- Dobra, więc posłuchaj – zaczął Kizuki.
- Jeżeli cię to interesuje, to słucham
cię cały czas. I to bardzo uważnie, dodam. Na, nawet wyciągam z tego wnioski,
choć myślę, że nie jesteś ich ciekaw.
- Śmieszne, naprawdę, bardzo zabawne.
- Czy mógłbyś się streszczać? Za chwilę
będziemy na miejscu.
- Jeśli cię to interesuje, to streszczam
się cały czas – zironizował. – Ale do rzeczy. Mamy czas do dwudziestej, bo
wtedy zamykane są wszystkie bramy i nie przejdzie nawet mysz. Wierz mi, nie
przepuszczą nikogo. I załóż kaptur.
- Przecież mam założony – warknęła.
- To załóż bardziej – burknął,
poprawiając plecak i pewnym krokiem ruszył w kierunku bramy.
- Jak cię założę bardziej, to ci łeb
spadnie.
- No co za niemiłe babsko. – Przewrócił
oczami.
- Kizuki, hamuj jęzor, bo go stracisz –
syknęła, łapiąc go boleśnie za ramię.
- A co, odgryziesz? – Błysnął w jej
stronę uśmiechem. – Może być ciekawie!
- Ugh! Co za zboczony kryminalista mi się
trafił!
- Jaki kryminalista, wypraszam sobie,
kotku!
- Jaki kotku, wstrętny zboczeńcu!
- Oj, cicho, zachowuj chociaż pozory
przyzwoitości, co? - Popchnął ją delikatnie przed siebie, uśmiechając się
czarująco do dyżurującej przy bramie strażniczki.
- Ty uwodzicielu podły… - burknęła pod
nosem, zerkając przez ramię na kobietę, wbijającą zachwycone spojrzenie w Ryuu.
- Nie jestem uwodzicielem – mruknął,
przyciągając ją do siebie i obejmując w pasie. Dłonią odgarnął ciemne włosy z
czoła dziewczyny. – Jak widzisz, ciebie jeszcze nie uwiodłem. – Zaśmiał się,
obserwując wściekłość malująca się na twarzy Miyoshi.
- Czy mógłbyś mnie nie dotykać, a już
zwłaszcza publicznie? Bo twoja strażniczka zaraz mi oczy wydrapie. – Skinęła głową
w kierunku kobiety.
- Możemy jej złamać serce, chcesz? –
Pochylił się w kierunku Haruno, lecz zatrzymał go palec dziewczyny, wbijający
mu się w pierś.
- Mówiłam, że zboczeniec… - westchnęła,
oddalając się od chłopaka.
- A ty znowu swoje! Nie jestem zboczeńcem,
nie jestem kryminalistą… Chodź tutaj… Żadnym pedofilem… No chodź, nie gap się…
Ekshibicjonistą też nie jestem, jeżeli jesteś ciekawa.
- Nie jestem. Po co tu przyszliśmy? Nie
powinniśmy się nigdzie zatrzymywać.
- Przecież ustaliliśmy, że nie idą już za
nami, możemy sobie więc pozwolić na trochę odpoczynku. Ale masz rację. Ten
lokal się nie nadaje. – Omiótł krytycznym spojrzeniem eleganckie wnętrze
restauracji. – Chodźmy do jakiejś gospody. – Pociągną ją za rękę.
*
- I tu ma być niby lepiej, ta? – spytała
sceptycznie, rozglądając się po gospodzie.
- Milutko i swojsko – wyszczerzył się
Ryuu, stawiając na stole tacę i usiadł koło Mi.
- Bardzo swojsko. Ci panowie, o tam,
rzępolący na instrumentach niewiadomego pochodzenia zdecydowanie są swojscy. O,
ci tu, pijący hektolitry sake też są swojscy.
- Nie kpij, kochanie. Proszę. – Położył
przed nią czarkę. – Przyłączymy się do tej nigdy nie kończącej się imprezy
upojenia alkoholowego. – Skinął w jej stronę swoją czarką i wypił napój.
- Nie dość, że zboczeniec i kryminalista,
to jeszcze pijak, cudownie – mruknęła pod nosem, przyciągając do siebie
miseczkę z ryżem.
- No co za baba no. Pij, kotku, może
pijana nie będziesz taka bezczelna. – Mrugnął do niej.
- Mam pić z tobą? Myślisz, że
zwariowałam? – Popatrzyła na niego z kpiną.
