PART 1
Z głośnym westchnięciem zatrzasnął
bagażnik samochodu. Aomine Daiki miał siedemnaście lat i jego życie było do
dupy. Mega zajebiście do dupy. A nigdy takie nie było. Prowadził sobie spokojny
żywot człowieka bez większych problemów, będąc jednym z geniuszy koszykówki,
zdobywając coraz to nowe zwycięstwa, mistrzostwa i generalnie… generalnie było
zadowalająco. Ale w życiu wszystko trwa tylko do czasu, najwyraźniej Aomine
wykorzystał już cały spokój, jaki przeznaczony był na jego życie, bo po prostu jakiś
cholerny skurwysyn odpowiedzialny za ludzki los postanowił mu go spieprzyć.
Daiki miał ochotę zasadzić mu takiego kopa, że by się nie pozbierał.
- Daiki, kochanie, rozchmurz się
trochę, nie będzie tak źle!
Aomine posłał swojej matce nachmurzone
spojrzenie.
Nie
wiesz o czym gadasz, kobieto, wyburczał w swoich
myślach. Daiki nienawidził zmian, nienawidził, gdy coś szło nie po jego myśli,
a już zwłaszcza, gdy nad owymi zmianami nie miał kontroli. I tak właśnie było
tym razem, a postawiony przed niemalże faktem dokonanym mógł tylko warczeć ze
złości. A nie było szans, by rodzice zostawili go samego. Na cholerę się w
ogóle wyprowadzać? I to jeszcze gdzie? Do cholernej Ameryki! No Budda przewraca
się w grobie, czy coś. I to jeszcze na pół roku! Kompletny bezsens, by musiał
wyjeżdżać razem z nimi, ale te rozsądne argumenty kompletnie nie docierały do
jego rodzicieli. Nosz cholera, tak się przecież dzieciom nie robi!
- Wszystko zabraliście? – spytał jego
ojciec, wsiadając do samochodu.
Aomine milczał wyniośle, zapinając pas i
nie zamierzając odpowiadać na to durne pytanie. To jasne, że nie miał wszystkiego.
Jego, kurwa, dom tu zostawał, jego łóżko, jego zasrane drzewo za oknem, jego
kolekcja Horikity, jego… jego, cholera jasna, życie tutaj zostawało, a on
leciał do pieprzonej Ameryki, by w pieprzonej Ameryce mieszkać przez pół roku, by
chodzić do pierzonej szkoły w tym pieprzonym… Aghr. Trzeba było przywiązać się
do tego kaloryfera w ramach protestu.
No ale co poradzić, świat jest gównem, w
którym „gównażeria” głosu nie ma i tak oto jechał właśnie na lotnisko,
zostawiając za sobą wszystko, co zna, by przez pół roku zamieszkać w jakimś
amerykańskim buszu. Tak bardzo nie i już, do licha.
Gapiąc się przez niewielkie okno w
samolocie, stwierdził, że w tamtej chwili nikt nie był większym patriotą niż
on. Czując, jak samolot rusza, osunął się nieco na fotelu.
Żegnaj kochana Japonio, witaj zjebana
Ameryko.
~~*~~
Wszystko było nie tak. Wszystko, totalnie
wszystko było nie tak, jak trzeba. Kalifornia była za gorąca, za głośna, za
jaskrawa, zbyt metalowa… po prostu była do dupy. Nawet fakt, że z Long Beach
pochodzi jeden z koszykarzy NBA nie był w stanie polepszyć parszywego nastoju,
jaki miał Aomine. Drażniło go wszystko, obcość miejsca, tłumy, wręcz hordy
ludzi, nieustający hałas i gorąco. Wyprowadzające z równowagi gorąco, mimo iż
dzień chylił się już ku zachodowi. Wbił znudzone i zirytowane spojrzenie w
szybę gapiąc się na mijane budynki, kolorowe, błyszczące, bądź zmieniające się
w ruderę, pokryte grafiti… Wychylił się dostrzegając grupkę osób grającą w
kosza na małym boisku między budynkami. Jeden z nich, jakiś rudzielec, zdobył właśnie
dość widowiskowego kosza wywołując tym radość członków jego drużyny. W sumie,
jakby nie patrzeć koszykówka była niejako wpisana w amerykańskie życie, więc
może aż tak do dupy jak myślał nie będzie.
