechem. – Krzywisz się do niego już od kilku minut i zastanawia
mnie, co ci zrobiło. Nie ta marka?
Kpina w głowie Aomine była tak wyraźna, że
Kise odruchowo się naburmuszył. Jak zawsze, gdy Daiki się z niego nabijał.
- Sprawdzam datę ważności – wycedził przez
zęby.
- Nie wiedziałem, że do tego trzeba mieć
minę seryjnego zabójcy. – Tym razem otwarcie parsknął śmiechem, co tylko
wkurzyło Ryoutę, który już sto razy zdążył zapomnieć, co sobie postanowił.
- Nie twoja sprawa, co robię z mlekiem –
prychnął, wkładając nieszczęsną butelkę do koszyka i ruszając z miejsca. Ku
jego rosnącej irytacji, Daiki podążył za nim.
- Jest tu milion innych sklepów, dlaczego
jesteś akurat w tym? – burknął, kierując się do działu, dla którego tak
właściwie tutaj przyszedł.
- Mieszkam w pobliżu. – Wzruszył ramionami,
wrzucając coś z grzechotem do koszyka.
Kise zatrzymał się raptownie i obejrzał za
siebie, wbijając w Aomine ciężkie, ponure spojrzenie.
- Słucham?
- Co?
- Gdzie niby mieszkasz?
- W pobliżu. – Kącik ust Aomine powędrował
do góry.
- Jak daleko jest to w pobliżu? – spytał z
naciskiem, gromiąc go spojrzeniem.
- Po drugiej stronie ulicy. – Wskazał
kciukiem za siebie.
Kise zaklął szpetnie w myślach, obracając
się na pięcie i stanowczo idąc do działu z alkoholem. Nie. No nie, on po prostu
musiał się dzisiaj napić. Wszystkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały, że
Kise Ryouta musi się dzisiaj uchlać.
- Nie mogłeś znaleźć sobie mieszkania
gdzieś indziej? – spytał nieprzyjemnym tonem, gdy Aomine w dalszym ciągu za nim
podążał. Kise doskonale wiedział, że po drugiej stronie ulicy oznacza
naprzeciwko jego własnego mieszkania.
- Niespecjalnie, lubię tę okolicę.
- Oczywiście – warknął pod nosem,
zatrzymując się przed półkami z alkoholem.
- Zawsze mi się tu podobało. – Wzruszył
ramionami, przyglądając się jak Kise wybiera alkohol. – Pijesz w środku
tygodnia?
- A co ci niby do tego? – warknął, kucając,
żeby lepiej przyjrzeć się ofercie win. I co z tego, że tanie i ze supermarketu.
Ważne, że poniewierały nie gorzej niż te z górnej półki. Zmora, jaką był Aomine,
nie zasługiwała, żeby zapijać ją jakimś wytrawnym trunkiem.
- Nic, zastanawia mnie tylko od kiedy
jesteś alkoholikiem – parsknął.
- Od zawsze – odwarknął, wkładając dwie
butelki jakiegoś cienkiego wina do koszyka, byle jak najszybciej pozbyć się
towarzystwa Aomine. Po chwili wahania sięgnął po jeszcze jedną butelkę i ruszył
do kasy. W pełni świadomy tego, że ktoś depta mu po piętach.
- Nie żebym się wtrącał, ale zrobiłeś się
cholernie nerwowy – zauważył Daiki, kompletnie ignorując fakt, że Kise całym
sobą dawał mu do zrozumienia, że nie ma ochoty na jakiekolwiek rozmowy.
- Ciekawe czyja to wina – wyburczał pod
nosem, pochodząc do kasy i wykładając swoje zakupy, ciesząc się, że będzie miał
wreszcie okazję, żeby pozbyć się Aomine. Ale przeliczył się. Z rosnącą rozpaczą
zauważył jak mężczyzna odbiera paragon stojąc przy innej kasie i wyraźnie czeka
aż Kise zapłaci za swoje zakupy.
No kurwa nooooo…
Burcząc podziękowanie do kasjerki zabrał
swoje siatki i nie zaszczycając Aomine spojrzeniem, wyszedł ze sklepu. Daiki w
milczeniu szedł o krok za nim, a w Kise narastało uczucie bycia gonionym i
tylko naprawdę silną wolą zmusił się, by nie zacząć biec.
- Może chcesz, żebym…
- Nie – przerwał mu twardo Ryouta, nie
zwracając nawet uwagi na zmarszczone brwi Aomine.
- Nie skończyłem nawet mówić – powiedział
chłodno.
- Ale ja mówię „nie” – odpowiedział,
zatrzymując się i szukając po kieszeniach kluczy do klatki od bloku. – I możesz
mi dać w końcu święty spokój?
- Nie.
Kise gapił się przez chwilę bez słowa na
Aomine, który również się w niego wpatrywał ze spokojem ale i uporem w oczach.
Cholerny Daiki, gdy sobie coś ubzdurał zawsze tak było.
- Dlaczego, do licha, nie chcesz dać mi
spokoju? – jęknął w końcu Ryouta, mając ochotę tupać nogami z frustracji, która
w nim rosła. – Dlaczego, do cholery, tutaj mieszkasz? Dlaczego jesteś wszędzie
tam, gdzie ja, czy ty nie pracujesz, kurna? Nie możesz zająć się sobą, a mnie
zostawić w świętym spokoju?
- Nie – odpowiedział ponownie Aomine i Kise
miał wrażenie, że westchnął cicho. – Już ci mówiłem, że cię odzyskam – Ryouta z
kolejnym jękiem wywrócił oczami – a mieszkam tutaj, bo lubię tę okolicę.
- Ale dlaczego to miasto? Dlaczego się stąd
nie wyniesiesz gdziekolwiek, gdzie do tej pory mieszkałeś? – Tupnął w końcu
wściekle nogą.
- Bo dostałem tu przydział, będę tutaj
pracować. – Wzruszył ramionami.
- Pracować… Jaki przydział? – Kise
popatrzył na niego jak na głupka.
- Dostałem przydział do tutejszej komendy –
wyjaśnił.
- Jesteś policjantem? – Wybałuszył na niego
oczy, kompletnie zaskoczony. Nie miał o tym zielonego pojęcia…
- Tak wyszło – mruknął, po raz kolejny
wzruszając ramionami, a Kise nie umknął cień, który przebiegł przez jego twarz.
- Kurwaaaa! – jęknął, obracając się na
pięcie i pospiesznie maszerując do klatki. Nie miał pojęcia, dlaczego cały
pieprzony świat tak się na nim uwziął ani czym sobie do jasnej cholery na to
zasłużył. Ale wiedział jedno, miał już wszystkiego serdecznie dość, a już zwłaszcza
tego, że wszyscy głupi bogowie postanowili sobie z niego bardzo paskudnie zakpić.
Aomine bez słowa gapił się, jak Kise
zatrzaskuje z hukiem drzwi i wzniósł oczy do nieba. Z tym głupkiem wiecznie
były same problemy.
Odwrócił się, idąc na pasy, by dostać się
do własnego mieszkania, które wynajął kilka dni temu. I owszem, to że mieszkał
tu Kise było jednym z ważniejszych powodów, dlaczego zamieszkał właśnie w tym
miejscu. Dobrze, że Ryouta nie miał pojęcia, że o przeniesienie właśnie do tego
miasta postarał się sam Aomine. Miał wrażenie, że Kise raczej nie spodobałaby
się ta wiedza.
~~*~~
Kise dolał sobie wina do kieliszka
rozglądając się za telefonem, który wygrywał skoczną melodyjkę. Zabrał swoje
wino ze sobą, kierując się po komórkę do kuchni, wypijając niemal cały
kieliszek do dna. Naprawdę miał ochotę się po prostu spić, przestać myśleć o
Aomine i trząść się na każde wspomnienie o nim. Pragnął w końcu błogiego
spokoju. Czy to tak wiele, do cholery? Nigdy nie posądzał się o bycie aż takim
grzesznikiem, by bogowie musieli jakoś wyjątkowo go karać i dawać mu tak szybko
pokutę.
Spojrzał na telefon, który sygnalizował
nową wiadomość. Satsuki pisała, że w sobotę wszyscy wychodzę na imprezę i
osobiście zadbała, by każdy mógł być i Kise też się nie wykręci, bo ona dobrze
wie, że wylatuje dopiero w środę.
Ryouta zerknął na kalendarz wiszący na
lodówce. Środa zaznaczona była zielonym kółkiem, które informowała, że tego
dnia Kise wylatuje. Tym razem leciał na Karaiby, do jednego z jego najbardziej
ulubionych miejsc. Cudowny, tropikalny Barbados, Kuba, Jamajka… Naprawdę lubił
tam latać. Co prawda zawsze czekało do kilka kursów między Karaibami a Ameryką
Łacińską, by potem w końcu wylądować na Hawajach, gdzie zawsze miał kilka dni
dla siebie i mógł je spędzić w czyimś towarzystwie. I Kise naprawdę, naprawdę
cholernie tego potrzebował. A już zwłaszcza tego, by ktoś mu pomógł wyrzucić z
głowy Aomine Daikiego.
______________
Jamal
- Bomba
H.:
Przepraszam, że trzeba było tyle czekać na nowy rozdział. <3 I ile ktoś
jeszcze czeka. ^^””” Niestety wena strasznie kapryśna, ale ostatnio przykleiła
mi się coś do aokisów, więc może w końcu poświęcę im więcej uwagi. Co prawda
czuję się trochę jakby pisała ich po raz pierwszy i nie wiem, czy wychodzą mi
tak jak powinni i czy Kise czasem nie histeryzuję zbyt jak baba, no ale no. X””D
Także mój prezent urodzinowy dla Was, postaram się o kolejną część w niedługim
czasie. :D
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO ;*
OdpowiedzUsuńSTO LAT <3
urodzinyyyyyyy *brzdękbrzdzęk*
OdpowiedzUsuńnajlepszegooooo *brzdęk brzdęk*
dupy kagamiegooooo *brzdęk brzdęk brzdęk*
.... CZY COŚ XD
duzo zdrówka gejaszków miłoźci pinionżka i szczynścia *sypie sparklami*
nie chciało mi sie logować na fejsie to masz tutaj xD
Usuńco mnie ślinisz? :C
Blacku jest wszędzie, wow
Usuńspóźnione spełnionego AoKise, czy coś. ;>
OdpowiedzUsuńświetne! c:
Dziękujęęęęę :D <3
UsuńTAAAAAAAAAAAAAAAAK
OdpowiedzUsuń*gejowska tęczowa aura szczęścia*
Spóźnione sto lat!
