środa, 4 grudnia 2013

03. Pójdę tylko tam, gdzie poprowadzi moje serce. [AoKise]

PART III

         Ciągle wierzę w ten dzień jak dziś,
kiedy zapukasz tu w końcu
Powiesz mi - tak na prawdę nic się nie stało,
Powiesz mi - że to, co między nami jest,
Powiesz mi - nigdy już nie będzie nas mało,
Powiesz mi - że kochasz mnie…

Listopad tego roku powitał świat niemal zimową pogodą. Od tygodnia temperatura utrzymywała się niewiele poniżej zera i tylko patrzeć, aż z nieba zacznie sypać śnieg. Kise miał szczerą nadzieję, że prędko to nie nastąpi. Nie było nic przyjemnego w przemoczonych butach, mokrych nogawkach, lodowatych dłoniach i czerwonym nosie. Stanowczo nic apetycznego. Z marsową miną patrzył za okno na niebo, które pokryte było w całości ołowianymi chmurami.
- Będzie padać śnieg – zawyrokował grobowo, nie spuszczając wzroku z nieba, jakby prowadził z nim niemy pojedynek.
- I co z tego? – rzucił siedzący przy stole Kasamatsu, przerzucając strony gazety. – Czy u ciebie można znaleźć coś, co nie odmóżdża i w czym nie ma choć słowa o nowych trendach w modzie? – Zerknął zirytowany na plecy Ryouty, który wytrwale gapił się za okno.
- Będzie zimno. I mokro – wyjaśnił. – Dosłownie wszędzie białe, mokre rzygi. – Wzdrygnął się teatralnie.
- Twoja miłość do śniegu odnotowana. – Kasamatsu wywrócił oczami. – Nie odpowiedziałeś na pytanie. Chciałbym, żeby mój mózg żył, a nie zginął przytłoczony nadmierną ilością… boa – zmarszczył z niesmakiem nos, spoglądając na jedno ze zdjęć w gazecie.
- Pod stołem są magazyny sportowe – mruknął nieuważnie, przyklejając nos do szyby. – Chyba widzę śnieg…
- Jesteś pewien, że to nie twój łupież? – spytał Kasamatsu z ulgą wyciągając z szafeczki pod stołem kilka normalnych magazynów.
- Ja nie mam łupieżu – powiedział z oburzeniem Ryouta ze złością patrząc przez ramię. – Powinni cię zamknąć za samą taką sugestię!
- Tak, tak, możesz mnie pozwać, polecić ci dobrego adwokata? Wybacz, ale w tym układzie nie będę mógł ci pomóc – uśmiechnął się cierpko. – I może mnie oświecisz, dlaczego jeszcze tu siedzimy, a ty się nie ubierasz?
- Będzie padać śnieg. – Kise wskazał na okno, jakby to było wyjaśnieniem wszystkiego.
- I co w związku z tym? – Brew Kasamatsu powędrowała w górę. – Przecież nie będziemy stać na dworze.
- Ten śnieg źle wróży! – powiedział dramatycznie. – Może się poślizgnę i złamię nogę? Mam paskudnie złe przeczucie, że stanie się coś bardzo, bardzo nieprzyjemnego – wyburczał, nieufnie zerkając za okno.
- Czy ty histeryzujesz? Nie masz się w co ubrać?
- Nie traktuj mnie jak baby! – jęknął.
- To przestań się zachowywać jak kretyn – warknął z irytacją. – Za pół godziny zaczyna się przyjęcie, o które sam, do licha, zabiegałeś!
- To, że chciałem, żeby mieli przyjęcie nie znaczy, że zaraz muszę na nim być – wyburczał pod nosem.
- A więc olejesz przyjęcie zaręczynowe swoich przyjaciół, spoko. Mam im coś przekazać?
- Dobra, dobra, idę się ubrać. Jak złamię moją cenną nogę, będzie na ciebie – nadął policzki i ruszył do swojego pokoju.
Kasamatsu pokręcił głową wracając do czytania gazety. Kise miał prawie dwadzieścia siedem lat, a nadal zachowywał się jak dzieciak. Z drugiej strony był przekonany, że Ryouta nawet jako sędziwy dziadek będzie miał więcej ze smarkacza niż z mędrca. I choć było to nieco denerwujące, nie wyobrażał sobie, by Kise mógł być inny. Mieli już tego próbkę pięć lat temu, gdy ten dupek Aomine postanowił malowniczo zrejterować, a ta optymistyczna część Ryouty miała duży problem z ogarnięciem tej sytuacji. Kasamatsu naprawdę się cieszył, że mają to już za sobą i Kise jest Kise w stu procentach. Można mu był to i owo wybaczyć, od biedy. Od czasu do czasu. Ewentualnie.
- Kasamatsuuu! Bordowa czy niebieska koszula?
Kasamatsu jęknął w duchu.

~~*~~

Mimo że Kise przyzwyczajony był do tłumów, do hordy ludzi otaczającej go non stop, to tego wieczoru wyjątkowo działał mu na nerwy pierwiastek ludzki. Było to dość dziwne, bo zwykle lubił przebywać między nimi, towarzystwo dawało mu dużo energii, no i nie oszukujmy się, Ryouta zawsze lubił być w centrum uwagi. Ale nie dziś.
- Wyglądasz, jakbyś połknął coś nieświeżego – odezwał się Kasamatsu, popijając szampana i przyglądając się rozmawiającym wokół ludziom.
Policzki Kise nadęły się.
- Mam przemoczone buty.
- No jak na wstępie władowałeś się w kałuże – mruknął, przyglądając się jak Akashi Seijuro podchodzi do Momoi, a ta rzuca mu się na szyję. Kobiety stanowczo nie posiadają radarów odpowiedzialnych za wykrywanie zagrożenia…
- Jesteś najgorszy – burknął Kise. – Dlaczego ja się z tobą w ogóle zadaje?
- Bo tylko ja z tobą wytrzymuje? – uśmiechnął się krzywo.
Ryouta prychnął pod nosem. Sam nie wiedział, czemu ma taki zwarzony nastrój. Fakt, przemoczone buty niczego nie ułatwiały, ale w końcu było to przyjęcie zaręczynowe Momoi i Kurokocchiego, wypadłoby być nieco bardziej weselszym. Przecież nie będzie się zachowywał jak baba i tłumaczył, że wiszący w powietrzu śnieg źle na niego wypływa. Bez przesady, Kise nie był babą z miesiączką permanentną.
- Widzę Midorimacchiego i Takao, może pójdziemy do nich? - zasugerował, postanawiając w końcu się ruszyć z miejsca, zanim zapuści korzenie, albo co grosza, upije się tym cholernym szampanem, którym raczyli się od przeszło godziny.
- Jeżeli koniecznie chcesz się z kimś podzielić swoim podłym nastrojem i wkurwić Midorimę, to czemu nie.
- Ja nie wkurzam ludzi! – oburzył się, lawirując między tłumem.
- Wcale – usłyszał ironiczne parsknięcie za plecami.
Kise pokręcił głową burcząc przekleństwa pod nosem. Przecież on był esencją spokoju i harmonii! Zresztą, w tym tłumie sztywniaków, którzy go otaczali, musiała być choć jedna osoba, która by ich rozruszała, no przecież można by z nudów umrzeć! Ryouta otwierał właśnie usta, by poinformować o tym Kasamatsu, gdy w sekundzie poczuł, jak świat ucieka mu spod stóp…
- Co ty wyrabiasz? – warknął Kasamatsu, wpadając na Kise, jednak ten go nie słuchał. Kasamatsu podążył za jego wzrokiem i aż się wzdrygnął z zaskoczenia. Co zatem musiał poczuć Ryouta... – Kise?
Tymczasem Kise niemal słyszał jak walą się mury jego bytu. Nie, no nie, to był jakiś żart. Jakiś cholerny, pieprzony i wcale nieśmieszny żart. Nie wiedział, co przeważa – szok, zgroza, przerażenie, wściekłość, a może żal. Jednak osoba Aomine Daikiego witającego się z Momoi sprawiła, że wszystko to, co otaczało Kise, wywinęło piękną serię salt i pozostawiło jego biedny żołądek w stanie absolutnego zemdlenia.
Przecież to… Nie. No kurwa po prostu nie. To jest niemożliwe i nie powinno mieć racji bytu. Przecież Kise już zapomniał, już się z tym pogodził… Przecież jak on, do cholery, w ogóle ma czelność…
Stłumił z trudem szok i gniew wywołany widokiem, którego kompletnie się nie spodziewał, ba, na który w ogóle nie był przygotowany. Jest dorosły, nie jest już dzieckiem.
Kise pokręcił gwałtownie głową.
- Nic, chodźmy, Takao do nas macha – powiedział sztucznie wesołym tonem i cieszył się, że wstrząs, jaki przeżył, nie przebił się w jego głosie. Bo niemal czuł, jak wszystko się w nim trzęsie. I nie był od końca pewny, z jakich powodów. Co więcej, bał się tych powodów, był przerażony samą myślą o nich i dokąd by go zaprowadziło analizowanie ich.
Kise nie bardzo mógł się skupić na wesołej paplaninie Takao i na utyskiwaniach Midorimy. Jego myśli, co i rusz uciekały w niepowołane rejony i na okrągło analizowały powody jego pojawienia się. A co najgorsze, niemal czuł palące spojrzenie wywiercające mu dziurę w plecach i właśnie to przerażało go najbardziej. Zrozumiałby wszystko, unikanie się, niezręczność, wyrzuty, ale aż ciarki go przechodziły, gdy siła tego spojrzenia zdawała się rosnąc z minuty na minutę. Był dzielny i wytrwały w swoim postanowieniu całkowitej obojętności i spokoju, jednak koniec końców przegrał z samym z sobą. Spojrzał w stronę, z której bombardowano z taką siłą jego osobę i aż żołądek gwałtownie podskoczył mu do gardła wywijając fikołka. Aomine patrzył wprost na niego, wcale się z tym nie kryjąc. A jego oczy… Dobry Buddo, to nie było spojrzenie osoby speszonej i niepewnej, to nie były ukradkowe zerknięcia, to było… to było… jak stary Aomine z lat szkolnych. Aroganckie, pełne buty spojrzenie, twarde i miażdżące, niwelujące jakikolwiek protest i jasno mówiące o zamiarach właściciela… Kise gwałtownie odwrócił wzrok, czując, że płuca odmawiają mu posłuszeństwa i na zmianę robi mu się duszno i lodowato zimno. Chyba jednak roztrzęsło go to bardziej niż przypuszczał.
Mruknął do Kasamatsu, że musi zapalić i czym prędzej wmieszał się w tłum podążając na zewnątrz. Na dworze było przeraźliwie zimno, jak na listopad, jednak Kise prawie w ogóle nie odczuwał tej temperatury, zwłaszcza, że jego organizm chyba ogłosił jakiś bunt i nie działał zbyt sprawnie. Wyjął z kieszeni płaszcza paczkę papierosów i odpalił jednego niemal ginąc w sinobiałym dymie. Kise przykucnął, zaciągając się mocno i czując przyjemne pieczenie na języku, wywołane dymem tytoniowym. Spokojnie, przede wszystkim musi zachować całkowity spokój. Nie jest kretynem, który potrafi tylko histeryzować. Jest dorosłym facetem i podejdzie do sprawy jak na dorosłego faceta przystało. Przede wszystkim spokój, dystans i opanowanie. Trzeba zachować klasę, trzeba…
Kise nie dokończył myśli, słysząc skrzyp otwieranych drzwi. Nie zaskoczyło go to absolutnie. Był więcej niż pewny, że Aomine za nim prędzej czy później podaży. Najwyraźniej padło na „prędzej”…
Ryouta bardzo chciał zachować obojętne milczenie i w żaden sposób nie dać po sobie poznać, że obecność byłego partnera ma na niego jakikolwiek wpływ. Jednak ponownie przegrał sam ze sobą i tą przeklętą dociekliwą naturą.
- Co tu robisz? – spytał obojętnym tonem, jakby pytał o zwykłą błahostkę.
- Przyjechałem na przyjęcie Tetsu i Satsuki – wyjaśnił leniwym tonem człowieka wiecznie znudzonego.
No tak. Całkiem oczywisty i zrozumiały powód. Kise nie wiedział, jakiej odpowiedzi się spodziewał, tak właściwie każda byłaby dobra a zarazem zła, każda…
- I po ciebie.
Ryouta prawie zakrztusił się dymem, który wciągał do płuc, a żołądek po raz któryś raz z kolei podskoczył mu aż do gardła. Spokój harmonia, równowaga, spokój, harmonia, kurwa jego mać.
- Skąd przypuszczenie, że będę chciał z tobą rozmawiać? – spytał obojętnym tonem, z uwagą wbijając spojrzenie w niebo. Ku swojej ponurej satysfakcji zauważył pierwsze, maleńkie drobinki spadające z nieba. No przecież mówił, że będzie sypać, mówił, że to będzie do dupy wieczór!
- Już rozmawiamy. – W głosie Aomine zabrzmiało bezczelne rozbawienie, co zdecydowanie przeważyło w Kise szale ku czystej irytacji. Zaciągnął się po raz ostatni i zgasił peta o beton. Wstał i nawet nie patrząc na Aomine ruszył w stronę wejścia. Silny chwyt zmusił go do zatrzymania. Ze złością spojrzał w twarz Aomine, starając się stłumić wstrząs, jaki w nim wywołały tak dawno niewidziane oczy.
- Jestem poważny, Kise – powiedział wolno i dobitnie, przyglądając mu się uważnie spod na wpółprzymkniętych powiek. – Wróciłem na stałe.
- To świetnie jak mało mnie to obchodzi – powiedział z kwaśno-ironicznym uśmiechem, czując, że powoli zdenerwowanie zaczyna przejmować nad nim kontrolę i jeszcze chwila, a zacznie się trząść jak osika.
- Odzyskam cię – powiedział twardo, a zarówno jego spojrzenie jak i chwyt przybrały na sile. Kise z kolei aż zapowietrzył się na taką bezczelność i arogancję. Po jego, kurwa, trupie.
- Zapomnij – warknął i wyrwał się gwałtownie z uścisku Aomine, udając się pospiesznie do środka.
Pieprzony, pewny siebie kutas.

~~*~~

Kise odczuwał wielką potrzebę jak najszybszego ewakuowania się. I właśnie dlatego nie mógł tego zrobić. Absolutnie i bezdyskusyjnie. Nie był cholernym tchórzem i jedyną osobą, która powinna się w zaistniałej sytuacji czuć źle i niepewnie, to ten kompletny palant. Dlatego więc Ryouta z upodobaniem pielęgnował w sobie złość i nie zamierzał dać mu satysfakcji, że jego obecność ma na niego jakikolwiek wpływ. Kise już dawno z nim skończył.
- Kise-kun…
- Kurokocchi! – Podskoczył jak oparzony niespodziewanym pojawieniem się przyjaciela, rozlewając przy okazji szampana. – Nie strasz mnie tak!
- Przepraszam. Chciałem tylko spytać, czy wszystko w porządku.
- W jak najlepszym – zapewnił, strzepując dłoń mokrą od szampana.
Kuroko przez chwilę patrzył na niego spokojnym, nieruchomym wzrokiem, aż Kise poczuł znajome, niewygodne uczucie, które każdorazowo wywoływała owa jasnoniebieska para oczu.
- Mam nadzieje, że nie jesteś zły – odezwał się po chwili.
- Zły? Ja? Niby dlaczego? – mruknął.
- Zaprosiliśmy z Satsuki Aomine-kun. Nie spodziewaliśmy się, że przyjedzie, dlatego nic nie mówiliśmy. Gdybyśmy wiedzieli, powiadomilibyśmy cię. Nie chcieliśmy stawiać cię w niezręcznej sytuacji.
Kise zamrugał, widząc stropioną minę Kuroko.
- Kurokocchi, nie ma cię czym przejmować! – zaśmiał się, poklepując przyjaciela po ramieniu.- To nie ma żadnego znaczenia, sprawa z nim jest całkowicie zamknięta. Jesteśmy na waszym przyjęciu, a to wasz przyjaciel, naprawdę to żaden problem.
- Kise-kun, zrozumiemy, jeżeli nie dopowiada ci ta sytuacja i chciałbyś wcześniej iść.
- Absolutnie wszystko mi odpowiada! – zapewnił.
- Gdyby jednak…
- Nie ma o czym mówić, naprawdę! Wszystko jest z jak najlepszym porządku.
Tetsuya przez chwile patrzył na szeroki uśmiech Kise i chociaż znał go aż za dobrze, kiwnął głową.
Kise upił szampana, odprowadzając wzrokiem przyjaciela i czując drażniący powidok czyjegoś spojrzenia na plecach, który towarzyszył mu niemal non stop. Ale przecież o tym Kuroko wiedzieć nie musiał, a Kise da sobie z tym radę. Mimo że miał wrażenie, iż jego spokojne dni właśnie machają mu na do widzenia.

__________
Jamal – Powiedz mi.

H.: No, trzeci rozdział zakończony, teraz akacja wreszcie ruszy do przodu i wcale nie dygam przed tym, wcaaale ;__;

11 komentarzy:

  1. awww boże jakie to słodkie! Kise no już nie udawaj idioty, wiemy przecież, że dalej ci się Daiki podoba :)
    nooom czekam na kolejny rozdział Cx

    OdpowiedzUsuń
  2. hahahah, no damy, damy, ne? bo on się tak wstydzi ^ ^ < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. ale my wszyscy dobrze wiemy, że teraz Kisia strzela focha, udaje niedostępnego, a na końcu i tak będzie jęczeć pod Aomine ^ ^ <33 (odezwała się moja zboczona natura) hehehe ^ ^ planujesz jakieś... em... jak to nazwać? zamieszanie? żeby Aomiś musiał walczyć o księżniczkę ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. A może wlasnie dla odmiany da sobie z nim spokoj? Ja bym jednak złamała tę konwencjonalnosc :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasne, to twoje opowiadanie, twój pomysł itp. ja nie mam zamiaru ci nic zarzucać czy przez to dyskryminować albo coś...
    Bo takie historie są piękne, mimo że wciąż i wciąż się powtarzają. Co kto lubi. Ja ostatnio stawiam na smuty, więc może dlatego... I nawet w tej chwili pracuję nad czymś takim... Wybacz jeszcze raz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kaziu i Kisia tak bardzo do siebie pasują. Szalenie podobały mi się ich wymiany zdań. Musisz koniecznie napisać KasaKise, ładnie proszę *_______*

    Ale ten Aominecchi jest bezczelny, no. Żeby tak przyjechać i wpychać się brudnymi butami do życia Ryouty. Ganbaruj, Daiki. Chcem dziki seksów ^______^

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam ten post chyba 4 raz i mi się nie nudzi! Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, nie mogę przestać myśleć jak dalej rozwinie się akcja, mam nadzieje że Kise pokaże Aomine jak bardzo się zmienił ale że w końcu i tak będą razem. *+*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się niezmiernie! XDD Jak mi się poluźni z nauka, to postaram się dokończyć rozdział, który mam na razie w kawałkach jeszcze i coś dodać. ^^ A Kisiątko nie da się tak łatwo :D

      Usuń
  8. Jejku, tak bardzo lubię Twój styl pisania i Twoje opowiadania. Odkryłam Twojego bloga w wakacje i byłam wniebowzięta, zwłaszcza po przeczytaniu "Expecta Inexpectata". Tak bardzo się ucieszyłam, że znalazłam miejsce, gdzie pojawia się mój ukochany paring, czyli AoKise. To opowiadanie również przypadło mi do gustu i chciałabym poznać ciąg dalszy, ale co zaglądam na bloga, znajduję nowe AoKaga. Tęsknię za AoKise ;_; Mam nadzieję, że powrócisz do tego opowiadania, tego paringu i dodasz tu równie wiele opowiadań czy one-shotów z Aomine, ale w towarzystwie Kise, nie Kagamiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, że zerkniesz tu i przeczytasza. ^^
      Dziękuję bardzo, za to, co napisałaś, strasznie się cieszę! <3 To opowiadanie oczywiście będzie kontynuowane! Mam je zaplanowane całe od początku do końca. ^^ Po prostu chwilowo mnie AoKaga wzięło, więc korzystam z tego, a mam trochę mało czasu, bo tyyyyyle nauki Q-Q i przez to nie mogę pisać wszystkiego na raz ;__; Ale kolejny rozdział AoKise jest w trakcie pisania, nie chcę mówić kiedy się pojawi, jakbym się miała nie wyrobić, ale będzie w najbliższym czasie. ^^

      Usuń
    2. Teraz sporo osób ma fazę na AoKaga, co jest oczywiście zrozumiałe. W każdym razie niecierpliwie czekam na dalszy ciąg i trzymam kciuki za to, by nawiedziła Cię wena na AoKise ^^

      Usuń