Nawet nie zauważył, że jego ojciec
zatrzymał samochód dopóki nie trzasnęły drzwi. Że niby są na miejscu? W samą,
kurna, porę, jeszcze chwila, a utopiłby się we własnym pocie.
Wysiadł z auta, oglądając się i patrząc
przez chwilę na rozgrywkę. Ciekawe na jakim są poziomie w porównaniu z Japonią.
Wygląda to nie najgorzej, ale nie dowiesz się póki sam się z kimś nie zmierzysz…
- Widzisz, mówiłam, że nie będzie ci się
tutaj nudzić! – Matka uśmiechnęła się do niego szeroko, a Daiki zmemłał
przekleństwa pod nosem pomagając ojcu wziąć z samochodu ich bagaże.
Jasne. Czeka go tu pieprzonych sześć
miesięcy. Nie zdąży się znudzić, zabije go to cholerne gorąco.
Otarł ramieniem pot płynący po skroni,
patrząc przez okienko na klatce schodowej na boisko. Imponujący wsad rudzielca
aż zatrząsnął koszem, co drużyna przywitała radością i co chyba zakończyło
mecz, bo reszta ściskała sobie dłonie. Mimo zmęczenia podróżą, zmianą czasu i
tym pieprzonym upałem, poczuł niesamowitą chęć, by samemu wyjść na boisko.
Tylko jak można grać, gdy słońce świeci ci właściwie nad samą głową? Amerykanie
to pojebany naród.
Aomine wyszedł z łazienki po chłodnym
prysznicu, czując, że choć trochę doszedł do siebie.
Mieszkanie, które mieli, nie było może
pełnowymiarowym apartamentem z rybkami pływającym w ścianie, ale całkiem
znośne. Oczywiście domu nie pobije, ale dało się przeżyć, przynajmniej kibel
nie przypominał wychodka, a na ścianach nie było grzyba, Amerykanie to w końcu
chodzące brudasy, każdy to wie.
Wyjął z lodówki wodę i zerknął za okno.
Boisko po drugiej stronie było puste. Już wcześniej zauważył, że okna zarówno kuchni,
salonu jak i jego pokoju wychodzą na tę stronę ulicy.
Ehh… Sześć miesięcy. Sześć miesięcy w tym
Amerykańskim gównie. Jak to przeżyje powinien dostać jakiś order za zasługi dla
kraju.
~~*~~
Dni mijały Aomine niemal jednakowo. Z
racji, że był środek wakacji mógł się do woli obijać w łóżku i to było znacznie
lepsze niż wychodzenie na ten wszechogarniający skraw. Spędzając w domu czas
sam, podkręcał klimatyzację ile się tylko dało i z okien obserwował przemierzających
ulice ludzi. Od czasu do czasu pojawiały się grupki dzieciaków wymyślające
sobie różne, dziwne gry, których zasad Aomine nie pojmował. Czasem, a nawet nie
czasem, bo codziennie i trzeciej po południu przez ulicę przejeżdżał korowód
motorów, robiąc taki hałas, że bębenki pękały. Dużo bardziej jednak Aomine
interesował się tym, co dzieje się po drugiej stronie ulicy. Nie było dnia, by
ktoś tam nie grał. Czasem były to jakieś kompletne smarki, czasem młodzież, a nawet
jakieś starsze typy, jednak mimo żaru lejącego się z nieba, boisko do kosza
było zajmowane praktycznie codziennie.
Aomine otworzył lodówkę, w poszukiwaniu
butelki z zimną wodą i z ulgą przyjął bijący stamtąd chłód. Po dość umiarkowanym
klimacie panującym w rodzinnym kraju, tak gorące i suche lato było dla niego
ciężkie do wytrzymania. Mówili mu, że będzie gorąco, ale nikt kuźwa nie pisnął
słówkiem, że aż tak! Już pierwszego dnia potraktował jedne ze spodni
nożyczkami. W końcu mu się od tego upału jajka usmażą, kurwa mać.
Słońce na zewnątrz bardzo powoli
zachodziło, zabarwiając wszystko na pomarańczowo i czerwono, a Aomine poczuł
tak przemożoną chęć pogrania w kosza, że zdecydował się w końcu opuścić swój
azyl.
Pompując piłkę, zerknął w stronę drzwi, w
których zazgrzytał zamek. Jak to się dzieje, że jego matka po całym dniu na tym
cholernym piekle nadal była świeża jak skowronek?
- O, wychodzisz gdzieś? – zagadnęła,
wędrując do kuchni.
- Taa – burknął pod nosem, ściskając piłkę,
by sprawdzić, czy jest odpowiednio twarda.
- Powinieneś sobie znaleźć jakiś znajomych,
Daiki, całe dnie spędzasz w domu!
Nieco zmartwione spojrzenie matki obudziło
w nim durne wyrzuty sumienia. No dobrze, może nie należał do najprzyjemniejszych
osobistości przez ostatnie kilka dni i mimo że matka próbowała ratować
skwaszoną przez niego atmosferę, to jednak Aomine nie mógł się powstrzymać od
manifestowania tego, jak bardzo decyzja rodziców nie była mu na rękę.
- Nie przejmuj się, sam sobie dam radę –
burknął, kozłując przez chwilę piłkę. Idealnie.
- No ale dużo lepiej spędzać czas z kimś,
będziesz miał chociaż jakieś miłe wspomnienia.
Zaklął w myślach. Kobiety nie powinny tak
patrzeć na facetów, bo robiły z nich miękkich ćwoków. Aomine powstrzymał się od
komentarza, że bynajmniej nie zamierza mieć żadnych wspomnień z tym miejscem, a
najlepiej to chciałby, aby czas spędzony tutaj minął mu jak najszybciej, a po
powrocie po prostu zapomniał o tym koszmarze.
- Mam na to sześć miesięcy, nie? – mruknął,
wstając i wkładając piłkę pod ramię. – Gdzie tata?
- Musiał jeszcze zostać na spotkaniu, ale
powinien wrócić na kolację. Chciałbyś coś konkretnego zjeść?
- Cokolwiek zrobisz będzie świetne. – Podszedł
do niej i pocałował ją w policzek. Już od kilku lat był dużo wyższy od niej.
Ech, był chyba skazany na kurduplów, nawet we własnej rodzinie. – Idę pograć.
- Baw się dobrze – z uśmiechem pogłaskała
go po ramieniu.
Aomine wybiegł z klatki, a suche, gorące
powietrze uderzyło go z całą mocą. Uf, jak tu można żyć? Zignorował jednak
kompletnie ten nieprzyjemny fakt i przebiegł przez ulicę, wchodząc na boisko
ogrodzone wysoką siatką. Odbijając piłkę od razu się rozchmurzył, słysząc znany
sobie dźwięk. Lekkim truchtem podbiegł do kosza i wrzucił piłkę. O tak,
stanowczo mu tego brakowało. Jak mógł nie wyjść wcześniej? Kompletnie tego nie
pojmował.
Koszykówka niczym się nie różniła od
siebie, bez znaczenia na jakim kontynencie się grało. Pochłaniała go tak samo i
bez reszty. Nawet gorąco przestało mu dokuczać, był tylko on, piłka i kosz. I
niewidzialni przeciwnicy, których mijał z gracją. Zwód w prawo, w lewo, między
dwoma obrońcami, odchylenie w tył i rzut. I znowu. I znowu.
Piłka z trzaskiem odbiła się od tablicy i
wpadła do kosza. Dysząc ciężko, zmęczony nieco dość długim graniem, podszedł
wolno w stronę kosza po piłkę. Ożywienie i rozluźnienie przepływało przez jego
ciało. Nie było nic lepszego, nigdy nie będzie niczego lepszego niż gra w
kosza. Podbijając piłkę uderzeniem dłoni pochwycił ją zgrabnie.
- Cześć.
Wzdrygnął się zaskoczony i obejrzał.
Przywitanie w języku angielskim należało najwyraźniej do typka stojącego przy
wejściu na boisko. Aomine wyprostował się, mierząc go wzrokiem.
- Cześć – odpowiedział również po
angielsku. Typek przez chwilę patrzył na niego, po czym wygiął usta w uśmiechu
i ruszył w jego stronę.
- Grasz w kosza? – spytał.
Gość nie mógł być starszy od niego, chociaż
wzrostem niemal mu dorównywał. Rude, niemal czerwone włosy miał rozczochrane, a
opalone ramiona niezasłonięte przez luźny, czarny podkoszulek nie były
ramionami cherlaka.
- Jak widać – mruknął, mrużąc oczy z
rezerwą.
Chłopak roześmiał się wyraźnie czymś
rozbawiony.
- Może zagramy? – zaproponował, unosząc
zaczepnie brew.
- Może nie? – Tym razem to on uniósł brew,
ale w kpiącym geście.
- Boisz się, że przegrasz? – Chłopak uśmiechnął
się nieco bezczelnie, a wszystko w Aomine wręczy wyło „wyzwanie!”.
- Z tobą? Nie wyglądasz na silnego –
parsknął, obracając piłkę na palcu. Przez jego twarz przebiegł cień irytacji i
nim Aomine zareagował, ramię chłopaka wystrzeliło w jego stronę i dłoń
pochwyciła piłkę.
- Tak sądzisz? – spytał z rozbawionym
uśmieszkiem, samemu obracając piłkę na palcu.
Usta Aomine wygięły się w uśmiechu.
- Nie jesteś stąd, prawda? – spytał,
kozłując piłkę.
- Przyszedłeś tu grać, czy gadać? – Skoczył
w jego kierunku, jednak typek zrobił szybki unik.
- Jestem po prostu ciekawy, nie masz
akcentu stąd – wyjaśnił, próbując wyminąć Aomine, jednak ten wciąż go blokował,
aż odstąpił nieco w tył.
- Jestem z zagranicy – przyznał, uważnie
obserwując przeciwnika i blokując jego kolejny zwód.
- Skąd? – dopytał i w końcu go wyminął.
Aomine ruszył za nim i błyskawicznie zaszedł mu drogę wybijając piłkę z dłoni.
Kozłując piłkę wyprowadził ją na środek.
- Z Japonii – odpowiedział i wyprostował
się zaskoczony, gdy chłopak ryknął śmiechem.
- Poważnie? – spytał ze śmiechem po
japońsku, a Daiki przez chwilę zdębiał.
- Też jesteś z Japonii? – Zmarszczył brwi.
- Urodziłem się tam, ale od wielu lat
mieszkam w Ameryce – wyjaśnił chłopak. Masz ci cholerny los, wyjechać za
granicę i trafić na Japończyka. – Jak… - Umilkł raptownie, cofając się o kilka
kroków i otwierając szeroko oczy, gdy Aomine jak błyskawica przemknął koło
niego z piłką, trafiając bez błędnie do kosza.
- Mieliśmy chyba grać. – Uśmiechnął się
kpiąco, gdy rudzielec spojrzał na niego. W odpowiedzi dostał taki sam, kpiący
uśmiech.
Tak, właśnie tego mu brakowało, dokładnie
tego. Dokładnie tego brakowało mu nawet w Japonii. Kogoś takiego jak ten typek,
który okazał się całkiem niezłym przeciwnikiem, który deptał mu po piętach, z
którym mógłby przegrać…
Chłopak oparł dłonie na udach sapiąc
głośno.
- Zdaje się, że remis – stwierdził,
prostując się i biorąc głęboki wdech.
- Zdaje się, że wygrałem czterema punktami –
zaszydził Daiki, opierając ręce na biodrach, opanowując rozszalałe płuca. Pot
niemal go zalewał, ale rozgrzane mięśnia rwały tym specyficznym bólem
zmęczenia.
- Chyba w twoich, kurna, snach –
zbulwersował się.
Aomine uśmiechnął się tylko kpiąco w
odpowiedzi. Nawet nie zauważył, że zrobiło się już ciemno i wszędzie paliły się
lampy. Przynajmniej upał nie dawał już tak w dupę.
- Jestem Taiga. Kagami Taiga – przestawił się
chłopak, podchodząc do niego z piłką. – A ty?
- Aomine Daiki – mruknął, łapiąc rzuconą w
jego stronę piłkę.
