sobota, 30 czerwca 2012

08. Zemsta

- Dobra, więc posłuchaj – zaczął Kizuki.
- Jeżeli cię to interesuje, to słucham cię cały czas. I to bardzo uważnie, dodam. Na, nawet wyciągam z tego wnioski, choć myślę, że nie jesteś ich ciekaw.
- Śmieszne, naprawdę, bardzo zabawne.
- Czy mógłbyś się streszczać? Za chwilę będziemy na miejscu.
- Jeśli cię to interesuje, to streszczam się cały czas – zironizował. – Ale do rzeczy. Mamy czas do dwudziestej, bo wtedy zamykane są wszystkie bramy i nie przejdzie nawet mysz. Wierz mi, nie przepuszczą nikogo. I załóż kaptur.
- Przecież mam założony – warknęła.
- To załóż bardziej – burknął, poprawiając plecak i pewnym krokiem ruszył w kierunku bramy.
- Jak cię założę bardziej, to ci łeb spadnie.
- No co za niemiłe babsko. – Przewrócił oczami.
- Kizuki, hamuj jęzor, bo go stracisz – syknęła, łapiąc go boleśnie za ramię.
- A co, odgryziesz? – Błysnął w jej stronę uśmiechem. – Może być ciekawie!
- Ugh! Co za zboczony kryminalista mi się trafił!
- Jaki kryminalista, wypraszam sobie, kotku!
- Jaki kotku, wstrętny zboczeńcu!
- Oj, cicho, zachowuj chociaż pozory przyzwoitości, co? - Popchnął ją delikatnie przed siebie, uśmiechając się czarująco do dyżurującej przy bramie strażniczki.
- Ty uwodzicielu podły… - burknęła pod nosem, zerkając przez ramię na kobietę, wbijającą zachwycone spojrzenie w Ryuu.
- Nie jestem uwodzicielem – mruknął, przyciągając ją do siebie i obejmując w pasie. Dłonią odgarnął ciemne włosy z czoła dziewczyny. – Jak widzisz, ciebie jeszcze nie uwiodłem. – Zaśmiał się, obserwując wściekłość malująca się na twarzy Miyoshi.
- Czy mógłbyś mnie nie dotykać, a już zwłaszcza publicznie? Bo twoja strażniczka zaraz mi oczy wydrapie. – Skinęła głową w kierunku kobiety.
- Możemy jej złamać serce, chcesz? – Pochylił się w kierunku Haruno, lecz zatrzymał go palec dziewczyny, wbijający mu się w pierś.
- Mówiłam, że zboczeniec… - westchnęła, oddalając się od chłopaka.
- A ty znowu swoje! Nie jestem zboczeńcem, nie jestem kryminalistą… Chodź tutaj… Żadnym pedofilem… No chodź, nie gap się… Ekshibicjonistą też nie jestem, jeżeli jesteś ciekawa.
- Nie jestem. Po co tu przyszliśmy? Nie powinniśmy się nigdzie zatrzymywać.
- Przecież ustaliliśmy, że nie idą już za nami, możemy sobie więc pozwolić na trochę odpoczynku. Ale masz rację. Ten lokal się nie nadaje. – Omiótł krytycznym spojrzeniem eleganckie wnętrze restauracji. – Chodźmy do jakiejś gospody. – Pociągną ją za rękę.

*

- I tu ma być niby lepiej, ta? – spytała sceptycznie, rozglądając się po gospodzie.
- Milutko i swojsko – wyszczerzył się Ryuu, stawiając na stole tacę i usiadł koło Mi.
- Bardzo swojsko. Ci panowie, o tam, rzępolący na instrumentach niewiadomego pochodzenia zdecydowanie są swojscy. O, ci tu, pijący hektolitry sake też są swojscy.
- Nie kpij, kochanie. Proszę. – Położył przed nią czarkę. – Przyłączymy się do tej nigdy nie kończącej się imprezy upojenia alkoholowego. – Skinął w jej stronę swoją czarką i wypił napój.
- Nie dość, że zboczeniec i kryminalista, to jeszcze pijak, cudownie – mruknęła pod nosem, przyciągając do siebie miseczkę z ryżem.
- No co za baba no. Pij, kotku, może pijana nie będziesz taka bezczelna. – Mrugnął do niej.
- Mam pić z tobą? Myślisz, że zwariowałam? – Popatrzyła na niego z kpiną.
- Nie, myślę, że kulturalnie dotrzymasz mi towarzystwa i napijesz się grzecznie ze mną, ot i wszystko.
- Jasne. – Posłała mu powątpiewające spojrzenie, opróżniając swoją czarkę.

*

Po kilku butelkach i niewiadomej ilości czarek sake później, gospoda nie wydawała się już tym samym obskurnym miejscem, co wcześniej. Twarze gości stały się jakby bardziej poczciwe i naprawdę swojskie, a muzycy nagle stali się wirtuozami, wygrywającymi całkiem przyjemne dla ucha kawałki, ku uciesze tańczącej gawiedzi.
- Mówiłem, że ci się spodoba – mruknął z pijackim uśmiechem, opierając się o stół. Dziewczyna mruknęła coś tylko niewyraźnie, oparta o ścianę z wyciągniętymi na ławie nogami.
- Czy można prosić piękną panią?
Mi uchyliła powieki i ujrzała przed sobą wyciągnięta dłoń. Po chwili dłoń znalazła swego właściciela w postaci przystojnego, blondwłosego młodzieńca.
- Mnie? – spytała szczerze zdziwiona, próbując zogniskować wzrok na swoim potencjalnym partnerze.
- Ta pani nie tańczy, mój drogi. – Kizuki uśmiechnął się szeroko, lecz w tym uśmiechu czaiła się groźba, którą młodzieniec nad wyraz dobrze odczytał.
Chłopak stropił się lekko.
Miyoshi zamrugała powiekami, po czym uśmiechnęła się szeroko, wstając chwiejnie.
- Jak to nie? Oczywiście, że zatańczę. – Podała rękę młodzieńcowi, który rozpromienił się i poprowadził dziewczynę w kierunku bawiącej się grupy.
Zielone oczy odprowadził parę…
- Cholera…

*

Jakie tłumy… I jak tu znaleźć kogoś sensownego, kto udzieli równie sensownych odpowiedzi?
- O, przepraszam, synku.
- Nic nie szkodzi – mruknął do kobiety, która go potrąciła.
- Może wróżbę? – spytała z zachęcającym uśmiechem.
- Eee… Niekoniecznie… - powiedział niepewnie, lecz kobieta złapała go za rękę.
- Takeshi, tu jesteś.
Obejrzał się w kierunku swojego ojca.
- Co ty tu robisz, szukałem cię. Kto to jest? – Zmarszczył brwi, patrząc na kobietę.
Wróżka puściła dłoń chłopca.
- Ratujcie ją… - wyszeptała, patrząc na nich.
Naruto i Takeshi wzdrygnęli się pod tym spojrzeniem.
- C-co?
- Ratujcie ją, jest mało czasu, trzeba się spieszyć.
Podeszła do mężczyzny.
- Macie mało czasu. Nie spóźnijcie się, bo nawet to ci nie pomoże… - Dotknęła dłonią brzucha Naruto w miejscu pieczęci…
Spojrzenia Naruto i kobiety spotkały się.
- Była tu?
Kobieta kiwnęła głową.
- Spiesz się…
- Takeshi, idziemy. – Uzumaki obrócił się na pięcie i ruszył przed siebie szybkim krokiem.
Wróżka patrzyła za nimi, zaciskając rękę na piersi.
- Macie naprawdę mało czasu… Ona umiera…

*

- O bogowie, nigdy się tak nie bawiłam. – Mi opadła na ławę koło Ryuu, sięgając po sake.
Zmierzył spojrzeniem zarumienione od wysiłku policzki dziewczyny, błyszczące oczy…
Szlag by to…
- A Raiko to naprawdę uroczy chłopak – zaśmiała się cicho pod nosem.
- Och, Raiko, mówisz? Widzę, że dobrze się bawisz, tak? – powiedział lakonicznie.
Spojrzała na niego, zdumiona chłodem w jego głosie.
Kizuki podniósł się i ruszył w kierunku schodów prowadzących na piętro.
- Czekaj, gdzie idziesz? Poczekaj, co się stało? – Wstała lekko się zataczając i złapała go za ramię.
Ryuu obrócił się gwałtownie, przyszpilając ją do ściany. Zdumiona wpatrywała się w zielone oczy o nieprzyjemnym wyrazie.
- Po prostu…
Uderzył dłonią w ścianę tuż koło jej głowy, a ona podskoczyła w miejscu.
- Zresztą nie ważne… - Oparł czoło o ramię dziewczyny. – Baw się dobrze, ja będę na górze, pokój numer dziewięć – mruknął i odsunął się od niej, ruszając w kierunku schodów.
- Ryuu… poczekaj… - Złapała go za bluzkę. Chłopak odwrócił się zaskoczony.
- Zatańcz ze mną. – Uśmiechnęła się szeroko.
- Słucham? -  zgłupiał.
- No chodź. – Złapała go za dłoń.
Wzdrygnął się lekko… Mimo ciepła panującego w pomieszczeniu, ręka dziewczyny była chłodna, jeśli nie powiedzieć, że nawet zimna.
- Chodź, zatańczymy – Pociągnęła go za sobą.

*

- Uważaj, kobieto, klamka mi się w brzuch wbiła – zachichotał, chwiejnym krokiem wchodząc do pokoju.
- To trzeba było patrzeć, co robisz… - mruknęła, potykając się o próg i wpadając nosem w plecy Ryuu.
- Odezwała się… Ała!… Głupia szafka!
- Nie kręć się tak, przewrócimy się! – Uderzyła biodrem o krzesło.
- W życiuuuuu! – Odwrócił się jej kierunku, szczerząc się radośnie i pociągnął ją za rękę. – Kto tu postawił stół… ałaaaa…
Dziewczyna zaśmiała się i potykając się o chodnik, wpadła na chłopaka.
- A mieliśmy się nie wywalić… – Śmiała się szaleńczo z twarzą w bluzce Ryuu.
- To twoja wina, ja się trzymałem.
- Jasneeee… O łóżko – zachichotała, zezując do góry. – Dotarliśmy na miejsce.
- Mówiłem, że damy radę! – powiedział z tryumfem.
- Teraz mi pomóż tam wejść. – Chichotała pod nosem, wspierając się na rękach.
- Nie chce mi się.
- No, Ryuu, sama nie dam radyyyy… - Spojrzała z góry na twarz chłopaka.
Uśmiech powoli znikał z jej ust, w miarę jak coraz dłużej patrzyła w zielone oczy.
Rozpuszczone włosy spływały na podłogę i ramiona chłopaka. Jedną dłonią wolno założył kosmyk włosów z jej twarzy za ucho. Odprowadziła nieprzytomnym spojrzeniem jego rękę, czując, jak jej tętno przyspiesza. Oblizała lekko suche wargi, a jej oczy ponownie spotkały się z oczami chłopaka.
Zapach Ryuu zaczął nagle drażnić jej nozdrza, a ciepło jakie od niego płynęło, przyprawiało o dreszcze. Odgarnęła mu grzywkę z czoła, wodząc palcami po twarzy, wzdłuż linii szczęki… Pochyliła się powoli, a dłoń chłopaka dotknęła jej biodra. Kizuki nie robił nic, ale czuła, że i jego tętno również przyspieszyło i także czuje tę gorączkę. Miał takie pięknie, błyszczące oczy…
Obserwował jak powoli się do niego przysuwa. Zawahała się na moment i przez chwilę oddychali tym samym powietrzem. To on to zaczął, nie chciał już czekać. Delikatnie pieścił jej wargi swoimi, gładząc wolnymi ruchami kark dziewczyny. Uniósł się do pozycji siedzącej, obejmując ją w pasie i przyciągając do siebie. Złożyła pocałunek na jego skroni, zanurzając palce w brązowych włosach. Rozgorączkowane spojrzenia ponownie się spotkały. Pochylał głowę, gdy nagle się zatrzymał. Na jego usta wypłyną ledwie dostrzegalny uśmieszek. Pocałował ją za uchem, szepcząc cicho:
- Idź już spać, Mi… - Przejechał nosem po szyi.
Dziewczyna mruknęła tylko coś niewyraźnie, zaciskając palce na jego włosach.
- Chodź, pomogę ci. - Pocałował delikatnie pulsującą szybko tętnice. – No chodź…
Miyoshi poluźniała uścisk, po czym wsparła ręce na łóżku, a Ryuu ułożył jej nogi.
- A ty? – spytała cicho, zasypiając powoli.
- Mną się nie przejmuj, dobranoc.
- Dobranoc…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz