PART
2
Aomine miał nadzieję, że dość szybko będzie
miał okazję zmierzyć się z Kagamim i raz a porządnie przypieczętować swoje
zwycięstwo. Jednak chłopak nie pojawił się ani następnego dnia, ani kolejnego i
kolejnego. Jednak nie przeszkadzało to Aomine w spędzaniu czasu do późna w nocy
na graniu. Potrafił już nawet ignorować choć trochę ten cholerny żar lejący się
z nieba, jednak nadal przyprawiał go o pasję, gdy miał opuścić błogosławiony
chłód, jaki dzięki klimatyzacji panował w mieszkaniu. A niestety nie miał
wyjścia, jego matka była tyranem, który nie czaił za grosz takich subtelności i
z gracją ignorowała fakt, że jej syn jest zagorzałym wrogiem tego cholernego
ustrojstwa na niebie, które paliło mu żywcem skórę. I na cholerę komu kobiety w
życiu? Upierdliwe to to, tragarza z człowieka robią, żyć nie dają, nawet matka
rodzona. Jedyny plus tego ciągania przez matkę po sklepach był taki, że zakupił
pierwszą i podstawową rzecz, jaką powinien mieć jadąc do tego piekła na ziemi.
Okulary. Cudowne, ciemne okulary przeciwsłoneczne.
Wszystko w tym cholernym mieście było dla
Aomine „zbyt”. Zbyt gorąco, zbyt duszno, zbyt tłoczno, zbyt sucho i przede
wszystkim zbyt jaskrawo. Czy to skutek słońca czy cholera wie czego innego, ale
faktem było, że wszystkie kolory zdawały się być o wiele intensywniejsze od
tego, do czego przywykł. Niebo było tak niebieskie i jasne, że niemal białe,
zieleń kuła w oczy, a błękit był tak lazurowy, że można by w nim oglądać własną
mordę. A więc okulary i luźne podkoszulki były tym, co stanowczo trzeba zapisać
na plus tego harowania jako matczyny tragarz. Minusem była ilość ludzi, która
zdążyła go stratować. Ale już przywykł, że w tym zjebanym życiu nie można mieć
wszystkiego i powinien się cieszyć z tych maleńkich, tycich, jasnych promyków w
jego życiu.
Chociaż słońce wisiało w najlepsze na
niebie i zalewało ulice swoim blaskiem, Aomine zdecydował się wyjść pograć,
gdyż godziny spędzane samemu w mieszkaniu przyprawiały go już o dreszcze. Ileż
w końcu można snuć się jak smród po gaciach.
Otarł opaską na nadgarstku czoło, na które
już zdążył wystąpić pot. Wciągnął suche, gorące powietrze, po raz chyba
tysięczny zastanawiając się, jak w takim cholernym piecu można normalnie żyć.
Toż tu muszą jakieś mutanty żyć, a nie normalni ludzie.
Jednak wszystkie niedogodności zostały
zepchnięte na granicę myśli, gdy piłka uderzyła o boisko, a pod dłonią czuł jej
szorstkość. Wysiłek był dobry, pracujące, rozgrzane mięśnia były dobre, nawet
ten cholerny pot płynący po czole i plecach był dobry. Wydmuchując powietrze
cofnął się kozłując piłkę i ocierając nos i policzki górą podkoszulka.
Błyskawicznie rozsunął stopy, uderzenia piłki o beton nabrały mocy, a on ruszył
z miejsca omijając wyimaginowanych przeciwników. W lewo, prawo, piłka z jednej
ręki do drugiej, przejście bokiem, zwód, wyskok i piłka do kosza. Podciągnął się,
trzymając obręcz kosza, bujając się, po czym odbił się w tył, zgrabnie lądując
na nogach.
- Hej!
Obejrzał się, słysząc po raz drugi w
przeciągu tygodnia powitanie w języku angielskim. Jednak tym razem nie był to
bynajmniej samotny, bezczelny rudzielec, lecz grupka dziwnych typków, która
cholera wie, co od niego chciała. Co mówiła zawsze mama? Aha, nie bijemy się z
nowo poznanymi kolegami, jasne.
- Cześć – mruknął z rezerwą, ocierając
twarz skrawkiem podkoszulka. Kurwa, pływał już w swoim własnym pocie, pieprzony
skwar.
Jeden z chłopaków, wysoki i opalony, z
dredami na głowie wysunął się na przód.
- Grasz w kosza? – zagadnął.
Kurwa. Czy ten zjebany Amerykański naród ma
coś z oczami?
- Jak widać – burknął.
- Całkiem nieźle grasz. Może chciałbyś z
nami pograć? – zaproponował.
- Chyba jednak nie – odpowiedział, mrużąc
oczy.
- Poważnie, stary, gramy niedługo mecz z
inną drużyną, przydałby nam się ktoś taki jak ty.
Aomine milczał, przypatrując się uważnie
chłopakowi, a potem reszcie. Drużyna jak drużyna, dziesięciu szczylów, którzy
wcale na szczylów nie wyglądali, coś tam, gdzieś tam musieli trenować.
- Nie dacie rady im sami? – Uniósł nieco
kpiąco brew.
- To jedna z najsilniejszych drużyn w tej
okolicy, mają dwóch potworów, stary, zmiatają wszystkich z boiska – prychnął. –
Ale ty jesteś podobny do nich, mielibyśmy większe szanse.
- Mówisz, że są silni? – Zmarszczył brwi.
Właściwie przydałoby mu się pograć z kimś, samemu to jednak nie było to. Może
tutaj faktycznie jest ktoś warty uwagi i wysiłku? Nic nie zaszkodzi przecież
spróbować.
Chłopak pokiwał głową.
- Póki co nikt ich jeszcze nie pokonał –
dodał, czując najwyraźniej, że Aomine jest bardziej przychylny.
Daiki wykrzywił usta w uśmiechu.
- To chyba ktoś powinien im w końcu skopać
tyłki.
- Zgadzam się zupełnie. – Chłopak wyszczerzył
się wyciągając w jego stronę rękę.
- Kiedy ten mecz? – dopytał.
- Za cztery dni. Dołączasz?
Aomine uśmiechnął się pod nosem, ściskając
dłoń chłopaka.
Czas sprawdzić, do czego nadają się ci Amerykanie.
~~*~~
Amerykanie mieli zupełnie inny styl grania
niż Japończycy. I to więcej niż odpowiadało Aomine. Po prostu prawdziwa i
czysta uliczna koszykówka. O nic więcej nie mógł prosić. Jego drużyna może nie
była geniuszami na światowym poziomie, ale byli całkiem nieźli, chociaż miał
nadzieję, że ich przeciwnicy będą jednak silniejsi. Dużo silniejsi. Potrzebował
silnych przeciwników. Blisko trzy dni grania było dla niego mało. Za mało,
potrzebował więcej. Dawno nie był tak skupiony na graniu, bo też i dawno nie
miał okazji pograć w typową, uliczną koszykówkę, a już nigdy nie miał okazji
grać u samego źródła. To było nieporównywalne z niczym. Przyswajał wszystkie
nowości i sztuczki jakie tamci znali, sam nie raz zaskoczył ich nieznanymi im
zagraniami. Ale jedno było niezmienne, nadal potrzebował kogoś silniejszego. Kogoś
dużo silniejszego. Było trudniej, ba, było dużo trudniej, granie w szczerym
słońcu, gdzie powietrze było niczym suche trociny, było dla niego upierdliwe
jak drzazga wbita w palec. Ale przyzwyczaił się, cholera jasna, przyzwyczaił
ignorować to cholerne dziadostwo i skupiał się od początku tylko na grze.
Jebane gorąco przecież go nie pokona, zwłaszcza, że reszta najwyraźniej nie
miała takich problemów, miał nawet wrażenie, że pocą się dużo mniej do niego,
zasrane amerykańce.
W dniu meczu słońce grzało nic mniej,
jednak plus był taki iż grali późnym popołudniem, kiedy, jak Aomine się
dowiedział na własnym przykładzie, dało się chociaż normalnie oddychać.
Przez chwilę kozłował piłkę, po czym
wyskoczył, wypuszczając piłkę, która bezbłędnie trafiła do kosza.
- Przyszli – mruknął ktoś i wszyscy
odwrócili się patrząc, jak grupka chłopaków wchodzi na boisko. Ho, ho, ktoś tu
aż emanował pewnością siebie. Specyficzny dreszcz przebiegł go po kręgosłupie.
Uwielbiał tę atmosferę, manifestację i presję siły. Zapowiadało się
interesująco, nie wyglądali na słabeuszy, nie wyglądali… No chyba, kurwa, żart…
Nowo przybyli witali się z jego drużyną, aż
w końcu ich oczy spoczęły na nim.
Głośny, irytujący śmiech aż odbił się od
ścian budynków. Rozczochrane rude włosy i ten irytujący, rozbawiony wyraz mordy…
No po prostu jebane życie.
Kagami wysunął się na czoło swojej drużyny
wyraźnie ubawiony.
- No, no, co za spotkanie! Mówiono mi, że
znaleźli silnego gościa, ale nie pomyślałem, że to możesz być ty! – roześmiał się
ponownie.
Ciekawe, kurwa, co w tym było takiego
zabawnego.
- Mnie mówiono o silnych gościach – zaczął,
unosząc lekceważąco brew – myślałem, że to będzie ktoś naprawdę silny, a nie
taki słabeusz. – Wygiął usta w kpiącym i wyzywającym uśmieszku.
Wszyscy zamarli i umilkli gapiąc się na
nich, a cisza aż dzwoniła w uszach. Zdziwiony wyraz twarzy Kagamiego szybko
przeszedł w drapieżny uśmiech.
- Jeszcze zobaczymy, kto jest słabeuszem –
sarknął. – Najgorsze psy zawsze głośno szczekają.
- Nie zapominaj, że już z tobą wygrałem –
zakpił przechodząc na japoński.
- Był remis – warknął Taiga, również po
japońsku.
- Wygrałem i dobrze to wiesz – uśmiechnął się
z wyższością.
- Więc przekonajmy się. – Aomine zamrugał
oczami. Kurwa, kolejny Japończyk? Co to kurna, jakaś radosna kraina uchodźców?
Chłopak, który stanął między nimi uniósł kąciki ust w nikłym uśmiechu.
- Nas jest dwóch, ty jeden – powiedział płynną
japońszczyzną, upewniając Aomine, że się nie przesłyszał.
- Khehe, jakby to robiło jakąś różnicę –
zakpił.
Chłopak uśmiechnął się szerzej.
- Himuro Tatsuya, fajnie będzie cię pokonać.
– Wyciągnął w jego stronę dłoń.
- Aomine Daiki – uderzył w jego rękę –
fajnie będzie zmieść was z boiska.
W oczach uśmiechniętego Tatsuyi błysnął
ogień rywalizacji. Aomine uśmiechnął się szeroko. Na to właśnie czekał.
Jakiś niezwiązany z żadną drużyną chłopak
zagwizdał, wyrzucając piłkę w górę. Jeden zero, Amerykańskie małpy. Podał piłkę,
jednak ta szybko została przejęta przez Himuro, który jak pieprzona błyskawica
znalazł się pod koszem, a piłka bezbłędnie przeszła przez obręcz. Aomine
uśmiechnął się szeroko. Tak… Właśnie tego potrzebował. Silnych przeciwników.
Najsilniejszych. Najlepszych. Żadnych półśrodków i słabeuszy, żadnej zabawy,
tylko prawdziwy mecz. Kilka następnych koszy należało do niego, jednak
porażający wsad Kagamiego wzbudził zadowolenie w jego drużynie.
To jego widział, przypomniał sobie Aomine,
wtedy, pierwszego dnia po przylocie. To on wtedy grał, to on wtedy mało nie
przewrócił kosza. A więc jednak w tej Ameryce żyją jakieś potwory. Wspaniale. Po
prostu idealnie. Zanim Kagami zdążył choć podnieść ramiona do rzutu, Aomine już
tam był, w biegu przechwycił piłkę i wystrzelił w stronę kosza przeciwników.
Stojącego mu na drodze Himuro wyminął dwoma szybkimi zwodami. Wyskoczył,
rzucając piłkę z całej siły. Ta odbiła się z głośnym hukiem od tablicy i wpadła
za obręcz.
Uśmiechnął się szeroko do siebie. To było…
To było… Czymś, czego Aomine dawno nie doświadczył. Ta drużyna była silna, była
naprawdę silna. Wreszcie mógł pograć, wreszcie nie musiał się ograniczać. Duet
Kagamiego i Himuro był bezbłędny. Ale on był przecież lepszy, nikt go nie
zatrzyma, nikt go nie pokona, nie ma szans. Zmiecie ich z tego boiska, zobaczą
ile warta jest ta ich gówniana, amerykańska koszykówka. Hahaha! O to chodziło, właśnie
o to chodziło. Żadnych ograniczeń. Po prostu gra na tysiąc procent, po prostu…
Głośny, przeraźliwy dźwięk gwizdka sprawił,
że wszyscy się zatrzymali dysząc ciężko. Aomine wsparł ręce na biodrach,
odchylając głowę w tył i oddychając ciężko.
- Remis! – ogłosił ich sędzia, a próbujący
uspokoić oddech Aomine słuchał, jak jego drużyna cieszy się. Dla nich remis był
osiągnięciem, remis z taką drużyną na pewno był dla nich dużym osiągnięciem.
Ale dla niego to było mało. Półśrodki się nie liczyły, tylko i wyłącznie
zwycięstwo.
- Noo… Całkiem nieźle, jak na obcokrajowca.
– Siedzący niedaleko na ziemi Kagami wyszczerzył się do niego bezczelnie.
Wycierając twarz końcem bluzki Aomine też
się uśmiechnął. Zjeb, porąbany, psychiczny zjeb.
- Ładnie – przechodzący koło niego Himuro
klepnął go w plecy. – Powinieneś poszukać sobie silniejszej drużyny.
- Nie szukam drużyny. – Wypuścił powietrze,
czując, że już doszedł do siebie. – To był jednorazowy wyskok.
- Szkoda, zawsze mógłbyś dołączyć do nas. –
Uniósł kącik ust, odkręcając butelkę z wodą.
- Do was? Wybacz, nie gram ze słabeuszami,
takich jak was pokonuję. – Uśmiechnął się bezczelnie.
- Dalej szczekasz? – zakpił Kagami, unosząc
ironicznie brew.
- Uważaj, żebym cię nie pogryzł, takich jak
ty zjadam na śniadanie – parsknął, opierając ramię za głową i rozciągając je.
- Jeden na jeden? – Oczy Kagamiego
rozbłysły dzikim wyzwaniem, a usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
- Kiedy tylko chcesz – prychnął z ironią. –
Będziesz błagał o litość.
Kagami przez chwilę gapił się na niego po
czym odchylił głowę w tył i roześmiał się na całe gardło.
- Zaczynam się lubić, Daiki, hahaha! Ale
przyjdę. – Kolejny, drapieżny uśmiech pojawił się na jego ustach, a oczy
zabłysły groźbą i wyzwaniem. – Zmierzymy się i to na pewno nie ty wygrasz.
- Czekam z utęsknieniem – parsknął szyderczo.
_______________
Przyszli
ludzie z widłami do Hibari…
„Kiedy
przestaniesz pisać pierdoły, których nie umiesz?!”
H.:
Nie wiem, nie wiem, przepraszam. ;__;
„Kiedy,
do cholery, zaczniesz dodawać coś jednego a porządnie?!”
H.:
Nie wiem, przepraszam, przepraszam! *Sakurai w spódnicy* Nie umiem inaczej jak
mnie coś weźmie buuu ;__;
„Kiedy
będzie wreszcie coś w kanonie, a nie jakieś z dupy wyjęte dziadostwo?!”
H.:
Kanon mnie nie kochaaaaaa *wyje tak bardzo* Przepraszaaaaam!
„Kiedy
będzie jakieś AoKise, do cholery, a nie jakieś zjebane AoKaga?!”
H.:
P-przepaszam, przepraszam! ;_____; Pisze się, będzie! Ale Aominecchi tak bardzo
chce ruchać Taigę, nie umiem nad nim panować, przepraszam! Przepraszam cały
świat, przepraszam, że żyję Y.Y
„Na
widły z nią! Yatta!”
H.:
;____;
T______T tyle rzeczy ostatnio piszecie, że ja już nie mam siły za tym wszystkim biegać XD'
OdpowiedzUsuńNoo, walczy jak lew! Biedny Takao, rozdarty pomiędzy Midorinem a Kisią~
UsuńI widzę na dole, że Kiri wpadła w szał bojowy, haha XD
Właściwie to ja też uważam, że AoKaga wcale nie jest zjebane, niech się odpierdzielą XD'
UsuńSzał bojowy. XDDDDDDDD Trzeba bronić moich AoKagaszek! >__<" XDD Lovki ponad wszystko.
UsuńDołączam się, bo twierdzicie, że na blogu fajniej, niż na gg. xDDD
Ty to bronisz jak lew! XDDD
UsuńNie, kochanie. Nie jak lew. JAM TYGRYS! @___@": Wrrraaaaarrrr! Albo jeszcze lepiej..... TYGRYSOPANTER! XDD tworzę nowy gatunek! XDD jestem tygrysopanterem! XDD albo, żeby bardziej oddać, że Ao zawsze jest seme - panterotygrysem. xDDD
UsuńOjacie, nie wiedziałam, że się dołączy XD'' Kiri nie szalej, opanuj się XD
UsuńŻE CO, KURWA MAĆ!? ŻE COŚ TY POWIEDZIAŁA?! ŻE CO ZJEBANE?! ŻE ZJEBANE AOKAGA!? JA CI TAM, KURNA, ZJEBANE AOKAGA *podwija rękawy* CHCESZ SIĘ BIĆ, CHCESZ SIĘ BIĆ!? >___<:"""" *bulwers wieku, młodzieńcza miłość uwolniona, niczym Rock Lee* xDDD
OdpowiedzUsuńA TERA SKOMENTUJE ROZDZIAŁ I OLEJE TWOJE NIC NIEWARTE POSŁOWE. DUPNE PO SŁOWIE. DUPNE *powtarza, jak małe, złośliwie dziecko*. xDDDD
* * *
KOOOOOCHAAAAAAAAAAAMM!!!!! @_____@""" >_< Aomine taki dla wszystkich mega złośliwy. xDDD
"Co mówiła zawsze mama? Aha, nie bijemy się z nowo poznanymi kolegami, jasne." - HAHAHAAHAHAH! XDDD Jebałam. XDDDDD Po prostu jebłam i nie wstaje w każdym momencie. XDDD Mój Mine. <3 Mój kochany. Mój słodziutki, yeah. <333 taki wredzioch. XDDD
LOV Z TAIGUSIEM POWIĘKSZONY! XDDDD Himuro, spieprzaj *burzy się, burczy, warczy, stroszy się* Nie lubię gościa, niech się odjebie od Taigi. Taiga tylko Daikiego. Taiga = własność Aomine Daiki i nie tykać. Nie tykać. Ale na razie jestem z Himuro w chłodnych stosunkach, traktuję go z rezerwą, ale i tak niech spieprza. xDDD
CZEKAM MA SEKSY! GDZIE SO SEKSY? GDZIE SO SEKSY!? XDDDD Seksy AoKaga! @___@" Takie piękne! @___@" xDD W ogóle, strasznie mi się ten Twój Kagaś podoba. Jest taki mega słodzianych i uroczy, naprawdę. Mi nigdy taki nie wychodził, a zawsze takiego chciałam. ._.' Taki słodki, ale pewny siebie i w ogóle, cud, miód i tylko gwałtać. ._.' Daj mi go więcej, jest super. <333 Aomine też wymiata w kosmos, ale on to zawsze. XDDDD Wystarczy, że jest, a ja już banan na cały ryj.XDDDDD Kooocham go.
Lovki.
Standarcik:
MOOOREEEE!
Zaczęłam kląć i nie, żeby to była Twoja wina. Nieee, to wcale nie jest Twoja wina. xDDDD
UsuńWiedziałam, że ludzie to zjeby, ale żeby aż takie?
OdpowiedzUsuńNo błagam, AoKaga to zajebisty pairing, jak dla mnie dużo lepszy od AoKi.
Twoje opowiadania są niczym regeneracja. Od razu lepiej mi się zrobiło, mimo przeziębienia, które śmiało zaatakować mój organizm.
Wiedz, że kocham Twoją AoKagoszkę.
Z niecierpliwością czekam na dalsze rozdziały. Tego opowiadania, jak również innych c:
Vaa.
[wybatrz, że się nie przedstawiłam, ale jestem w tym kiepska i szczerze nie lubię pisać o sobie]
Hahaha, nie no, tak to mnie lud nie męczy, ale tak sobie imaginuję, że chyba mogą tak myśleć :DDD
UsuńStrasznie się cieszę, że Ci się podobają i bardzo dziękuję za komentarz! <3 Borze najzieleńszy, nie myślałam, że te pierdoły będą się podobać ;_;
Niech będą, liczę też na komedyjkę, w koncu takie klimaty, że aż nie da się nie zrobić z tego uroczej komedyjki, prawda? :D A już myślałam, że będzie jakiś przełom w ich związku :( Ale seks to seks, trzeba się jarać, tym co jest xD
OdpowiedzUsuńNo może i masz rację, ale kto normalny rodzi się z czerwonymi albo granatowymi kudłami? :D Oczywiście, że wyślemy. Nie dam mu, kurwa, spokoju xD Pożałuje, że nie udostępnił ten informacji, chociaż wolałabym, aby Himek został w Yosen, bo tam też dwóch odpada, z tego co pamiętam :D
A później Kagami wbije do Japoni i true love, true seks, true małżeństwo :D
Nie wyobrażam sobie Mine zastanawiającego się, czy ma włożyć w dupę penisa, czy nie :D
Ano tak, było coś takiego ,faktycznie! :D
:D
Pewnie będzie, Waka teraz żadnemu nie przepuści, skorzysta ze swojej władzy nad wszystkimi :D Nie ma ruchania, nie ma meczu, kurwa :D
Haha, magiczny kibel, ale wiesz, nie badaj, dlaczego cię natycha, bo jeszcze czar pryśnie i co wtedy? xD
Zazdroszczę :D Ja rano myślę o wszystkim, dopiero później mi przechodzi :D
Hahah, już niedługo Makoto spełni swoje marzenie! :D
Synek gorszy, więc wszystko się da! :D Hahaha, albo podwyżka, albo koniec xDDD Chyba nie będą mieć wyjścia ;P
WRÓCĘ! *klep klep klep* xD
Powiem ci szczerze, że naprawdę nie lubię Aomine grającego w koszykówkę, bo robi z tego sport indywidualny i jego pewność siebie mnie po prostu odrzuca, bo ileż można być zapatrzonym w siebie dupkiem? Powinni wyznaczyć jakieś granice XD No i też nie rozumiem tego czczego gadania, że Kagami jeden-na-jeden nie ma z Aomine najmniejszych szans. xD Koszyków nigdy nie będzie sportem indywidualnym, to sport grupowy, chodzi w niej o to, aby drużyna dobrze się dogadywała i była silna, dlatego naprawdę miałam ochotę pobić Daikiego, gdy odebrał Wakamatsu piłkę. Dupek. Dupek. Dupek. Te słowa cisnęły mi się na usta :D Ale dobra, koniec mojej frustracji ^^
UsuńJeeeeeeeeeeeeest! Końcu debiut mojego ulubionego gracza :D Kocham Himuro, kocham go również w twoim opowiadaniu. Dobrze mi <3 Taiga i Himuro w jednej drużynie, to tak jak wygrać życie :D
Na początku miałam lekkie dejavu, bo w podobny sposób spotkali się ponownie HimuKaga, pewnie wiesz, co mam na myśli ;P Ale jakoś wcale mi to nie przeszkadza :D Naprawdę podoba mi się klimat tego opka xDDD
Zastanawiam się, jak pociągniesz dalej fabułę XD Taiga wychodzi ci zajebiście ^_______^ Tak trzymaj! :D
On nie płakał! On knuł plan morderstwa doskonałego na członkach swojej drużyny, którzy nie dali mu zwycięstwa :D
Ima nie docenia faktu, że Makoto chce go pocieszyć, bo sam nie szuka pocieszenia, chociaż pewnie potem bardziej mu się podobało XD
Tak. Z tym kiblem było specjalnie, żeby Hanamiya nie pomyślał, że Ima o niczym wie. XD On dobrze wie, chujek jeden XDDDD
Ich rozmowy są po prostu pseudointeligetne, na poziomie dzieciaków w piaskownicy :D *wyobraża sobie Makoto z warkoczykami i Imę ciągnącego go za nie* Chociaż Ima pewnie chciałby pociągnąć za coś innego ;P
Tak, dołączą, chociaż chyba tylko po to, aby jeszcze bardziej uszkodzić serduszko swojego ukochanego pana kapitan <3 Tyle miłości :D
Podejrzewam, że Imę chodziło po prostu o urodziny Makoto xD To rocznica ich pierwszego ruchanka, najważniejsza rocznica w ich związku xDDDD Haha, taaaak, Ima uwielbia erotyczne zabawki xDDD
Ostatecznie nawet nie wiem, czy Hanamiya wyruchał, czy nie *zastanawia się* Łaskawie pozawalam się domyśleć :D
Zazdrosny Ima to samo zło, nie ma z czego się cieszyć, baaaka :D
Makoto ma dwie prawdziwe miłości i wychodzi na to, że nie wie, która jest prawdziwsza XDDD
Kamień z mojego twardego serduszka ;) *czerwieni się*
Ale prowadzimy wielowątkową rozmowę @_@ [*] zniczyk dla dupy Taigi w takim razie, wierzę, że się przyda :D
Wtedy wiadomo już będzie, że się spyknęli i mają wyjebane na swoje true lovki, to będzie smutne :<
Ruchu, ruchu, ruchu… majtki w dół, penis w górę i jedziemy z tym koksem :D
Waka potrafi w bardzo subtelny sposób załatwiać swój mały „interes” :D Gorzej jak Saku się zemści xDDD Uff, poleje się sperma :D
Będziesz się inspirowała, gdzie indziej XDDDDDDD
Haha, czyli podejrzewam, że o AoKagaszkach! :D Widzisz jak dobrze cię znam? ;P
„Aomine, kurwa, dlaczego nasze dziecko, do jasnej cholery, gra w gry erotyczne i ogląda pornole po nocach! On ma, do kurwy nędzy, trzy lata!”, „Nie denerwuj się, skarbie, to normalne w jego wieku, musi być uświadomiony. Chodź się seksić, a nie pierdol” :D
Cóż, khehe, ja mogę. Przeczytałam *czeka na fanfary* *i czeka* *i doczekać się nie może* dobra, zrozumiałam aluzję, dźwiękowcu, za mało ci płacę, tak?! *wkurw na dźwiękowca, a dźwiękowiec kiwa głową niewzruszony* i co ja z takimi ludźmi, płacę ile mogę, zbieram na mangi a ten mnie nie kocha ;-; i rozpisuję się o jakimś czymś a nie opku. Ogar. To taki pies. I nie lubię kropek. Dobra nieważne.
