wtorek, 14 stycznia 2014

01. Nie ma geniuszu bez szaleństwa. [AoKaga]




Miało być co innego, ale trochę mi nie wyszło, za to oto majne pierwsze AoKaga, co ja borze najzieleńszy robię. ;__;
W każdym razie Kiri-chan, a żebyś miała co przeczytać. XD <3

         PART 1

Niebo zaczynało z wolna szarzeć, jednak miasto jeszcze spało. Pierwsi maruderzy zaczynali dopiero wstawać z łóżek i jeszcze trochę czasu minie, nim wyjdą na ulicę pospiesznie zmierzając do pracy i swoich obowiązków. Gdy to nastąpi, światła lamp już zgasną, a wszystko wyłoni się z mroków nocy.
         Satsuki była jedną z naprawdę nielicznych osób, która o tej godzinie była na nogach. W każdym razie jeszcze. Czując nieznośne napięcie pleców wjechała na parking w pobliżu szarych bloków, szukając wolnego miejsca, gdzie mogłaby pozostawić samochód. Powieki niemal same jej się zamykały, a za gałkami ocznymi kumulował się uporczywy ból spowodowany godzinami wpatrywania się w ekrany komputerów.
Zaparkowawszy auto, zgasiła silnik i z westchnieniem oparła się na fotelu. Mimo swoich zdolności analitycznych, praca, którą się zajmowała coraz bardziej ją męczyła. A do tego z dnia na dzień niepokoiła. Jednak nie była kimś, kogo łatwo dało się wystraszyć.
Spojrzała na leżącą obok niej torebkę, z której wystawała biała, papierowa teczka. To, co owa teczka zawierała, wstrząsnęłoby opinią publiczną i nie jednym zakładem. Jej pracodawca nigdy nie zlecał łatwych robót. Ile tak naprawdę o nim wiedziała? Czuła, że mimo wszystko niewiele. Ile on wiedział o niej? To było już bardziej problematycznie.
Odganiając ponure myśli chwyciła torebkę i wysiadła z samochodu. Tak właściwie zdążyła nacisnąć tylko pilot zatrzaskujący zamki auta. Napastnik pojawił się znikąd, a jej próby wyswobodzenia się były na nic.
- Wracamy do domu, hęęę? – Leniwy, znajomy głos wstrząsnął ciałem Momoi. A jednak…
- Puść mnie – wydyszała z trudem. Ręka mężczyzny błyskawicznie znalazła się na jej ustach. Napastnik pochylił się nad jej uchem, dłońmi obejmując jej głowę.
- Dostałem inne polecenie – powiedział cicho spokojnym tonem i przymykając oczy szarpnął rękami. Suchy trzask skręcanych kości był szybki i cichy. Ciało kobiety bezwładnie zawisło w jego ramionach. Podniósł z ziemi pilot od samochodu i otwierając drzwi, posadził kobietę na przednim siedzeniu. Wziąwszy białą teczkę, rzucił torebkę na kolana swojej ofiary i zatrzasnął drzwi. Upuścił pilot na ziemię i rozdeptał go obcasem buta. Naciągając kaptur na głowę i wkładając teczkę pod pachę, wolno ruszył w stronę wyjścia z parkingu. Uliczne lampy bledły we wstającym poranku a pierwsi ludzie zaczynali pojawiać się na ulicach.

~~*~~

Imayoshi Soichi zastukał palcami o blat biurka ze zmarszczonymi brwiami przypatrując się leżącemu przed nim raportowi. Czytał go już kilka razy od kiedy z samego rana wylądował w jego gabinecie. Teraz było południe, zbliżała się pora lunchu, a on czuł, że cokolwiek by zjadł, przyprawiłoby go tylko o niestrawność.
- Co za kłopotliwa sytuacja – mruknął pod nosem, mrużąc skryte za okularami oczy.
- Cholerne gówno, chciałeś powiedzieć – warknął napastliwie stojący koło okna Wakamatsu, sprawiając tym samym, że robiący kawę Sakurai upuścił kubek.
- Przepraszam… - mruknął zdenerwowany chłopak, pospiesznie podnosząc naczynie, na co kompletnie nikt nie zwrócił uwagi.
- Czemu to zawsze przytrafia się właśnie nam – westchnął ze znużeniem Imayoshi.
- Bo jesteśmy jebanymi kamikadze, którzy lubią najgorszą robotę? – parsknął ironicznie Wakamatsu, marszcząc groźnie brwi. – Pieprzona robota, znowu same trupy. Powinniśmy przestać się godzić na odwalanie największego gówna.
- Mówisz, jakbyś tego nie lubił – rzucił lekko Soichi, przekładając bez celu kartki raportu.
- Lubię! Ale cholera jasna, zero spokoju, tylko wiecznie trupy, przekręty, strzelaniny, pierdolone świry! Za stary się na to robię.
- Oi, doprawdy? A skoro mowa o świrach… Czy nasz świr już wie? – Zerknął w stronę Sakuraia, zalewającego kawy wrzątkiem. Ryou podskoczył nerwowo i pokręcił pospiesznie głową.
- Jeszcze nie przyszedł.
- Jebany leber – warknął Wakamatsu, zanim Imayshi zdążył choćby westchnąć. – Po cholerę my go w ogóle trzymamy?
- Bo jest najlepszy – mruknął Imayoshi ze zmarszczonymi brwiami przyglądając się zdjęciom z miejsca morderstwa. Źle to wygląda, cholernie źle, jak się dowie…
- GDZIE SĄ, KURWA, WSZYSCY?!
- Ach, zdaje, że się dowiedział – stwierdził Imayoshi, podnosząc głowę i poprawiając okulary. Nie minęła chwila, a drzwi jego gabinetu otworzyły się z hukiem uderzając o ścianę. Aomine powiódł rozwścieczonym wzrokiem po pomieszczeniu i przypuściła szarżę na szefa. Posłał miażdżące spojrzenie Wakamatsu, który stanął mu na drodze.
- Suń się, bo rozpierdole ci łeb – warknął, odpychając go gwałtownie. Podszedł do biurka i uderzył dłońmi w blat. – Czemu nikt mnie nie poinformował? – wywarczał z wściekłością.
Imayoshi odchylił się w tył, opierając wygodnie w fotelu. Twarz Aomine wykrzywiona była w czystej, niezmąconej furii, która niemal wprawiała w obłęd jego oczy. Ale Imayoshi widywał go już w gorszym stanie, to co teraz widział tak właściwie nie robiło na nim specjalnego wrażenia. Pracował z Aomine nie od dziś i poznał się już z jego porąbanymi humorkami i odchyłami.
- Czemu przychodzisz do pracy dopiero teraz? – spytał lekkim, konwersacyjnym tonem, a Daiki wydał z siebie głośne warknięcie, zrzucając dłonią telefon z biurka, który z trzaskiem upadł na podłogę.
- Czemu nie wykonałeś jednego, pierdolonego telefonu do mnie? – wysyczał, mrużąc oczy.
- Nie było takiej potrzeby, w końcu i tak przyszedłeś. – Na usta mężczyzny wypłynął delikatny uśmieszek.
Aomine chciał za pewne zrobić coś gorszego, niż zrzucenie telefonu, na przykład udusić tego cholernego skurwiela i zmazać mu ten pieprzony uśmieszek z mordy, lecz jego wzrok padł na leżące na biurku dokumenty. Drżącą dłonią wziął zdjęcie i przez chwilę przyglądał trupiobladej twarzy, która wyglądała, jakby kobieta po prostu spała, gdyby nie sine wargi i dziwny, nienaturalny skręt szyi.
- Kto to zrobił? – spytał, a w jego głosie nie było nic z poprzedniego gwałtownego gniewu. Imayoshi zerknął czujnie na mężczyznę. Jego twarz była spokojna, a oczy nieczytelne i lodowato chłodne. I to było stanowczo dużo groźniejsze.
- Nie wiemy, badamy dopiero sprawę…
- Przydzielisz mnie do niej – oświadczył, prostując się i odkładając zdjęcie na biurko.
- Hola, hola, kto powiedział, że możesz sobie brać robotę, na którą masz ochotę? – warknął Wakamatsu.
Aomine spojrzał na niego, a usta rozciągnął w leniwym, ironicznym uśmiechu.
- Próbujesz mi czegoś zabronić? Jesteś tego pewien? Ostrzegam, nie mam dziś nastroju na klepanie cię po tyłku, po prostu odstrzelę ci łeb. – Uśmiechając się szeroko wycelował pistolet w Wakamatsu, który już sięgał po własną broń, lecz zatrzymał go głos kapitana.
- Oi, oi i po co te nerwy? Jesteście policjantami czy bawimy się w gangsterów? Aomine, schowaj pistolet. Już cię przydzieliłem do tej roboty. Wakamatsu, idź sprawdź, czy przyszły papiery z sekcji. Sakurai, zrób jeszcze jedną kawę. Nie, czekaj, zrób dwie. – Zerknął na zegarek. – Zaraz będziemy mieć gości. Aomine, ty zostajesz.
- Bo co?
- Bo dostajesz robotę, więc posadź swój tyłek na krześle i czekaj.
- Nie jestem tresowanym pieskiem i nie będę aportował na zawołanie – warknął, wyrywając z rąk Ryou kubek z kawą.
- Jak chcesz mieć tę robotę to przestań się ciskać. Dostaniesz partnera…
- Pracuję sam, do diabła!
- Nie tym razem. – Zmierzył go chłodnym spojrzeniem. – Mamy ciężki orzech do zgryzienia, ale już posłałem po kogoś, kto będzie nam niezbędny. Będziesz z nim pracował, wasze raporty będą lądować tylko i wyłącznie na moim biurku, jasne? Sprawa jest śmierdząca, tym razem wdepnęliśmy w naprawdę niezłe gówno.
- To znaczy? – mruknął, dopijając kawę do dna i oddając kubek Ryou.
- Dowiesz się za chwilę, zdaje się, że już idą.
Drzwi otwarły się i do gabinetu wszedł Susa prowadząc za sobą gościa.
- Jesteśmy już, coś mnie ominęło? – mruknął mężczyzna.
- Nic specjalnego, tylko mała rodzinna przepychanka. – Imayoshi uśmiechnął się szeroko, przyglądając się, jak dwaj zaskoczeni mężczyźni mierzą się wzrokiem.
- Po moim, kurwa, trupie! – wywarczał wściekle przybyły rudzielec, ciskając w Daikiego gromy.
- Kapitanie – zamruczał w tym samym czasie Aomine z szerokim, szelmowskim uśmiechem – czyżbym miał urodziny?