- Spoko. Zagrajmy jeszcze kiedyś, Daiki. –
Trącił go z uśmiechem ramieniem, gdy przechodził obok. – Jesteś całkiem dobry,
jak na Japończyka.
„Aomine”,
zjebie, warknął w myślach.
- Co to niby miało znaczyć? – Odwrócił się
za nim, mrużąc oczy.
Kagami obrócił się przodem do niego,
wciskając ręce do kieszeni i posyłając mu bezczelny uśmiech.
- Że nie jesteś tak cienki, jak myślałem,
hahaha! Do następnego! – Machnął ręką i już go nie było.
Skurwysyn! Skopie mu dupsko, normalnie tak
mu skopie te zawszone cztery litery, że nie będzie co zbierać.
Syknął pod nosem, nie wiedząc nawet na co
jest zły i ruszył do domu.
No mówił, że Ameryka to zjebany kraj.
_____________
Heeh, no więc tego, no. ^^” Opisy nie są
moją mocną stroną, a właściwie są największą słabością, więc wybaczcie. W sumie
nie wiem, jak się spodoba to opowiadanie, bo kanon chyba znowu pójdzie mi się
bujać, a do tego to dla mnie taki mini eksperyment, no ale zobaczymy, może
akurat przypadnie Wam do gustu. W mojej głowie wygląda całkiem zacnie i może
uda mi się równie zacnie przelać to na „papier”. :D
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA! @________________________________@"""""""""""""
OdpowiedzUsuńKOOOOOOOOOOOOOOOOOOCHAAAAAAAAAAAAAAAAAAAMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMMM!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
*wdech-wydech* *wdech - wydech* *serce nie wytrzymuje* *serce wyrywa się z klatki* *płuca za małe* *śmiechu zbyt wiele* *dusi się* AAAAAAAAAAAAAA!!!!!! >___<""" KOOOOCHAAAAM!!!! >____<"""""" *wdech-wydech* uffff..... dobra... dobra.... opanowuje się, żyję. HAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAAHHAHHAHAHA! XDDDDDDD Kocham to! XDDDDDD DAJ MI WIĘCEJ! XDD MORE! MORE! XDDDDDDDD JAK JA KOCHAM TEGO ZJEBA, NO JA NIE MOGĘ! XDDDDDDDDDDDDDD
*wdech - wydech* *opanowanie* *opanowanie* *spokój* *oddycha* HAHAHAHAHAHAHAAHAH! XDDD
Dobra, już się uspokoiłam, chyba mogę pisać coś normalnego. XDD aczkolwiek nie obiecuję. Emocje buzują, ja ledwo żyję, dobrze, że leżę, bo bym i tak leżała. xDD Nojaniemogę, to jest geniusz. xDD Przeżyłam szok, że Aomine umie po angielsku xDDD myślałam, że go wkopiesz i będzie taki loool. xDD ale nie! XDD całe szczęście, nie robisz z niego AŻ takiego idioty, jak ja zamierzam zrobić, gdy wyślę go do Ameryki XDDD oooj, biedny Daikuś. ._.' Biedne słoneccckooo ._.' XDD taki gorąc, a on nie może. ._." <333 Całe szczęście, że Taiguś jest. @__@" On mu pomoże. <33 chociaż zakładam, że rozpali go bardziej, niż gorące słońce Kalifornii XDDD i będzie tysiąc razy gorzej. XDD ach, ach, och. xDD Weeeź, mój Aomine bulwersuje się, że Taiga mówi mu po nazwisku, a Twój, że po imieniu XDDD no niech on się w końcu zdecyduje, czego on chce. xDDD masakra, lovki. @__@" XDD nie wiem, nie czuję się sobą, moja miłość AoKaga powróciła, jest pełnia, jest pełnia. XDD znów jestem "cholernym żurawiem" XDDD aaach, chyba napiszę sobie pierwszy rozdział XDDD Masakra @_@" muszę Cię zmienić w linkach, żebyś teraz była w "inspiracjach", bo wróciłaś mi moją pełnie miłości do AoKaga! @__@"; Znów w nich wierzę! >__<: XDD WYBACZCIE, ŻE ZWĄTPIŁAM! >_< JA NIEWIERNA! >_<""""" Aaaaaaaaaaaaa!!!!! >_<" Proszę, pisz szybko. ._.' ALE NIE ZAPOMINAJ O POPRZEDNIM OPKU! >_<" Ja chcę wiedzieć, kto zabił mi Satsu T___T" XDDD
Standarcik:
MORE! >_<" XDDD
I znowu widzę Aomine wpatrzonego w zachodzące JAPOŃSKIE słońce, w JAPOŃSKIM stroju, z JAPOŃSKĄ kataną w ręku xD Broń dziedzictwa Murzynku, broń.
OdpowiedzUsuńWIĘCEJ WIĘCEJ WIĘCEJ WIĘCEJ *heh, lud przemówił xD*
kdfnskdnskfdnsdfnsidfns ♥♥♥ tyyyyyyle AoKaga, tyyyyle myłości ♥♥♥
Jeez jak ja kocham te ich przepychanki! Jak tak się kłócą, walczą, grają ^^ Cud miód malina.
I mega fajnisty klimacik ci wyszedł, serio aż czuć ten upał. I ogólnie tak wakacyjnie jakos.
Supersupersuper
No, romantyczny Mine ahhhhhh ♥. Coś pięknego, nawet jak robi siarę przed sąsiadami. Zajebiści i genialni ludzie nigdy nie są rozumieni ;w;
I ogólnie. Jezu. ;////////////////; za dużo komplementów.... Przestań, serio... To mega miłe.... *bredzi bo za dużo dobra na raz*
Dziękujęęęę. Bardzo się cieszę że ci się podobało *still bredząc*
HirakoUrahara ever forever ^__________^
OdpowiedzUsuńPrawda jest taka, że nasz uroczy Hanka nie ma nic do gadania. Jego seme brykają z kim chcą i nie potrzebują pozwolenia. Poza tym teraz sio pocieszać Imę :D
Kuroko pewnie sam niezłe kurwy puszcza xD
Noce są inspirujące xDD
Haha, dokładnie, już wiemy, dlaczego Taiga czasem rucha xDmakoto, idź się uczyć gotować xD
Wujek Kuroko dałby mu radę, a geny miałby zajebiste xDDD
Jaki przejaw dobroci przez Himka przemawia xD
Wracam i komentuję jak dorwę komputer *___*
Hahahha, Aomine ma wszędzie pod górkę. W życiu. W miłości. Chociaż on chyba nie ma życia, bo właśnie zostało mu brutalnie odebrane przez rodziców, hahaha xD Biedaczysko, teraz musi walczyć ze słońcem i amerykańską mentalnością xDDDD Ohohoh, Daiki wkroczył w okres bunty, to musiałoby być ciekawe, gdyby faktycznie przywiązał się do tego kaloryfera, ale wtedy nie poznałby dupy swojego penisa, więc lipnie z jego strony xD
UsuńJa ogólnie się zastanawiam jak to jest; Japończycy to Japończycy, z wyglądu dość charakterystyczne typy i zawsze nie mogę wyjść z podziwu, dlaczego Himuro i Kagami od razu nie zajarzyli, że obydwoje są Japończykami, przecież to chyba widać, prawda? xD Tak samo właśnie się zastanawiam przy spotkaniu twojego Aomine z Taigą xD Kagami powinien poznać, jak nie po wyglądzie, to chociaż po akcencie, bo chcąc czy nie chcąc Daiki na pewno nie ma na tym etapie wyrobionej amerykańskiej maniery w wypowiadaniu się, co innego Kagami, który mieszka w Ameryce już X lat xD Chyba wiesz, co mam na myśli, prawda?:D Chociaż pewnie zarówno Taiga, jak i Daiki bardziej patrzyli na swoje tyłki, haha, a nie na szczegóły etniczne :D
Masz ci cholerny los, wyjechać za granicę i trafić na Japończyka. A mówi się, że Chińczyków jest w chuj dużo na świecie, statystyki kłamią xD Nie wiem, dlaczego, ale na początku miałam wrażenie, że na to boisko przylazł Himek, bo on miał tendencje do zagadywania wszystkich, jak leci, a tu taka niespodzianka :D Chociaż, dlaczego to nie jest miłość od pierwszego wejrzenia? xDDDDDDDD
Ale zapowiada się ekstra… Borze szumiący, Kagami zachował się tu jak seme, taki pewny siebie, taki ach i och :D Czyżby miał jakieś szanse poruchać?:D
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział xD Jestem ciekawa jak to się rozkręci xDDDD