- Nie, myślę, że kulturalnie dotrzymasz
mi towarzystwa i napijesz się grzecznie ze mną, ot i wszystko.
- Jasne. – Posłała mu powątpiewające
spojrzenie, opróżniając swoją czarkę.
*
Po kilku butelkach i niewiadomej ilości
czarek sake później, gospoda nie wydawała się już tym samym obskurnym miejscem,
co wcześniej. Twarze gości stały się jakby bardziej poczciwe i naprawdę
swojskie, a muzycy nagle stali się wirtuozami, wygrywającymi całkiem przyjemne
dla ucha kawałki, ku uciesze tańczącej gawiedzi.
- Mówiłem, że ci się spodoba – mruknął z
pijackim uśmiechem, opierając się o stół. Dziewczyna mruknęła coś tylko
niewyraźnie, oparta o ścianę z wyciągniętymi na ławie nogami.
- Czy można prosić piękną panią?
Mi uchyliła powieki i ujrzała przed sobą
wyciągnięta dłoń. Po chwili dłoń znalazła swego właściciela w postaci
przystojnego, blondwłosego młodzieńca.
- Mnie? – spytała szczerze zdziwiona,
próbując zogniskować wzrok na swoim potencjalnym partnerze.
- Ta pani nie tańczy, mój drogi. – Kizuki
uśmiechnął się szeroko, lecz w tym uśmiechu czaiła się groźba, którą
młodzieniec nad wyraz dobrze odczytał.
Chłopak stropił się lekko.
Miyoshi zamrugała powiekami, po czym
uśmiechnęła się szeroko, wstając chwiejnie.
- Jak to nie? Oczywiście, że zatańczę. –
Podała rękę młodzieńcowi, który rozpromienił się i poprowadził dziewczynę w
kierunku bawiącej się grupy.
Zielone oczy odprowadził parę…
- Cholera…
*
Jakie tłumy… I jak tu znaleźć kogoś
sensownego, kto udzieli równie sensownych odpowiedzi?
- O, przepraszam, synku.
- Nic nie szkodzi – mruknął do kobiety,
która go potrąciła.
- Może wróżbę? – spytała z zachęcającym
uśmiechem.
- Eee… Niekoniecznie… - powiedział
niepewnie, lecz kobieta złapała go za rękę.
- Takeshi, tu jesteś.
Obejrzał się w kierunku swojego ojca.
- Co ty tu robisz, szukałem cię. Kto to
jest? – Zmarszczył brwi, patrząc na kobietę.
Wróżka puściła dłoń chłopca.
- Ratujcie ją… - wyszeptała, patrząc na
nich.
Naruto i Takeshi wzdrygnęli się pod tym
spojrzeniem.
- C-co?
- Ratujcie ją, jest mało czasu, trzeba
się spieszyć.
Podeszła do mężczyzny.
- Macie mało czasu. Nie spóźnijcie się,
bo nawet to ci nie pomoże… - Dotknęła dłonią brzucha Naruto w miejscu pieczęci…
Spojrzenia Naruto i kobiety spotkały się.
- Była tu?
Kobieta kiwnęła głową.
- Spiesz się…
- Takeshi, idziemy. – Uzumaki obrócił się
na pięcie i ruszył przed siebie szybkim krokiem.
Wróżka patrzyła za nimi, zaciskając rękę
na piersi.
- Macie naprawdę mało czasu… Ona umiera…
*
- O bogowie, nigdy się tak nie bawiłam. –
Mi opadła na ławę koło Ryuu, sięgając po sake.
Zmierzył spojrzeniem zarumienione od
wysiłku policzki dziewczyny, błyszczące oczy…
Szlag by to…
- A Raiko to naprawdę uroczy chłopak –
zaśmiała się cicho pod nosem.
- Och, Raiko, mówisz? Widzę, że dobrze
się bawisz, tak? – powiedział lakonicznie.
Spojrzała na niego, zdumiona chłodem w
jego głosie.
Kizuki podniósł się i ruszył w kierunku schodów
prowadzących na piętro.
- Czekaj, gdzie idziesz? Poczekaj, co się
stało? – Wstała lekko się zataczając i złapała go za ramię.
Ryuu obrócił się gwałtownie,
przyszpilając ją do ściany. Zdumiona wpatrywała się w zielone oczy o
nieprzyjemnym wyrazie.
- Po prostu…
Uderzył dłonią w ścianę tuż koło jej
głowy, a ona podskoczyła w miejscu.
- Zresztą nie ważne… - Oparł czoło o
ramię dziewczyny. – Baw się dobrze, ja będę na górze, pokój numer dziewięć –
mruknął i odsunął się od niej, ruszając w kierunku schodów.
- Ryuu… poczekaj… - Złapała go za bluzkę.
Chłopak odwrócił się zaskoczony.
- Zatańcz ze mną. – Uśmiechnęła się
szeroko.
- Słucham? - zgłupiał.
- No chodź. – Złapała go za dłoń.
Wzdrygnął się lekko… Mimo ciepła
panującego w pomieszczeniu, ręka dziewczyny była chłodna, jeśli nie powiedzieć,
że nawet zimna.
- Chodź, zatańczymy – Pociągnęła go za
sobą.
*
- Uważaj, kobieto, klamka mi się w brzuch
wbiła – zachichotał, chwiejnym krokiem wchodząc do pokoju.
- To trzeba było patrzeć, co robisz… -
mruknęła, potykając się o próg i wpadając nosem w plecy Ryuu.
- Odezwała się… Ała!… Głupia szafka!
- Nie kręć się tak, przewrócimy się! –
Uderzyła biodrem o krzesło.
- W życiuuuuu! – Odwrócił się jej kierunku,
szczerząc się radośnie i pociągnął ją za rękę. – Kto tu postawił stół… ałaaaa…
Dziewczyna zaśmiała się i potykając się o
chodnik, wpadła na chłopaka.
- A mieliśmy się nie wywalić… – Śmiała
się szaleńczo z twarzą w bluzce Ryuu.
- To twoja wina, ja się trzymałem.
- Jasneeee… O łóżko – zachichotała,
zezując do góry. – Dotarliśmy na miejsce.
- Mówiłem, że damy radę! – powiedział z
tryumfem.
- Teraz mi pomóż tam wejść. – Chichotała
pod nosem, wspierając się na rękach.
- Nie chce mi się.
- No, Ryuu, sama nie dam radyyyy… - Spojrzała
z góry na twarz chłopaka.
Uśmiech powoli znikał z jej ust, w miarę
jak coraz dłużej patrzyła w zielone oczy.
Rozpuszczone włosy spływały na podłogę i
ramiona chłopaka. Jedną dłonią wolno założył kosmyk włosów z jej twarzy za
ucho. Odprowadziła nieprzytomnym spojrzeniem jego rękę, czując, jak jej tętno
przyspiesza. Oblizała lekko suche wargi, a jej oczy ponownie spotkały się z
oczami chłopaka.
Zapach Ryuu zaczął nagle drażnić jej
nozdrza, a ciepło jakie od niego płynęło, przyprawiało o dreszcze. Odgarnęła mu
grzywkę z czoła, wodząc palcami po twarzy, wzdłuż linii szczęki… Pochyliła się
powoli, a dłoń chłopaka dotknęła jej biodra. Kizuki nie robił nic, ale czuła,
że i jego tętno również przyspieszyło i także czuje tę gorączkę. Miał takie
pięknie, błyszczące oczy…
Obserwował jak powoli się do niego
przysuwa. Zawahała się na moment i przez chwilę oddychali tym samym powietrzem.
To on to zaczął, nie chciał już czekać. Delikatnie pieścił jej wargi swoimi,
gładząc wolnymi ruchami kark dziewczyny. Uniósł się do pozycji siedzącej,
obejmując ją w pasie i przyciągając do siebie. Złożyła pocałunek na jego
skroni, zanurzając palce w brązowych włosach. Rozgorączkowane spojrzenia
ponownie się spotkały. Pochylał głowę, gdy nagle się zatrzymał. Na jego usta
wypłyną ledwie dostrzegalny uśmieszek. Pocałował ją za uchem, szepcząc cicho:
- Idź już spać, Mi… - Przejechał nosem po
szyi.
Dziewczyna mruknęła tylko coś
niewyraźnie, zaciskając palce na jego włosach.
- Chodź, pomogę ci. - Pocałował delikatnie
pulsującą szybko tętnice. – No chodź…
Miyoshi poluźniała uścisk, po czym
wsparła ręce na łóżku, a Ryuu ułożył jej nogi.
- A ty? – spytała cicho, zasypiając
powoli.
- Mną się nie przejmuj, dobranoc.
- Dobranoc…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz