Sequel do „Expecta
in expectata”
~*~
Po ulewie sprzed kilkudziesięciu minut nie
było niemal śladu. Szare chmury rozeszły się, odsłaniając lazurowe niebo, a
błyszczące słońce fikuśnie przeglądało się w kałużach. Wprost idealna pora na
spacer!
-
Będzie mu śmutno! – zawyrokował mały chłopiec, uwieszając się na ręce swojego
opiekuna.
- Nie będzie, nie będzie – odpowiedział
mężczyzna, podciągając chłopca w górę, by ten mógł przeskoczyć kałużę.
- Ale… Ale… On teś chce pobiegać! –
spróbował, tym razem z pełnym rozmachem wskakując w małe bajorko i rozbryzgując
wodę wokoło.
- Wyszedłem z nim wcześniej, więc już sobie
pobiegał. – Kise z wewnętrznym jękiem spojrzał na swoje ochlapane spodnie. No
pięknie, a nawet nie zdążyli jeszcze dojść na plac.
- Ale on chcie pobiegać źe mną! – Tetsuya
uwolnił się od swojego opiekuna i wskoczył w kolejną kałużę.
- Kurokocchi, na plac zabaw nie można
zabierać piesków – zauważył, uznając, że jednak lepiej będzie, jak chłopiec
podąży bez niego stojącego w odległości pięciu centymetrów. W końcu Kise nie
był mu do niczego potrzebny w skakaniu po kałużach.
- Ale ciemuuuu?
- Bo… Bo niektóre dzieci mogą się bać
piesków, o. – Uśmiechnął się szeroko.
- To niech siobie idą.
Kise zachichotał na widok naburmuszonej
miny Tetsu. To było takie w stylu Aomine…
- Plac jest dla wszystkich, więc nie możemy
innych wygonić – pouczył, łapiąc go za rączkę, gdy przechodzili przez jezdnię.
– Ale następnym razem pójdziemy na spacer do lasu i wtedy weźmiemy Numer Dwa.
Będziecie mogli obaj ubrudzić się ile chcecie.
- Ale kiedy? – dopytał, wbijając w Kise
swoje niebieskie jasne oczy.
Kise poruszył się niespokojnie, chrząkając.
- Następnym razem…
- Jutro?
- No… Właściwie może być jutro.
Kuroko posłał mu szeroki uśmiech i w
podskokach wszedł na plac zabaw. Najwyraźniej nie tylko oni pomyśleli o
podeszczowej zabawie, bo na małym placyku pełno było dokazujących maluchów i
matek biegających za nimi. Kise przysiadł na jednej z pustych ławek
przyglądając się, jak Tetsu wśród tłumu właściwie jednakowych dzieciaków odnajduje
swojego najlepszego przyjaciela i razem przypuszczają atak na drabinkową rakietę.
Wzdrygnął się, gdy poczuł wibrowanie
telefonu w kieszeni. Sięgnął po komórkę i aż jęknął ze zgrozą patrząc na
wyświetlacz. Mama.
No po prostu nie mogło być lepiej. No nie mogło.
- Cześć, mamo, co słychać? – przywitał się
z mocno naciąganym dobrym humorem. Cały problem polegał na tym, że Kise…
- Mieliście do nas przyjechać! – powiedział
kobiecy głos z wyrzutem.
…że Kise po prostu…
- Hah, coś nam wypadło, wybacz. – Podrapał
się po karku z nerwowym uśmiechem. Ta kobieta potrafiła wprawiać go w
zakłopotanie nawet przez telefon.
- Kiedy do nas przyjedziecie? – zażądała
natychmiastowej odpowiedzi tonem, który ucinał wszystkie możliwe wykręty.
Kise milczał, gorączkowo zastanawiając się,
jak się z tego wykaraskać. Matka westchnęła mu do słuchawki telefonu.
- Ryou, naprawdę nie rozumiem dlaczego nie
chcesz przedstawić nam swojej ukochanej. Rozumiem, że samotnie wychowuje
dziecko, ale przecież powiedzieliśmy ci, że to żaden problem.
Kise stłumił jęk ukrywając twarz w dłoni.
Cały problem Kise polegał na tym, że po
prostu jego matka nie miała pojęcia, że jego „ukochaną” jest facet. A do tego
facet z dzieckiem.
- Mamo, przepraszam cię, ale muszę kończyć,
muszę pilnować Tetsu, jesteśmy na placu i…
- Ma na imię Tetsu? – spytała z
zainteresowaniem kobieta.
- Tak. Znaczy mały tak ma na imię, mamo, ja
naprawdę…
- Macie przyjechać na weekend – zarządziła
twardym tonem. – Jeżeli nie, to my się pofatygujemy.
Nie. Tego Kise nie chciał tym bardziej. Tym
razem nie zdołał powstrzymać jęku.
- Dobra, porozmawiam z ni… Porozmawiamy o
tym i dam ci znać, dobrze? A teraz naprawdę muszę kończyć, paaaaa! – Rozłączył
się pomimo głosu matki w słuchawce i odetchnął ciężko. I co on teraz miał zrobić?! Ale okej, pomyśli o tym
później. Schował telefon do kieszeni i rozejrzał się po placu zabaw. A potem
rozejrzał się po raz kolejny. I po raz kolejny. I jeszcze raz, a żołądek
spuchnął mu do rozmiarów głazu i najpierw podjechał do gardła, a potem zjechał
do samych kostek.
O kurwa.
~*~
- Może być pan pewien, że syn zostanie
stosownie ukarany. – zarówno Aomine, jak i ojciec młodocianego przestępcy
spojrzeli na zbuntowanego nastolatka, nad którym histeryzowała matka.
- Oby – murknął lakonicznie Aomine. – Tym
razem skończy się na pouczeniu, ale drugiej szansy nie będzie i sprawa
powędruje dalej.
- Oczywiście rozumiem. – Facet pokiwał
głową. – Dziękuję i, proszę wybaczyć, mam nadzieję, że już się nie spotkamy. –
Ukłonił się na pożegnanie.
- Ja również. – Skinął głową i przez chwilę
patrzył, jak rodzina udaje się do wyjścia z komisariatu.
Daiki wypuścił powietrze, garbiąc się i
wbijając spojrzenie w sufit. Ta młodzież schodzi na psy, no naprawdę. Co jeden
głupi gnojek to lepszy. Pokręcił głową i ruszył do swojego gabinetu wypełniać
tę górę papierów, jaką zapewnił mu smarkacz. Życie jest do dupy. Cholernie
bardzo do dupy.
Gdy rozdzwonił się jego telefon, wyjął go z
kieszeni i zerknął przelotnie na wyświetlacz. Kise.
- Yooo – mruknął na powitanie.
- Aominieccchi?
– zaświergotał Ryouta.
- A kto ma być, do licha? – prychnął,
przystając przy automacie z kawą i szukając po kieszeniach drobnych.
- Hahaha…
no tak. Ekhym, Aominecchi, mam prośbę. Dobra?
- Nooo – mruknął, wrzucając monety do
automatu. – Co jest?
- No
więc… proszę, tylko się nie denerwuj - zajęczał płaczliwie do telefonu,
sprawiając, że Aomine zamarł w miejscu.
- Co się stało? – spytał ostro.
- Miałeś
się nie denerwowaaaaaać! – zawył.
- Kise, nie wkurwiaj mnie – warknął. – Co
się stało? Coś z Tetsu?
- Ja
go naprawdę pilnowałem! Przysięgam, że go pilnowałem! Cały czas na niego
patrzyłem, a potem zadzwoniła moja matka i żądała… Znaczy jeszcze ci o tym nie
mówiłem, bo nie chciałem, żebyś… No bo ona chce cię poznać, was chce poznać, a
ja jej nie powiedziałem, że ty to ty, znaczy, że ty nie jesteś kobietą tylko
facetem i że moja matka nie ma co liczyć na wnuki, chyba że chce adoptowanego
i… i… I nie ma go!
Aomine przez kilkanaście długich sekund
stał w pełnym milczeniu czując, jak zaczyna się w nim gotować.
- Aominecchi?
– zagadnął nieśmiało Kise.
- Gdzie jesteś? – spytał opanowanym tonem,
zerkając na zegarek.
- Wróciłem
na plac, żeby jeszcze raz poszu…
- Zaraz tam będę, nie ruszaj się stamtąd –
rozkazał i rozłączył się. Niemal biegiem wpadł do swojego gabinetu, zgarniając
kurtkę i kluczyki od samochodu. Jego partner, z którym dzielił gabinet,
spojrzał na niego pytająco.
- Co się sta…
- Zaginięcie dziecka, spadam – powiedział
pospiesznie i już go nie było.
Aomine dostał się do Kise w trybie tak
ekspresowym, że właściwie powinien sam sobie wypisać przynajmniej kilka
mandatów. Ryouta z kolei wyglądał, jakby miał ochotę zemdleć z ulgi, a zarazem
czmychnąć, gdzie pieprz rośnie.
- Aominecchiiiii! – zawył.
- Nie zaczynaj nawet jęczeć! – Aomine
uniósł się od razu, mając ochotę zamordować Kise i będąc ogarniany coraz
większym zaniepokojeniem. – Później cię za to zabiję, teraz gadaj wszystko
jeszcze raz, zanim doszczętnie wyjdę z siebie.
Jeszcze raz razem przeszukali plac zabaw i
popytali kilka osób, czy czasem nie widziało Tetsu. Było to mało prawdopodobne,
biorąc pod uwagę jak chłopiec nie rzucał się w oczy i był mistrzem znikania.
Jednak trafiły się ze dwie osoby, które kojarzyły chłopca, w tym jedna była
przekonana, że chłopiec opuszczał plac z jakąś kobietą.
Kise wyglądał, jakby miał wielką ochotę się
rozpłakać, a Aomine pod szorstkością ukrywał paniczny niemal niepokój. Daiki
uznał, że najlepszym rozwiązaniem będzie udać się do domu, skoro ewidentnie
wszystkie znaki na niebie i ziemi świadczyły, że tutaj Kuroko po prostu nie ma.
Gdy zaparkowali między blokami, ruszyli w
stronę bloku, gdzie mieszkali.
- Aominecchi… - zaczął niepewnie Kise.
- Zamknij się, myślę – warknął, kompletnie
ignorując fakt, że nie tylko on w tym towarzystwie się martwił. Za to
zastanawiał się gorączkowo, co powinien teraz zrobić. Było jasne, że na
interwencję policji było grubo za wcześnie, zwykle poszukiwania zaczynają się
po dwóch dobach od zaginięcia. Ale, do licha, sam był gliną i mógł to
przyspieszyć! Tyle że na pewno nie zaledwie kilka godzin po zniknięciu dzieciaka.
Cholera jasna, kurwa mać!
- AŁA!
Aomine wyrwał się ze swoich ponurych myśli,
gdy coś na niego wpadło. A raczej ktoś. Mały, rudy i rozwrzeszczany, zwłaszcza,
gdy zatoczył się w tył i upadł na cztery litery za co ewidentnie posądzał
Aomine, sądząc po spojrzeniu jakie mu posłał
Nawet nie zdążył się porządnie wkurzyć na
smarkacza, gdy chwilę potem zza rogu wybiegł nie kto inny jak Tetsu.
- Kisia! – zawołał z szerokim uśmiechem, a
Ryouta rzucił się w jego stronę jak na upragniony prezent.
Aomine oparł dłoń na ścianie bloku czując,
jak zalewa go fala ulgi. Nawet nie wiedział, że tak trzymał go stres i nerwy.
- Ała! – wydarł się, gdy czyjaś mała stopa
kopnęła go idealnie w piszczel. Spojrzał na wrednego, rudego dzieciaka, który
patrzył na niego wściekle. No tak, najlepszy przyjaciel Kuroko – Kagami Taiga.
Mógł się spodziewać, że to sprawka tego małego, cholernego gówniarza…
- Mówiłam wam, że macie się nie oddalać!
Zza rogu wyszła nastoletnia, blondwłosa
dziewczyna w okularach i zmierzyła ich wszystkich uważnym spojrzeniem.
- Kim panowie są i czemu terroryzują te
dzieci? – warknęła wojowniczo.
- Kim pani jest i dlaczego porywa pani
cudze dzieci? – spytał lodowato Aomine, kładąc rękę na głowie zbuntowanego
Kagamiego, który próbował ponownie go kopnąć, i zacisnął palce.
- Aleeeekś! To jest Kisia! – zawołał wesoło
Kuroko, uwieszony na szyi Ryouty.
Dziewczyna zmierzyła ich kolejnym
spojrzeniem, po czym jej twarz nieco się rozluźniła.
- Jesteście opiekunami Tetsu? – spytała nieufnie.
- Jak widać, do cholery – prychnął Aomine,
wyciągając ręce po Tetsu, który wołał radośnie „Dai! Dai!” i wyciągał do niego
łapki. - A teraz powie mi pani, czemu porywa cudze dzieci, ała! – Spojrzał z
wściekłością na Kise, który wbił mu łokieć pod żebra.
- Nie zachowuj się jak zły glina, to
dziecko, a nie morderca – fuknął.
- Nie zapominaj, że z tobą też się
zamierzam policzyć – warknął.
Kise odwrócił się do niego tyłem, chociaż
Aomine nie umknął błysk niepokoju w oczach mężczyzny.
- Dziękujemy za opiekę nad Tetsu i
przepraszamy za kłopot – wyrecytował Kise z olśniewającym uśmiechem gwiazdy,
sprawiając, że dziewczyna spoglądała na nich nie nieufnie, a na jak kompletnych
idiotów.
~*~
Kise z westchnieniem zamknął drzwi pokoju
Kuroko. Był już późny wieczór i chłopiec w końcu usnął. Dzień był pełen emocji,
jednak Ryouta odnosił dziwne wrażenie, że emocje dotyczyły tylko jego i Aomine,
Kuroko jakoś nie przejął się tym, że zgubił swojego opiekuna. Dla niego był to
po prostu czas spędzony z przyjacielem. Całe szczęście, że trafił na kogoś
takiego jak Alex, a nie na kogoś, kto faktycznie chciał go porwać. A skoro już
o nerwach mowa…
Z wahaniem usiadł na wersalce koło Aomine,
który z kamienną twarzą wpatrywał się ekran telewizora. Kise westchnął pod
nosem, podciągając kolana pod brodę.
- Długo jeszcze będziesz się wściekać? –
mruknął, gapiąc się na wiadomości.
- Długo – warknął Aomine, a Kise skrzywił
się lekko. Najwyraźniej jeszcze mu nie przeszło.
- Dobrze wiesz, że Tetsu jest bardzo łatwo
zgubić, przecież nie zrobiłem tego specjalnie – mruknął, nie mogąc powstrzymać
żalu w swoim głosie. Daiki najwyraźniej to dosłyszał, bo westchnął głośno,
zsuwając się niżej.
- Wiem – mruknął. – Ale tym bardziej
powinieneś go lepiej pilnować.
- Pilnowałem! – wzburzył się. – Tylko zadzwoniła
moja matka i…
- I? – Daiki uniósł brew zerkając na mężczyznę,
który po raz kolejny tego dnia wyglądał jakby miał się rozryczeć, bo ktoś
ukradł jego ukochanego misia.
- Moja matka dzwoniła – jęknął
cierpiętniczo. – I chce was poznać.
- Aha. No i?
- A ja jej nie powiedziałem. – Ukrył twarz
w kolanach.
- O czym? I kto powiedział, że zamierzam
poznać twoją matkę.
- O tym, że jesteś facetem. I że masz
dziecko. Znaczy, że masz dziecko to wie, ale nie wie, że jesteś facetem, myśli,
że jesteś samotną matka, a ja nie miałem okazji, żeby to sprostować! – Wyrzucił
ręce w powietrze, gadając jak nakręcony. – Ona nigdy nie daje mi dojść do
słowa! I będziesz musiał ją poznać, odwlekałem to tak długo, że zagroziła, że
jeżeli nie przyjedziemy, to sama się pofatyguje, a jak ona mówi, że to zrobi,
to to zrobi i przyjedzie tutaj, Aominecchi, co my teraz zrobimyyyy?
- Chyba sobie, kurwa, jaja robisz… – Tym razem
to Aomine jęknął, mając ochotę, żeby albo ten cholerny dzień się skończył, albo
żeby mógł po prostu umrzeć. Życie z Kise było czasami kompletną beznadzieją.
______________
H.:
Wszystkie te obrazki z maluśkim Tetsu po prostu mnie roztapiają abbbbwwwwuuuu
*,*
UwU kocham cię i kocham AoKise, przegrywają jednym punktem z KagaKuro, ale na OTP siły nie ma xDD
OdpowiedzUsuńSĄ CUDOWNI. CUDOOOWNIII.
Teraz mi jeszcze napisz coś z KagaKuro jak są uczniami i będę zachwycona ,3 coś w stylu 'rok później" <333
wielbię to opo, wielbię i kocham i pisz więcej xD
Hahaha, no ba, z otp nie wygrasz. XD AoKise co prawda nie jest moim otp, ale tak mam ochotę zaopiekować się nimi bardziej niż w ostatnim czasie ^^
UsuńNie wiem, czy dałabym radę napisać coś KagaKuro, ale jeżeli chodzi i te sequelowe miniaturki to friendzone Kuroko i Kagamiego jeszcze się pojawi :P
Dziękujję ślicznie i zamierzam pisać i nie ustawać :DD
ijdsakjdasih <3 Jeeeju jak ja uwielbiam AoKise <3 Kisunia nasza kochana taka uroczo ciotowata, że tylko go kochać i nic więcej :3
OdpowiedzUsuńWgl cieszę się, że powróciłaś do pisania tego pairingu, I'm so happy i mam nadzieję, że w niedługim czasie zaszczycisz nas kolejnym cuuudnym opowiadankiem/one partem czy cuś :D Bo ja już się nie mogę doczekać. Chcę więcej, więcej więcej!
Hehehehe i chce koniecznie zobaczyć Aomine u mamy Kisiaczka! To będzie cudne, zapewne! Trzymam kciuki i duuużo weny, duuużo!
Pozdrawiam :3
wchodzę sobie na Twojego bloga i takie: o kurwa, nowa notka!
OdpowiedzUsuńświetne, słodkie, chcę więcej! ♥
O jacie, już to widzę, jak Kise przedstawia swoją ukochaną wzrostu ponad metr dziewięćdziesiąt i szerszą w barach od niego samego xDDD
OdpowiedzUsuńKomentarz mało konstruktywny, ale tak się rozpływam, że ciężko napisać coś mądrzejszego xD
I w ogóle ten mały Kagami, no kurczę, tyle cukru, że nie mogę xD Strasznie się cieszę, że będzie kontynuowany tutaj wątek ich przyjaźni :3 Tak swoją drogą, czasami sobie myślę, jak w ich wykonaniu wyglądała by nauka gry w kosza, mam dziwne wrażenie, że Kuroko mógłby tego nie przeżyć xD
Mistrzu, będzie jeszcze jedna część?(≧▽≦) Jedno z najlepszych opowiadań z nimi, które przeczytałam. Nie jest to typowa komedio-parodia z pierdyliardem przekleństw i wielbię Cię za to ♥ Szczerze mówiąc, bardzo chciałbym zobaczyć reakcję mamy Kise no i chociaż jakąś lekką scenę między chłopakami. W sensie, widać tu taką piękną więź, ale do szczęścia potrzebny mi jeszcze choć jeden pocałunek. Boję się troszkę, że nic już z tego nie będzie, ale... wierzę w Ciebie!
OdpowiedzUsuńMultum weny ♚♡
/Adelaide