Kiyoshi na pewno nie wyrywa facetów na lewo i prawo, po prostu korzysta z faktu, że Makoto pociesza teraz Imę i on chce swoimi gorącym sercem pocieszyć Wakę i przy okazji pogratulować, że jest panem kapitanem xD Uważasz, że nasz miziasty Kiyoshi nie jest wierny w związku?! :D
Och, ja też, ale on to pewnie robi za kamerami. Taki cwaniak :D
Ja zazwyczaj teraz piszę albo na lekcjach, albo wieczorkiem na telefonie i wysyłam sobie na email xD Nocą też jest spoko, ale zazwyczaj korzystam i anime oglądam, bo za dnia strasznie Internet mi zamula :D
*wyobraża sobie Hanę ruchającego Imę* xDDDDDDDD Te ekspresje na twarzy okularnika *_________*
XD Oi tam, już mały potwór. Przecież mama ma dobre serduszko, a tatę się jakoś przytemperuje, aby nie przeklinał w domu, w towarzystwie dziecka :D Przedszkolanka Kuroko zajmie się resztą ;P
Oi tam, on po prostu nie wie, jak bardzo życie go kocha i tylko narzekać potrafi. xD Przyszłego zięcia? Czyżbyś sugerowała, że tym razem Mine będzie kobietą w tym związku? :D Dla bomba, będę miała się kogo pośmiać na dłuższą metę *_*
UsuńHimuro typowy Japoniec? No może trochę, ale on chyba o wiele dłuższej w tej Ameryce przebywał niż Kagami, nie? Przynajmniej tak mi się wydaję i zastanawiam się właśnie, czy po Winter Cup wraca do swojej „ojczyzny’, czy zostaje na ziemi swoich przodków :D Chociaż pewnie mangaka nas w tej sprawie nie oświeci i będę żyła w niewiedzy do końca życia. Taki los fanów, niestety :D Zastanawiam się, czy Mine uprowadzi swoją dziewice do Japonii, czy wróci bez niego. xD To trochę smutne rozdzielać taką miłość :D
Mine pewnie zastanawiał się, czy jego penis wejdzie cały, czy będzie musiał robić to powolutku, aby przystosować jego tyłek do wielkości :D
Powiem szczerze, że nie pamiętam, jak oni się spotkali @_@ xD To były takie odległe czasy, że moja pamięć nie sięga w takie odmęty xDDD
Postaraj się, bo ja już czuje, że Taiga to będzie esencja zajebistości i w ogóle wszystkiego :D Uroczo xDDDDDD
Ganbaruj! :D
Seks jest bardziej praktyczny niż kwiatki. xD Dużej zostanie w pamięci, a Waka pewnie nie miałby nic przeciwko… xDDD Jego dupa tak bardzo cierpi, że Imayoshi odchodzi, że musi się zaspokoić :D
Cham, a nie cwaniak. Robi mi na złość xD
Też tak robię, ale jakoś nigdy poza domem nie mogę się skupić, znaczy nie mam żadnych konkretnych pomysłów xDDD Nigdy nie praktykowałam pisania z samego rana, trzeba wypróbować! :D
Oczywiście, o mało nie umrze przez tę dumę :D To będzie moment przełomowy w jego życiu uke xD
A Taiga od rana wyje „Szlaban, kurwa, na wszystko! Nie przeklinaj, kurwa!” :D Ale Kuros da radę, on taki już doświadczony xD
Chciałam komentować wszystko, ale moje plany legły w gruzach zmęczenia. ;-;
OdpowiedzUsuńWykrztuszę Ci tylko zacne "Genialne *o*" i umknę spać. ;-;
Wiedz, że nadrabiam zaległości i Ci niedługo zaspamię o wielkiej zajebistości tego opowiadania. T-T
Tak wiele spamu, olaboga XD
Usuń