9 komentarzy:

  1. WIIIIĘĘĘĘĘĘĘCEEEEEJJJJ! @______@" DAAAJ MI WIĘCEJ! @______@""""" KOOOCHAAAM TOOOO! XDDDDDDDD
    Kurdę, już w pierwszym rozdziale zabiłaś mi Satsu, trudno. XDD AOKAGA! @___@" DAJ MI, DAJ MI! XDDDDDDDDDD
    - Kapitanie - zamruczał w tym samym czasie Aomine z szerokim, szelmowskim uśmiechem - czyżbym miał urodziny?
    WIĘCEJ! XDDDDDDDDD JAK MOŻESZ PRZERYWAĆ W TAKIM MOMENCIE?! @___@" XDD
    Kocham to. >_< >_< >_< >_<" !!!!!!
    Czytam, czytam, czytam - mówię, nie. Niech to się nie kończy. XDDD
    nigdy nie sądziłam, że można tak bardzo jarać się czyimś opowiadaniem. xDD
    ...więcej... ._.'

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... Na samym początku myślałam, że Aomine jest tym mordercą... Ale teraz mam kompletnie inne przypuszczenia :D Naprawdę fajnie czyta się opowiadania tego typu, mimo, że nigdy nie byłam fanką kryminałów... Nic, tylko czekać na CD :D I współpracę tej dwójki :D Zresztą, kim jest Kagami? To mi nie daje spokoju... :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo aż ciekawa jestem tych przypuszczeń! XDD
      Haha, kim jest Kagami okaże się w kolejnej części :D I aż się boje jak zareagujecie, skoro wszystkich tak to frapuje ^^"