Jestem gotowa lizać ci stopy w podzięce za to opowiadanie!
Straciłam już prawie nadzieję, że jeszcze kiedyś je ujrzę xD
Szkoda, że takie krótkie ;-;
Ahomine ty cipooo, ty chujaszku, ty głupia głupio jedna >.<
*paca*
Dziękujeee :D :* I zdecydowanie nie trzeba mi tak dziękować, komentarz wystarczy X''D Na pewno będzie ukończone, to mogę zagwarantować i będę się starać, żeby nie trwało to całe wieki :P
UsuńO jaaa, pamiętam, jak czytałam pierwszy rozdział tego, wydaje mi się, że to było wieki temu ;___;
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy Kise tak łatwo wybaczy Aomine, bo to, że go dalej kocha to jedno, ale jednak no cóż, Aho zachował się trochę... niemiło xD Ale mimo, że mam ochotę go walnąć łopatą w ten durny łeb za to wszystko, to i tak mam nadzieję na happy end xDD
Wyczekuję kolejnych części i życzę weny :3
No to....najlepszego? XDD i ten rozdzial on wrecz ocieka moja miloscia do tego paringu xD
OdpowiedzUsuńCudne ;-; mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńBędzie będzie :D
UsuńDopiero niedawno pochłonęło mnie KnB i jakoś tak niedawno zaczęłam czytać Twoje fiki :) Fajnie piszesz. Podoba mi się, że Twoi bohaterowie wyrażają emocje. Czytając mogę sobie z łatwością wyobrazić co czują i to jest świetne.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Aokise, więc tym bardziej jestem za tym, byś dokończyła to opowiadanie. Trzymam za to kciuki :) Mam nadzieję, że Kise wyleci na Karaiby i trochę sie tam uspokoi. Myślę, że właśnie spokojny i opanowany Kise zrobiłby na Aomine największe wrażenie :)
Dużo weny Ci życzę! I czasu! Pozdrawiam,
Tina Silver
Dziękuję ślicznie ;////; <333 Bardzo się cieszę, że udało mi się to tak napisać i że dobrze się to czyta, to najlepszy komplement!
UsuńAoKisy są kochane, także kontynuacja na pewno będzie, nie umiem powiedzieć kiedy, bo mam sporo obowiązków, ale nie zapomniałam o nich i coś się pojawi. ^^ I tak, Kise zdecydowanie musi odpocząć i pozbierać myśli, bo biedactwo zaczyna histeryzować. <3
Dziękuję jeszcze raz i również pozdrawiam! <3
Ja pier$÷\;;$=!!!
OdpowiedzUsuńUffff, emocje opadły, no to już mogę pisać.
Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego. Serio. I nie jestem nastolatką, mówię to jak dorosła osoba.
Masz piękny styl, łatwo się czyta, cudownie dobierasz słowa, przekazujesz emocje, no jestem w szoku, że można jeszcze znaleźć tak cudowne blogi po polsku. Większość to, niestety, amatorszczyzna, nie da się ich czytać bez ironicznego uśmieszku.
Ja, co prawda, lubię wersje hard, ale u ciebie to miła odskocznia.
Te emocje, opisy, budowanie napięcia - cudne!
Pięknie opisujesz charaktery, lubię takiego Kise, a jego lekkie rozdwojenie jaźni nie każdy potrafi uchwycić. Tobie się udało.
Dawno nie pisałam tak długiego komentarza, dawno nie czytałam tak dobrego opowiadania.
Nie spieprz tego, bo piszesz zajebiście!
Będę od dziś twoją wierną fanką!
Ja ogólnie jestem wielką fanką Aokise, ale twoja twórczość przerosła moje oczekiwania.
Gdybyś kiedyś miała zamiar opisywać sceny.seksu, jestem pewna, że też byłyby niesamowicie zmysłowe, prawdziwe, podniecające i mocno emocjonalne. Tak jakoś mi się wydaje, szósty zmysł.
Czekam na kolejną notkę :)
Kunoichi ze Slodkiego Swiata Yaoi
www.slodkiswiatyaoi.blox.pl
Ja czekałam i cieszę się że wena ci wróciła bo naprawde lubie fabułę tego opowiadania :) czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i postaram się coś niedługo napisać. ^^ <3
Usuń