OdpowiedzUsuńSoł... na początek ogarnę fangirl *ogarnia* *nie wyszło jej* *dźwiękowiec w bekę* a pff! Dobra, z fangirlem lepiej ~. Aomine ty zwierzaku *o* takich do karceru! >.> wraz z Kagamim >.> walka o żarcie, o to kto górą, a ten na dole - kara! W postaci gwałtu >.> khehe, Kagami się tak łatwo nie da, a dzie tam ^ ^" AoKaga coraz bardziej przeze mnie lubiane >.>
A ty Kagami zostaw Himurę do Aomine i daj się zgwałcić noooooo.....................czy to takie trudne................? >.> oby nie.
Nie umiem pisać długich komów, gomene.
Taaaak, kolejna część!! ♥ ♥ ♥ Przeczytam jeszcze dziś, jak znajdę chwilę :3
OdpowiedzUsuńKurka, jakbyśmy mieli w kraju takich patriotów jak Aomine już dawno by nam się lepiej wiodło xD
Jest super! hyper! Jak wszystkie twoje AoKagi i nie tylko AoKagi w ogóle ju noł. Onmnomnomnomnom *-*
Ej, piękne. Aomine japońskim Mickiewiczem. Z tym że nie będzie pisał wierszy do Maryli tylko do Kagamiego >.< Jezu,"Świtezianka" w wersji Aomine, chcę to przeczytać xD
Czukry ♥
AoKaga nie jest zjebane :O AoKaga jest najlepsze! Co ci ludzie bredzą xD
OdpowiedzUsuńAomine w ciemnych okularach i luźnych koszulkach mrrrrrr. Lepiej bez koszulki :3333 *pervert face*
"Zmiecie ich z tego boiska, zobaczą ile warta jest ta ich gówniana, amerykańska koszykówka. Hahaha! "
Aż widzę ten jego sadystyczny szczerzący się ryj kocham kocham kocham!
"Uważaj, żebym cię nie pogryzł"
GRYŹ DAIKI GRYŹ. TO JEST TO CO TYGRYSKI LUBIĄ NAJBARDZIEJ, ON TYLKO UDAJE ŻE NIE ♥ ♥ ♥
Ejka. Czo te widły, Żadnych widłów mi tu. Nikt mi tu nie będzie widłować Hibari na moich oczach ;w;
Nie szalej tak z tymi tłami XDDD Nie no, pinkne jest ♥
OdpowiedzUsuń(Ja Ci coś potem o tym opku podeślę)
"Cudowne, ciemne okulary przeciwsłoneczne." No i możesz szpanerzyć na mieście, Kagaś na pewno na to poleci B)
"Co mówiła zawsze mama? Aha, nie bijemy się z nowo poznanymi kolegami, jasne." Ja to sobie wyobraziłam. Idzie taki Aomine, cwaniak, ręce w kieszeni, okularki na nosie, i nagle "hej" *jebs* HEJ! XDDD Jak tu nie kochać tego debila? XD
'Jeden z chłopaków, wysoki i opalony, z dredami na głowie wysunął się na przód." Haizaki? D: Coś czuję, że to się skończy tragedią.
A JEDNAK NIE ;_____;
Wg to ljsaldjlaflafhla lovam go szczerą miłością ;-; <333 Szkoda, że mam kurna tak mało czasu - tak bardzo chcę już ten rozdział o którym mi opowiadała przyjaciółka T^T Jeszcze mi 6 streściła, jak żyć? ;-;
Btw; końcówka mnie dobiła XDDD