      Usuń
  3. Oh jezu. *umiera gdzieś na ziemi*
    AoKaga. Dobre polskie AoKaga. AoKaga od Ciebie (czytałam wszystko [kocham Expectę] nigdy się nie ujawniałam, tak jakoś brakuje mi pewności siebie czy cos xd)
    Cieszę się w CHUJ.
    (przepraszam za wulgaryzmy)
    Kryminał. Jeszcze większy zaciesz, uwielbiam kryminały, tajemnice i te sprawy.
    Uh, zabiłaś Momoi tak szybko c: nie lubię jej. Chyba, że pomoga swatać Mine z Kagasiem, wtedy jest dobra.
    Wgl to trafiłam tu z ff.net podczas szukania fika z nimi, którego jeszcze nie czytałam, zaskoczyło mnie że na coś polskiego trafiłam o.o
    Myślałam, że Aomine będzie tu jakimś mordercą lub coś w ten deseń, a tu tak *fangirl mode* kocham jak jest policjantem, wygląda gorąco w mundurze /v\
    Imayoshi jak ja go lubię. Złośliwy megne :3 Sakurai sekretarka xd
    Aomine się wkurwił, zabili mu Satsu. Hmmm... Ima widział go bardziej wzburzonego, ciekawi mnie co się sie wtedy stało. Możesz to uznać za pytanie i proszę o odpowiedź, chyba, że to ma być jakoś potem wyjaśnione, to nie odpowiadaj c: nie chcę mieć spojlera.
    Ten koniec mnie boli. Pragnę więcejjjj.
    I kim jest Kagami? Strażaka tu z niego nie będzie. A na detektywa trochę... za mało inteligentny. Czuję, że ich współpraca będzie interesująca *w*
    Życzę dużo czasu, inspiracji i weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej ojej, dziękuję za komentarz! <3 I śmiało pisać, ja lubię gadać. ^^ I strasznie się ciesze, że te wszystkie pierdoły Ci się podobają. ^,^ <3
      Ha, to jest nas dwie, bo ja bardzo lubię ładować postacie w jakieś gangi i inne intrygi :D Co prawda jeszcze żadnego takiego nie skończyłam ale jestem dobrej myśli q_q
      Ja Momoi nawet lubię, ale bardziej właśnie jako swatkę XD
      Haha, Daiki nadaje się na morderce, fakt, ale nieee będzie dobrym złym gliną i takie tam :P Awww w mundurze to jest łaaaaa *,*
      Cóż, może będzie wyjaśnione, jak na coś wpadnę hahaha XD
      Będzie więcej, tylko napiszę XP Cóż, strażakiem nie jest, ale był, kiedyś tam, to się wyjaśni, a kim jest teraz no to będzie w kolejnej części, nie wiem, jak się spodoba, ale mnie tam pasuje XDD A ich współpraca będzie więcej niż bardzo XDDD
      Dziękowaaać <3

      Usuń
  4. Widziałam już wczoraj, takie dobrze rzeczy dodajesz kiedy ja akurat się uczę Q______Q wrócę dopiero jak skończę, żeby się nie rozpraszać XD'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę szkoda mi Momoi, ale przynajmniej została elegancko pozbierana i usadzona na swoim miejscu >:D
      "- Mówisz, jakbyś tego nie lubił – rzucił lekko Soichi, przekładając bez celu kartki raportu.
      - Lubię! Ale cholera jasna, zero spokoju, tylko wiecznie trupy, przekręty, strzelaniny, pierdolone świry!" Lubię ale narzekam, to takie typowe XD
      "- Po moim, kurwa, trupie! – wywarczał wściekle przybyły rudzielec, ciskając w Daikiego gromy.
      - Kapitanie – zamruczał w tym samym czasie Aomine z szerokim, szelmowskim uśmiechem – czyżbym miał urodziny?" Ohoho, a co się stało z "- Pracuję sam, do diabła!" czyżby Imayoshi trafił w gusta naszego zboka? :D
      Dobrze, rozdział pierwszy za mną, teraz szybciutko przechodzę do drugiego *q*

      Usuń
  5. oojej.... Szkoda mi Satsuki, serio. Ouuu Aomine jak zwykle wściekły, ale co się dziwić. Eiii a czy w policji nie jest tak, że nie mogą prowadzić sprawy dotyczącej tej osoby rodziny... Czy coś, ale mniejsza o to.
    Ouuuuu wyczuwam jakieś spiny! I już się nie mogę doczekać romansików....
    Aaaa i przepraszam, że się nie odzywałam, ale no tak jakoś wyszło. Szkoła, nauka, grupowiec, nauka, sen i naprawdę nie miałam jakoś czasu. Jeszcze muszę przeczytać rozdział o "muszkieterach naszych :D
    Weny i dawaj mi tu Aokise ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. "-GDZIE SĄ, KURWA, WSZYSCY?!"
    Ten wdzięk. Ta gracja. Ta delikatność. To był mój zajebisty mąż, Daiki ♥♥♥
    Super super super!!! Tak jak nie lubię kryminałów i takich policyjnych klimatów, to się świetnie czytało. Naprawdę masz bardzo fajny, lekki styl pisania.
    Yaay, jaram się, moje OTP~~
    Wszystko ładnie, pięknie, tylko Satsu szkoda ;w;
    Jak tylko będę mieć czas czytam dalej ♥

    OdpowiedzUsuń